niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 16



Odwróciliśmy się do tyłu i naszym oczom ukazała się grupa dziewczyn, która krzywo się na nas patrzyła. Zrobiło mi się trochę smutno, co najwyraźniej chłopak zauważył, bo dość szybko zareagował.
- Nie przejmuj się – szepnął i pocałował mnie w czubek głowy.
- Kiedyś się przyzwyczaję – powiedziałam równie cicho.
- Chodźcie chłopaki, na dziś wystarczy z wiadomych powodów – krzyknął i spojrzał na dziewczyny, które mierzyły mnie swoimi, krzywymi spojrzeniami.
Staliśmy na środku i czekaliśmy, aż chłopcy dokończą ostatnie autografy. Podbiegł do nas Hazza i objął mnie swoim ramieniem, a po chwili Louis na nas skoczył, przez co we czworo leżeliśmy na ziemi, a wszyscy dookoła zwijali się ze śmiechu, podobnie jak my. Josh, Zayn i Dan, gdy już opanowali śmiech pomogli nam wstać i wszyscy razem ruszyliśmy w kierunku czarnego busa.

- Mieliście mnie złapać – wypalił Lou, gdy już siedzieliśmy w samochodzie.
- Trzeba było nas uprzedzić – odparł Harry.
- Przynajmniej się pośmialiśmy – skomentował Zayn.
- Tak – dodał Dan. – Zdecydowanie najlepsze było jak lecieli.
Cały czas się śmialiśmy i gadaliśmy. Nawet nie zorientowaliśmy się, że już stanęliśmy pod hotelem. W końcu Niall zauważył, że stoimy i wyszliśmy z busa. Weszliśmy do recepcji, żeby odebrać klucze, ale nie potrafiliśmy dogadać się z recepcjonistką, ponieważ jak zobaczyła chłopców, to nie potrafiła przestać piszczeć.
- Chłopaki – krzyknęłam, żeby na mnie spojrzeli, a po chwili dodałam już ciszej. – Mam pomysł. Wy idźcie do schodów, a ja odbiorę te kluczę, okey?
- Jasne, tylko szybko – powiedział Liam i poklepał mnie po ramieniu.
Dziewczyna miała jakieś 19 lat, blond włosy do ramion i bardzo ostre rysy twarzy. Po jakichś 3 minutach, w końcu, się opanowała i mogłam z nią w spokoju porozmawiać. Nie zaliczam tej rozmowy do najmilszej jaką przeżyłam.
- Teraz mogę dostać te klucze? – zapytałam, gdy ta ochłonęła.
- Dlaczego mam ci je dać? – zmierzyła mnie wzrokiem.
- Może dlatego, że chcemy iść do pokoi?
- To nie znaczy, że dam ci te klucze.
- Nie rozumiem, najpierw wrzeszczysz jak opętana, a teraz nie wykonujesz swojej pracy. O co ci chodzi?


- O to, że do niego nie pasujesz?
- Naprawdę? Teraz będziesz mnie oceniała?
- Nie muszę, każdy tutaj już cię ocenił i nikt zbyt bardzo za tobą nie przepada – powiedziała i głupio się uśmiechnęła.
- Nie obchodzi mnie to.
- Nie wierzę ci. Każdy potrzebuje akceptacji do życia, a ciebie nikt nie akceptuje.
- Nie musisz mi wierzyć, po prostu daj te kluczę.
- Nie mów mi, co mam robić!
Gdy ona krzyczała do hotelu wszedł Paul i od razu karcąco zmierzył dziewczynę wzrokiem, a następnie spojrzał na mnie. Rozejrzał się w poszukiwaniu chłopaków i znowu skierował swój wzrok na mnie.
- Dlaczego ona na ciebie krzyczy?
- Dobre pytanie, też bym chciała wiedzieć – spojrzałam na blondynkę.
- Jak się nazywasz? – zwrócił się Paul do dziewczyny.
- Jenna Kirst – odpowiedziała, a po chwili dodała. – Niech pan nie mówi o tym szefowi, jeszcze jedno wykroczenie i mnie wyrzuci.


- Nie dziwię mu się – skomentowałam krótko.
- Dobrze, ale chyba powinnaś coś powiedzieć Katrinie, a nie mnie.
- Przepraszam – spojrzała na mnie niechętnie. – Tu są klucze do pokoi. Podała mi klucze do trzech pokoi i wbiła wzrok w Paula , który od razu doszedł do mnie i ruszyliśmy w stronę chłopaków. Po drodze opowiedziałam mu jak było. Stwierdził, że następnym razem dziewczyna powinna pomyśleć, co mówi i że uświadomi ją o tym, gdy będzie wychodzić. Znaleźliśmy chłopaków i razem pojechaliśmy na 10 piętro, na którym mieliśmy mieszkać. Weszliśmy do jednego z hotelowych pokoi i usiedliśmy na łóżkach, a Paul stał naprzeciwko nas.
- Dobra, a teraz posłuchajcie – zaczął. – Podpisywanie płyt zaczyna się o 16:00, a sam koncert o 18:00 i będzie trwał do 22:00. Dokładnie o 15:30 przyjedzie po was limuzyna. Rozumiem, że Katrin też jedzie?
- Oczywiście, że tak – odpowiedział szybko Niall.
- Tylko ona będzie za kulisami, czy któraś z dziewczyn jeszcze przyjeżdża?
- Właściwie to nie tylko ona – zaczął Josh. – Jest jeszcze pewien chłopak i chodzi o to, żeby ochrona wpuściła go do nas, gdy przyjdzie.
- Jak się nazywa? – zapytał Paul.
- Eryk Nowak – odpowiedziałam, bo wszyscy spojrzeli na mnie.
- Dobrze – powiedział notując. – O 14:30 będzie tu stylistka i zajmie się wami, żebyście jakoś wyglądali, więc bądźcie już o tej godzinie naszykowani. To już chyba wszystko. Do zobaczenia jutro.
- Cześć – odpowiedzieliśmy wszyscy i wyszedł.
- My chyba też już pójdziemy – powiedział blondyn i spojrzał na mnie znacząco.
- Naprawdę? Mi jest tu wygodnie – wyszczerzyłam się i położyłam na łóżku.

*perspektywa Nialla*


- Czyli w naszym pokoju będzie ci wygodniej – przerzuciłem ją przez ramię i wybuchłem śmiechem.
- No bez takich, puść mnie! – krzyczała śmiejąc się.

Po chwili wszyscy wybuchli śmiechem, a ja z nią na rękach wyszedłem z pokoju i zacząłem szukać klucza, co najwyraźniej od razu zauważyła Kat, bo wybuchła śmiechem.
- Postaw mnie to ci pomogę – mówiła przez śmiech.


- No nie wiem czy mogę.
- Oj, no proszę.
Spełniłem jej prośbę i postawiłem ją obok siebie, a ona z wielkim uśmiechem na twarzy wyjęła klucze z kieszeni i otworzyła drzwi. Jej telefon zaczął dzwonić, więc go odebrała.

*perspektywa Katrin*


- Hej Kitty – usłyszałam głos Eryka.
- No cześć. Wszystko na jutro jest już załatwione. Koncert zaczyna się o 18:00. Gdy będziesz na miejscu idź do ochroniarza i się przedstaw. Najlepiej jeżeli będziesz miał jakieś potwierdzenie, bo dość dużo osób chce się tam wedrzeć.
- Super. Strasznie się cieszę, że poznam ludzi, o których cały czas mówi Alex, no i twoich przyjaciół w jednym – w czasie gdy on mówił, Niall zaczął mnie łaskotać.
- Tak, ja też się cieszę, a oni są wspaniali – powiedziałam i wybuchłam śmiechem.
- Kitty, wszystko ok?
- Przepraszam, mam drobne problemy techniczne – mówiłam przez śmiech i szturchnęłam chłopaka, a ten od razu mnie podniósł. – Niall! Postaw mnie!
- Ja już znam te problemy – usłyszałam śmiech w słuchawce. – Widzimy się jutro. Pa.
- Okey, pa – krzyknęłam przez śmiech.
Rzucił mnie na łóżko i usiadł na mnie cały czas mnie łaskocząc, a ja nie mogłam opanować śmiechu, podobnie jak on. Jednak nie dawał za wygraną i cały czas łaskotał mnie bardziej.
- Już koniec – wydarłam się przez śmiech. – Proszę, już.
Wtedy ustąpił i położył się obok. Spojrzał na mnie i przyciągnął do siebie, a ja bez wahania się w niego wtuliłam. Tulił mnie do siebie tak mocno jakby bał się, że zaraz gdzieś zniknę. To było niesamowite.
- Kocham cię, wiesz? – zapytał po długiej chwili milczenia.
- Wiem i ja ciebie też – podniosłam głowę, żeby spojrzeć w jego oczy.
- Tak długo czekałem na kogoś wyjątkowego, a okazuje się, że byłaś tak blisko.
- Żałuję, że nie spotkaliśmy się wcześniej.
- Ja również, ale wreszcie po wielu próbach udało się cię do nas zaprosić – mówił wyraźnie dumny z tego powodu.
- Wielu próbach?
- Josh, próbował się z tobą kontaktować, ale nigdy nie było cię w domu.
- Oddzwoniłabym, gdybym tylko wiedziała.

- Teraz to już nieważne. Najważniejsze, że się udało i jesteś tutaj z nami wszystkimi, jesteś tutaj, ze mną – pocałował mnie.
Leżeliśmy tak bardzo długo cały czas rozmawiając. Około 23:00 zachciało mi się spać, więc poszłam wziąć prysznic. Wróciłam do łóżka, a blondyn poszedł do łazienki. Gdy wrócił wślizgnął się pod kołdrę tuż obok mnie i wtuleni w siebie zasnęliśmy.


Otwieram oczy i widzę swój dom. Jestem w swojej sypialni, sama, a na dole ktoś głośno krzyczy. Zbiegam na dół i dostrzegam Josha, ma nogę w gipsie i rozmawia z rodzicami. Podchodzę bliżej, a oni najwyraźniej mnie nie zauważają. Widzę, że Josh ma łzy w oczach, ale stara się nie płakać i opowiedzieć coś rodzicom.
- Jak to się stało? – pytał tata przytulając do siebie płaczącą mamę. – Dlaczego ona?
- To moja wina, przepraszam – powiedział Josh.
- Nie mów tak – wtrąciła mama. – Co się dokładnie stało?
- Byliśmy na imprezie. Za dużo wypiliśmy, a później wsiedliśmy na skuter i chcieliśmy wrócić do domu. Katrin siedziała z tyłu, a ja kierowałem. Przejechaliśmy trochę i zaczęliśmy gwałtownie przyśpieszać – tłumaczył brat, a łzy spływały mu po policzkach. – Nie potrafiłem zahamować, nie panowałem nad sterowaniem. Wtedy wpadliśmy w poślizg, skuter robił, co chciał. Wbiliśmy się w drzewo tylną częścią skutera i Kat, ona… Zginęła na miejscu, naprawdę nie chciałem.
- Co ty mówisz?! Ja tu jestem – krzyczałam i próbowałam dotknąć ramienia brata, ale na darmo.
- Przyjechała karetka, oni nawet nie próbowali jej ratować, powiedzieli, że już nie żyje, ja naprawdę nie chciałem jej zabić. Kocham ją, ale to był wypadek…
_____________________________________________

Dodaję 16 i jeżeli mi się uda to 17 będzie również dziś. Dziękuję za tak wielką liczbę wyświetleń, kocham was. *,*
Miłego czytania. ;3

3 komentarze: