środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 57.

Na białych krzesłach siedziało dwóch chłopaków, którzy dopóki nie weszłam do pomieszczenia zawzięcie o czymś dyskutowali. Po chwili, najwyraźniej słysząc dźwięk moich obcasów podnieśli wzrok i szeroko się uśmiechnęli.
- Cześć – powiedział blondyn szeroko się uśmiechając i podając mi dłoń. – Jesteś nowa?
- Cześć – odpowiedziałam i uścisnęłam jego rękę. – Tak. Katrin.
- David, a ten – wskazał na siedzącego chłopaka. – To Kuba.
- Miło cię poznać – powiedział z szerokim uśmiechem.
- Kuba? To chyba nie jest angielskie imię – spojrzałam na niego pytająco.
- Nie, jestem z Polski.
- Bracie! – rozdarłam się po polsku i uścisnęłam chłopaka.
- Widzę koleżanka polka – zaśmiał się odwzajemniając uścisk.
- Ej! No takie powitanie to i ja bym chciał – udawał obrażonego blondyn obok.
Zaśmiałam się i rozłożyłam ręce, a chłopak mnie lekko, po przyjacielsku oczywiście, przytulił. Chwilę pogadaliśmy i nagle mnie olśniło.
- Zaraz – zaczęłam. – Chris mówił, że pracuje tu pięć osób.
- No tak. Amelia powinna zaraz tutaj być, a Will dzwonił, że zaspał i będzie dopiero za jakąś godzinę znając jego, a ten piąty to sam szef – odpowiedział David.
- No rozumiem. Nie wiecie gdzie jest moje biuro? Chciałabym je zobaczyć.
- To tam – powiedział Kuba wskazując na karmelowe drzwi. – Obok jest moje.
- Czyli gdybym potrzebowała pomocy, wiem gdzie szukać.
- Dokładnie tak!
- U mnie też możesz jej szukać – wtrącił blondyn.
- Wiem, wiem. To ja idę się rozejrzeć.
Podeszłam do drzwi i lekko je pchnęłam. Moim oczom ukazało się całkiem duże biuro. Ściany były w kolorze kremowym i idealnie kontrastowały z czarnym, lśniącym biurkiem, przy którym stało duże, czarne, obrotowe krzesło. Podłoga była jasnobrązowa, a na niej był mięciutki, biały, duży dywan. Za biurkiem, które stało na wprost mnie była półka z książkami. Podejrzewam, że do szukania inspiracji. Na ścianie po lewej stronie było dużo okien, które rozświetlały i dawały ogromny efekt dla całego pomieszczenia. W rogu po prawej stronie od drzwi był ekspres do kawy, a na stoliku tuż obok niego kubek z moim imieniem. Jak uroczo. Podeszłam bliżej biurka. Było ono tak, że wygodnie można było na nim rysować. Po lewej stronie, przy jego końcu stał biały laptop. Pewnie potrzebny jest do przyjmowania emaili, natomiast po lewej stronie, również przy końcu stał koszyk z listami. W szafkach były różne płótna i przybory takie jak farby, flamastry, kredki, węgiel itp. Biurko miało około 2,5 metra długości i było dość szerokie. Usiadłam na bardzo wygodnym fotelu i wpatrywałam się w to wszystko. Tuż przede mną była koperta z moim imieniem i nazwiskiem. Wzięłam ją do rąk i otworzyłam.

Witaj Katrin!
Miałem osobiście oprowadzić cię po biurze i wyjaśnić jaka jest Twoja praca, ale niestety miałem coś ważnego i musiałem to załatwić. Dzisiaj jest Twój pierwszy dzień, więc nie musisz od razu brać się do pracy. Zapoznaj się ze wszystkim dookoła. Mam nadzieję, że spodobało ci się Twoje miejsce. Jak już pewnie zauważyłaś w koszyku są listy. To są różne zlecenia i listy od fanów studia, a niedługo także Twoich. Niebieskie koperty to praca, a białe fani. Pracujesz jak już mówiłem w środy i czwartki. W biurze jesteś od 12:00 do 17:00, ale nie musisz cały czas siedzieć w swoim pomieszczeniu. O godzinie 14:00 masz przerwę na coś do jedzenia, bądź kawę, jak kto woli. W recepcji, w której ktoś miał na Ciebie czekać, zazwyczaj siedzi Jessica, ale dziś ma wolne. Gdybyś miała pytania kieruj je do pozostałych. Życzę miłego dnia i mam nadzieję, że Ci się podoba u nas. xx


Uśmiechnęłam się pod nosem i schowałam z powrotem list do koperty, a następnie włożyłam go do pustej jeszcze szuflady na swoje rzeczy. Wzięłam jeden z niebieskich listów i już miałam go otworzyć kiedy usłyszałam pisk dochodzący z korytarza. Wybiegłam z biura i zobaczyłam dziewczynę z burzą czerwonych włosów, która ganiała jakiegoś burego kota. W końcu złapała go i odetchnęła z ulgą, a ja wybuchłam śmiechem widząc miny Davida i Kuby oraz przypominając sobie sytuację sprzed chwili. Na co dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem.
- Cześć, to ty jesteś ta nowa? – zapytała przechylając głowę.
- Ym.. No tak. Jestem Katrin – wyciągnęłam rękę w jej stronę.
- Katrin? Katrin Devine? – zapytała ściskając moją rękę z szeroko otwartymi oczami.
- Z tego, co wiem to tak.
- Nie wiedziałam, że Chris zatrudnił gwiazdę.
- Nie jestem gwiazdą.
- Jesteś. Wszyscy o tobie mówią, a tak w ogóle to jestem Amanda.
- Miło cię poznać.
- Przyjemność po mojej stronie – zaśmiała się.
- Tak właściwie to śliczny kotek, jak się nazywa?
- Nie wiem. Znalazłam go na ulicy i go przygarnęłam, a imię muszę mu jeszcze wymyślić.
- Zamierzasz z nim siedzieć w pracy? – zapytał blondyn.
- Masz coś przeciwko? Będzie w moim biurze.
- Jak chcesz. Będzie ciekawie jak ci narobi na dywan – zaśmiał się drugi.
- Jasne. Chciałbyś – powiedziała dziewczyna wywracając oczami.
Stałam z nimi wszystkimi i rozmawiałam jak ze starymi przyjaciółmi, gdy nagle z windy DOSŁOWNIE wypadł jakiś chłopak. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem widząc jak poszkodowany podnosi się z podłogi.
- Katrin to jest Will, Will to Katrin – przedstawiła nas sobie Am, gdy przestała się śmiać.
- Miło cię poznać, Katrin – podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
- Błagam mówcie Kat albo Kitty. Całe imię jest takie nudne.
- Spoko – powiedzieli razem.
- Właśnie! – Davida nagle olśniło. – Am, skąd wiedziałaś jak Kat ma na nazwisko?
- Nie wiesz kim ona jest?! – rozdarła się dziewczyna, a ja uderzyłam się z otwartej ręki w czoło słysząc oburzenie w jej głosie.
- Właściwie to ja też nie – dodał Will.
- Ja również – potwierdził Kuba.
- Boże. Czy wy nie macie w domu telewizorów ani gazet? To jest siostra perkusisty tego zespołu One Direction, no i dziewczyna Nialla Horana, który swoją drogą jest mega słodki.
- Ej! – oburzyłam się uderzając dziewczynę lekko w ramię.

*perspektywa Alex*

Cele na dziś:
1. Wstać.
2. Unikać spojrzeń Harrego.
3. Zrobić coś, by ten chłopak mnie znienawidził.
Tak, sądzę, że to dobry pomysł. Podniosłam leniwie swoje ciało z łóżka i powędrowałam pod prysznic. Po kilku minutach wróciłam do pokoju owinięta ręcznikiem. Założyłam jakąś luźną koszulkę leżącą w szafie i zeszłam na dół.
- Cześć chłopcy – powiedziałam mijając ich w salonie.
- Cześć Alex – odpowiedzieli zgodnie.
- Jak się spało? – usłyszałam charakterystyczną chrypę, przez którą przeszedł mnie lekki dreszcz.
- Nie wiem, spałam – odparłam oschłym tonem i rzuciłam się na naleśniki leżące w kuchni. – Chłopaki, gdzie Kitty?
- W pracy – odpowiedział Niall.
- Pracy? Jak to? – pytałam wchodząc do pomieszczenia, w którym oni się znajdowali.
- No Kat pracuje w studiu, gdzie będzie profesjonalnie wykonywała różne rysunki – poinformował mnie Zayn z szerokim uśmiechem.
- Interesujące, że dopiero teraz się o tym dowiaduję. Ciekawe jak sobie radzi i czy ma jakiś fajnych przystojniaków w pracy – zaczęłam gadać sama ze sobą.
- My ci nie wystarczamy? – usłyszałam Louisa.
- Przykro mi, ale ni zaspokajacie moich potrzeb – powiedziałam udając powagę, a później razem z chłopakami wybuchłam śmiechem. – Skoro jej nie ma to możemy na spokojnie porozmawiać o jej urodzinach. Lou, o której przyjedzie Eleanor?
- O 11:00 będzie na lotnisku.
- Świetnie odbierzemy obydwoje od razu. Ej, ale gdzie jest Danielle?
- Bierze prysznic. Zaraz powinna tu być – oznajmił Li i nagle do salonu weszła Dani.
- Właśnie! Wtajemniczcie mnie w te całe urodziny – powiedziała dziewczyna siadając obok mnie.
- No dobra – zaczęłam. – Więc...

*perspektywa Katrin*

Czas na pracę właśnie się skończył. Choć to nie była praca tylko raczej dzień zapoznawczy. Czyli tak naprawdę całą pracę zacznę dopiero w środę, co strasznie mnie ucieszyło. Mogłam wreszcie profesjonalnie oddać się temu, co kocham, choć nadal miałam wątpliwości czy się nadaję.
- To ja będę się zbierała – powiedziałam do nowych znajomym. – Do zobaczenia w środę!
- Cześć Kat! – odpowiedzieli równo i zrobiliśmy grupowego miśka.
Założyłam słuchawki i włączyłam Just One Last Time - Davida Guetty. Lubiłam tego wykonawcę. Po kilku minutach i kilku różnych piosenkach byłam pod drzwiami mieszkania. Wyjmując słuchawki weszłam do środka.
- Już jestem!
- Kitty, wreszcie – przywitała mnie Alex. – To opowiadaj, bo zżera mnie ciekawość.
- Ale, co mam mówić? – zapytałam nalewając sobie soku.
- Jak było?
- Genialnie. Mam cudowne biuro i pracuję w niesamowitej atmosferze z genialnymi ludźmi. Są strasznie sympatyczni i zabawni.
- Ile osób tam pracuje?
- Razem ze mną sześć.
- Ile chłopaków? Przystojni?
- Czterech, nawet – zaśmiałam się.
- Czyli jesteś tylko ty i jeszcze jedna dziewczyna na czterech chłopaków?! Genialnie!
- Jak to czterech chłopaków i tylko jedna dziewczyna? – nagle w progu pojawił się blondyn.
- Uu... Ktoś tu jest zazdrosny – zawyła Alex, ale po chwili zignorowała obecność chłopaka. – A ta dziewczyna jaka jest? Jak ma na imię? Ładna?
- Alex, spokojnie. Nie tak szybko. Zasypujesz mnie tymi pytaniami. Więc ma na imię Amanda, ma piękne, czerwone włosy i ogólnie jest sympatyczna i zabawna no i ładna, nawet bardzo.
- To niezła konkurencja – szturchnęła mnie blondynka, a ja uderzyłam się z otwartej ręki w głowę.
- W dalszym ciągu. Jak to czterech chłopaków?
- To ja opuszczam progi tego pomieszczenia, a wy sobie pogadajcie – puściła mi oczko i wyszła.
- Chyba nie jesteś zazdrosny? – zapytałam siedząc na blacie, a chłopak podszedł bliżej mnie.
- Nie jestem – odpowiedział pewnie, ale wyczułam, że kłamię.
- Nie umiesz kłamać kochanie.
- Nie kłamię.
- Znowu to robisz.
- Wcale nie.
- Właśnie, że tak – wyszeptałam i złączyłam nasze usta.
- Darujcie sobie – usłyszałam głos Louisa z progu.
- Cholera. Czy wy nie możecie dać nam choć trochę prywatności?! – zapytałam z wyrzutem.
- Przepraszam! Już sobie idę – odpowiedział, na co blondyn się zaśmiał, a następnie znowu złączył ich usta w delikatnym pocałunku.
- Jesteście zbyt idealni – tym razem głos Alex. – Myślałam, że się pokłócicie, a wy się całujecie.
- My się nie kłócimy – odpowiedział jej uśmiechnięty blondyn.
- Jesteście dziwni – powiedziała zrezygnowana i wyszła, a my wybuchliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy nadal w kuchni i rozmawialiśmy na różne tematy. Po jakimś czasie do kuchni wpadła Danielle, chciałam ją trochę lepiej poznać, więc zaproponowałam jej i Alex jutro zakupy i takie tam babskie pogaduchy, na co one ochoczo pokiwały głowami, że się zgadzają. W ostatniej chwili przypomniałam sobie o Perrie i wieczorem zadzwoniłam do niej z tą samą propozycją, na co ona również się zgodziła. Po telefonie do niej wzięłam prysznic i wtulona w blondyna zasnęłam.

Stoję na czymś w rodzaju sceny w teatrze. Plastikowe krzesełka przede mną są puste. Za mną jest zupełnie ciemno, stoję w ciemności, która zaczyna mnie przerażać. Nie mogę się ruszyć. Na rękach i nogach mam sznurki. Sama nie mogę nic zrobić. Nagle moja prawa dłoń unosi się ku górze, mimo iż wcale nie próbuję nią ruszyć. Sznurki... Jestem marionetką. Marionetką w niewłaściwych rękach.
- Pamiętasz? Mówiłem, że należysz do mnie – głos, który bardzo dobrze wrył mi się w pamięć powodując uczucie obrzydzenia. – Już zawsze będziesz moja Kitty...

Obudziłam się. To był tylko zły sen, jak dobrze. Spojrzałam na zegarek 10:00. Z dziewczynami umówiłam się na 13:00. Czyli jeszcze dużo czasu. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej ubrania. Po chwili byłam już w łazience, wzięłam długi i odprężający prysznic i ubrałam wybrany zestaw. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a rzęsy oczywiście umalowałam. Założyłam jeszcze swoje czarne trampki za kostkę i zeszłam na dół. Zjadłam naleśniki, które były w lodówce z nutellą i popijałam sok, gdy na dół zeszły Danielle i Alexandra. Spojrzałam na nie i uniosłam jedną brew.
- Żeście się odstawiły – skomentowałam.
- Nam też się podoba – zaśmiała się Dani, a Alex jej zawtórowała.
- Chodźcie, bo mamy 10 minut na dojście do centrum. Inaczej zostaniemy uduszone przez Pezz.
- Perrie z nami idzie? – zapytała blondynka.
- Tak, zapomniałam wam powiedzieć. Nie macie nic przeciwko, prawda?
- Pewnie, że nie. Tylko El brakuje – puściła mi oczko Dan, a ja już wiedziałam o co jej chodzi.
To tylko potwierdziło moje podejrzenia, że ona również sądzi iż Hazz powinien być z Alex. To ostatnie wypowiedziane przez nią zdanie było jednoznaczne, nie dało się go odebrać inaczej. Po kilku minutach dochodziłyśmy do centrum gdzie stała zdenerwowana Perrie. Gdy tylko nas zobaczyła podniosła ręce do góry, na znak czegoś w stylu "Boże, daj mi cierpliwość, bo je uduszę" na co wszystkie trzy się zaśmiałyśmy.
- Hej Pezz – przytuliłam blondynkę. – To ich wina. Musiały się wystroić, ale z tego co widzę to ty też to zrobiłaś.
- Zdaje ci się – odpowiedziała puszczając mnie i przytulając Dani. – Danielle, czemu nie poinformowałaś mnie, że przyjechałaś?!
- Przepraszam, ale jakoś nie miałam kiedy – zaśmiała się, a blondynka w tym czasie przytulała Alex.
- To co? Podbijamy sklepy? – zapytała Alexandra.
- No pewnie! – odpowiedziały Pezz i Dan.
- Może najpierw chodźmy na kawę? – zapytałam.
- Nie! Najpierw sklepy – rozdarły się i pociągnęły mnie w stronę centrum.
Już od pierwszego sklepu wszystkie szalały po sklepach, a ja tylko opierałam się o ścianę w każdym sklepie i przyglądałam się ich podbojom. Sama do tego doprowadziłam. Zakupów mi się zachciało. Właściwie to chciałam jakoś się z nimi zgadać, ale mogłam się domyślić, że jak przyjdę z trzema typowymi dziewczynkami do sklepu to nic dobrego z tego nie wyniknie.
- No i co ja najlepszego zrobiłam? – zapytałam sama siebie wzdychając. – Dziewczyny! Może teraz do następnego sklepu?
- Jasne! Idziemy! – zawołała Pezz i udałyśmy się dalej.
W większości sklepów, które odwiedziłyśmy nie było nic, co by mi się podobało. Wszystko było takie... dziewczęce. Nie lubię takich rzeczy, ale dziewczyny było w siódmym niebie, więc postanowiłam im nie przeszkadzać. Rozejrzałam się jeszcze raz po sklepie i dostrzegłam...
_________________________________________

no to mamy kolejny rozdział. ;)
jak wam się podoba nowy wygląd? ^^
jak myślicie, kogo zobaczyła? xd
czekam na wasze propozycje.
miłego czytania. ;3

4 komentarze: