środa, 27 lutego 2013

Rozdział 10.



Na niebie rozbłysły fajerwerki. Były ich tysiące, każda miała inny kolor. Cudownie rozpływały się po całym niebie. Nie mogłam uwierzyć, że zrobił to wszystko dla mnie, to było niesamowite. Oglądałam cały pokaz, byłam nim zachwycona i wtedy zobaczyłam coś piękniejszego. Czegoś takiego jeszcze nikt, nigdy dla mnie nie zrobił. Na wielkim ciemnym niebie z milionem gwiazd, po skończonym pokazie, rozbłysły zielone ognie, z których utworzył się zapis: „Katrin Devine, jesteś miłością mojego życia. N.J.H.”. Wzruszyłam się. Wszystko było tak piękne. Odwróciłam się do chłopaka, który widząc łzy na moich policzkach był nieco zmieszany. Przyjrzałam mu się dokładnie i uśmiechnęłam się.
- Kocham cię – wyszeptałam złączając nasze usta w jedną całość.
Czułam jak delikatnie uśmiecha się podczas naszego pocałunku. Wyjątkowe uczucie, naprawdę go kochałam i był dla mnie bardzo ważną osobą. Mimo, że nie znałam go zbyt długo zapałałam do niego tak wielkim uczuciem jakim jest miłość. Teraz zrozumiałam, że to nie Dylana kochałam, przy nim nie czułam tak wielkiej euforii, nie uśmiechałam się na sam jego widok i nie czułam miliona motylków w brzuchu, ale dokładnie tak czułam się przy blondynie. On jest wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju. Cały czas tkwiliśmy w pocałunku, gdy nagle usłyszałam grzmot i podskoczyłam przerażona. Spojrzałam w niebo, na którym zaczynały kłębić się ciemne chmury. Letnie burze to najgorsze, co może być.
- Spokojnie – powiedział chłopak przyciągając mnie do siebie. – Jestem tutaj, przy tobie. Nie musisz się bawić.
Zrobiło się zimno, Niall oddał mi swoją marynarkę i ruszyliśmy w stronę domu. Gdy dotarliśmy na miejsce była 3:00 w nocy, a ja po całym dniu w szpilkach byłam trochę zmęczona. Zdjęłam buty, by nikogo nie obudzić. Weszliśmy na górę, a chłopak zaciągnął mnie jeszcze do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku. Cały czas rozmawialiśmy, a Niall w tym czasie jeszcze przeglądał tweety od fanów. Gdy skończył zalogowałam się na facebooka i sprawdziłam aktualności. Pojawiło się mnóstwo zdjęć moich i blondyna z dzisiejszego wieczoru. Były chyba na wszystkich stronach, a moi znajomy komentowali wszystkie oznaczając mnie na nich, co spowodowało zapełnioną skrzynkę odbiorczą przeróżnymi wiadomościami od fanów zespołu. Było ich 38. Wszystkie przejrzałam razem z Horanem. Niektóre były o tym, abym opowiedziała im jaki jest ich idol, a inne o tym, że mam się trzymać od niego z daleka. Zdarzały się również wiadomości o tym, żebym wynosiła się z Londynu i zerwała kontakt z chłopakami, dla swojego dobra. Niektóre mnie trochę przestraszyły, co Nialler chyba zauważył, bo zamknął laptopa i mocno mnie przytulił. Byłam już tak bardzo zmęczona, że zasnęłam w jego ramionach.


Las. Piękny, zielony, pachnący las. Promyki słońca przedostają się przez gałęzie drzew i rozświetlają moją twarz. Otwieram oczy i wstaję z ziemi, na której jeszcze przed chwilą leżałam. Idę, przechodzę między drzewami i widzę jego. Stoi i na mnie czeka z tym pięknym uśmiechem. Nie można mu się oprzeć, jest jak narkotyk. Jestem obok, przytula mnie do siebie, delikatnie unosi i kręci mną wokół własnej osi, tak jakby nie widział mnie bardzo długo. Odsuwa mnie od siebie i uważnie mi się przygląda. Na jego twarzy maluje się wielkie szczęście. Promieniuje od niego pozytywna energia i radość. Wtedy zjawia się Dylan. Zaczyna się walka, boję się, próbuje odciągnąć ich od siebie, ale to na nic i wtedy obydwaj wpatrują się we mnie. Stoją od siebie kilka metrów, a ja między nimi. W oczach blondyna widzę miłość, troskę, zaufanie, szczęście i przede wszystkim dobro, a w oczach szatyna dostrzegam przepełniającą go złość, ból, smutek, ale i pożądanie. Wiem, że mogę wybrać jednego i bez wahania rzucam się w objęcia Nialla. On tuli mnie do siebie z taką czułością, odwracam się. Widzę, że on tam stoi i czeka, żeby zaatakować. Nagle widzę łzy na jego policzkach, odwraca się i znika w gęstym lesie, a Horan wpija się w moje usta.


Robił to delikatnie, a za razem namiętnie, gdy otworzyłam oczy zobaczyłam nad sobą blondyna i zrozumiałam, że pocałunek odbył się naprawdę.
- Tak budzona mogłabym być codziennie – wyszeptałam z uśmiechem.
Chłopak się zarumienił, ale na jego twarzy nadal widniał szeroki uśmiech i cały czas wpatrywał się we mnie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zorientowałam się, że jestem w jego pokoju, a ona siedzi na mnie okrakiem i zaczął powoli znowu zbliżać się do mojej twarzy, ale drzwi do pokoju się otworzyły. Oczywiście kto miał takie wyczucie? Mój kochany braciszek.

- Ech.. Śniadanie. W sumie to już obiad, ale nieważne – spojrzał na nas karcącym wzrokiem.
- Już idziemy – powiedział blondynek i jeszcze zanim Josh wyszedł z pokoju on mnie pocałował.
Uwielbiałam jego pocałunki, czułam się wyjątkowa dzięki nim. Wstałam i udałam się do swojego pokoju, z którego wzięłam ubranie i udałam się do łazienki w celu odświeżenia się.

*perspektywa Josha*


Nadal jakoś nie mogę uwierzyć w to, że moja mała siostrzyczka już nie jest taka mała i w dodatku jej chłopakiem jest mój przyjaciel. O tym nigdy bym nie pomyślał, a tymczasem to istnieje. Chwilami dziwnie czuję się patrząc jak oni się przytulają albo całują, to jest dla mnie jakieś, takie… dziwne. Zszedłem po schodach i usiadłem z chłopakami przy stole.
- Josh wszystko w porządku? – zapytał Hazza.
- Tak tylko – zawahałem się.
- Tylko co? – zapytał Liam.
- Nie mogę uwierzyć w to, że ona tak szybko dorosła, to jest dla mnie trudne.
- Daj spokój, przecież wcale jeszcze nie jest taka stara – skomentował Lou.
Nagle po schodach zszedł blondyn i dosiadł się do nas. Wszyscy na niego spojrzeliśmy.
- Co? Coś nie tak? – zapytał spoglądając na nas.
- Ostatnio ten uśmiech wcale nie znika ci z twarzy – dokładnie przyjrzał mu się Zayn, na co on tylko wybuch śmiechem.
Do jadalni wpadła Katrin i usiadła z nami przy stole.
- To co jemy? – zapytała pocierając dłonie.
- Pizze – odpowiedział jej Liam z uśmiechem.
Ostatnio on też się jakoś dziwnie zachowuje. Cały czas pogrąża się w myślach albo uśmiecha. Wpatruje się w jakąś rzecz i nie reaguje na to, co do niego mówimy. To do niego niepodobne, ale gdy pytamy czy wszystko w porządku odpowiada, że tak. Widać, że coś się zmieniło, ale nie chce powiedzieć co. Siedzieliśmy i Tommo zaczął opowiadać żarty, więc wszyscy zaczęli się śmiać.

*perspektywa Katrin*

Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się na cały dom. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi, więc Dan wstał i poszedł je otworzyć, a po chwili wrócił z czterema opakowaniami pizzy i nowym wydaniem gazety. Pierwsza strona: „Niall Horan i Katrin Devine. To już oficjalne!” i oczywiście zdjęcia z wczorajszej randki. Nie przejmowaliśmy się tym, po prostu cieszyliśmy się sobą ignorując gazetę. Gdy wszyscy zjedliśmy usiedliśmy przed telewizorem i obejrzeliśmy kilka filmów. W połowie drugiego zobaczyłam, że Hazze coś dręczy i cały czas na mnie spogląda.
- Harry – zaczęłam i wszyscy spojrzeli na mnie, a oczy loczka błysnęły. – Możemy się przejść? Chciałam pogadać.
- Tak, jasne – odparł wstając z fotela.
Każdy był lekko zdezorientowany. Widać było zdziwienie na ich twarzach. Niall spojrzał na mnie pytająco, na co ja tylko pocałowałam chłopaka.
- Jesteście obrzydliwi – usłyszeliśmy Louisa. – Ej, Natrin my tu jesteśmy! Skończcie!
Odkleiłam się od blondyna, uśmiechnęłam się do niego i spoglądając na Louisa wybuchłam śmiechem, a następnie wstałam, aby iść pogadać ze Stylesem, który już na mnie czekał. Wyszliśmy i poszliśmy się przejść.
- Hazz, wszystko w porządku? – zaczęłam.
- Nie, Kat. Nic nie jest w porządku. Wszystko jest źle.
- Ale co się stało?
- Wszystko mnie przerasta – powiedział i na jego policzku pojawiła się pojedyncza łza, którą od razu starłam. 
- Nadal nie wiem o co chodzi – przytuliłam go. – Powiedz mi, a postaram się jakoś pomóc.
- Kat przerasta mnie to, że ludzie mają mnie za geja – wyrzucał z siebie płacząc. – Nie zrozumiesz tego. Wszyscy myślą, że  ja i Louis jesteśmy razem i cały czas nas obrażają, ale głównie mnie. Mam już dość, nie wytrzymuję tego.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, dlatego tylko mocno go do siebie przytuliłam. Byliśmy na jakimś odludziu, więc na szczęście nikt nie dowie się, że Harry płakał. Miał racje, to straszne, że ludzie go tak obrażają i nie potrafią odróżnić przyjaźni od romansu. Wyobrażałam sobie jak strasznie musi się czuć. Ciągle mocno go do siebie tuliłam, a on płakał coraz bardziej.

*perspektywa Harrego*


Cieszyłem się, że zauważyła, że coś jest nie tak i chciała ze mną pogadać. Musiałem się komuś wygadać, wiedziałem też, że pewnie ona tera po tym wszystkim nie wie, co mam mi powiedzieć, ale najważniejsze, że była bok i mnie wspierała. Robiła wszystko, żeby mnie uspokoić i z całej siły przytulała mnie do siebie. Teraz zazdrościłem Niallowi, że ma tak wyjątkową osobę jaką jest ona i żałowałem, że odpuściłem ją dla niego. Umawiałem się z Natalie, ale jednak ona nie dorasta Katrinie do pięt. Chyba nikt jej nie dorówna. Jest wprost idealna.
- Ej, no już. Wszystko się ułoży. Louis ma Eleanor, no i ty przecież spotykasz się z Natalie, niedługo wszystko ucichnie i zrozumieją, że jesteście tylko przyjaciółmi – starała się jakoś mi pomóc.
- Katrin – mówiłem przez łzy. – Ona powiedziała, że nie może ze mną być, bo boi się tego wszystkiego. Boi się, że Larry jest prawdziwy. Ona mnie zostawiła.
- Po prostu nie była ciebie warta. Nie załamuj się. Spójrz na Nialla, zobacz ile on czekał na kogoś wyjątkowego i znalazł mnie… Wiesz to chyba nie było dobre porównanie.
- Nie mów tak, czekał na kogoś wyjątkowego i znalazł kogoś naprawdę cudownego – spojrzałem w jej oczy.
- No nieważne. Chodzi o to, że o nim też było dużo plotek, prawda? On to przezwyciężył, więc i ty pokaż, że jesteś twardy, a wiem, że jesteś. Wszystko się ułoży. Pamiętaj, że gdyby coś to masz mnie, więc nie załamuj się tylko po prostu ze mną pogadaj.
- Dziękuję, jesteś wspaniała – uśmiechnąłem się, a ona starła łzę z mojego policzka.
- Nie ma sprawy, a teraz chodź. Wracamy do domu.

*perspektywa Katrin*


Wracaliśmy ulicami Londynu do domu, po drodze wstępując jeszcze do parku, bo tak jest budka z hot-dogami, a my trochę zgłodnieliśmy. Usiedliśmy na ławce i rozmawiając zjedliśmy posiłek. Ruszyliśmy dalej, zostałam trochę tyłu, bo zawiązywałam sznurówkę. Podniosłam się i chciałam dogonić Harrego, gdy ktoś zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto? – usłyszałam jakiś głos, ale go nie rozpoznałam.

3 komentarze: