Obudziłam się wtulona w blondyna, NORMA. Ale jednak coś było inne niż zwykle, może to, że spaliśmy na niewygodnej kanapie w salonie, przez co mój krzyż dawał się we znaki, ale cóż, tak to jest jak się nagle zasypia, ale miałam prawo, po tak ciężkim dniu. Powoli się podniosłam i rozejrzałam. Pustki, a zegarka obok nie ma. Pewnie jeszcze wszyscy śpią. Skierowałam swoje zaspane ciało do kuchni, bo strasznie chciało mi się pić. Weszłam do kuchni. Stała tam dziewczyna. Dość wysoka brunetka, ze ślicznymi włosami, stała zamyślona, wpatrzona w okno, nawet nie zauważyła, że weszłam do pomieszczenia. W mojej głowie siedziało tylko jedno pytanie – kim ona jest?
- Cześć – zaczęłam niepewnie. – Jestem Katrin, a ty...
- Eleanor – przerwała mi i uśmiechnęła się promiennie, po czym podeszła i lekko mnie przytuliła. – Miło cię wreszcie poznać.
- Mi ciebie również – odpowiedziałam z uśmiechem.
Wyjęłam z szafki dwie szklanki i nalałam sobie i dziewczynie soku, po czym wypiłyśmy go duszkiem. Siedziałam i rozmawiałam z dziewczyną, była sympatyczna. Polubiłam ją. Śmiałyśmy się cały czas i nagle poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Hej kotku – powiedziałam do osoby, która mnie przytulała. – Wcześnie dziś wstałeś.
- Kotku? Jak ładnie do mnie mówisz – usłyszałam zachrypnięty śmiech za uchem.
- Harry, idioto. To nie było śmieszne – odwróciłam się, uderzyłam chłopaka w ramię i skrzyżowałam ręce na brzuchu mierząc loczka wzrokiem. – Myślałam, że to Niall.
- Czyli żart się udał – zaśmiał się głupio, a w progu pojawił się blondyn.
- Wcale nie – pokazałam pierwszemu z nich język, a do drugiego z uśmiechem podeszłam i delikatnie się w niego wtuliłam.
- Nie było cię obok, przestraszyłem się – wyszeptał całując mnie w czoło.
*perspektywa Nialla*
- Nie masz, o co skarbie – wyszeptała po chwili, na co ja tylko mocniej ją do siebie przytuliłem.
Jak to nie mam o co? Właśnie, że mam. Boję się, że stracę najważniejszą osobę w moim życiu, ale przecież jej tego nie powiem. Nie chcę, żeby się zamartwiała. Muszę ją chronić za wszelką cenę. Tuliłem ją do siebie i starałem się nie dawać po sobie poznać, że zaczyna mnie przerastać ta cała sytuacja. Delikatnie odsunęła się ode mnie i popatrzyła na mnie tymi, swoimi, cudnymi, brązowymi tęczówkami, do których mam ogromną słabość. Wpatrywała się chwilę prosto w moje oczy, po czym lekko się uśmiechnęła, co od razu odwzajemniłem.
- Oni tak zawsze mają gdzieś, że jest ktoś poza nimi? – zapytała nagle Elka, gdy Hazza stanął obok niej, swoją srogą nawet nie wiedziałem, że tam są.
- Tak. Zdążyliśmy się przyzwyczaić – zaśmiał się.
- Słodcy są – skomentowała z szerokim uśmiechem brunetka.
- Wiemy to – wtrąciła Kat i zaczęła się śmiać, na co poprzednia zareagowała tak samo.
- Może zjemy na mieście? – zapytałem nagle Katrin, na co ona szerzej się uśmiechnęła.
- Pewnie, czemu nie – zaśmiała się słodko i ucałowała mój policzek. – Daj mi 20 minut i idziemy.
*perspektywa Katrin*
Wbiegłam na górę i od razu powędrowałam do szafy. Wybrałam strój i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, wyprostowałam włosy i umalowałam rzęsy, po czym wyszłam z pomieszczenia. Wzięłam z łóżka telefon, który wcześniej tam rzuciłam i otwierałam drzwi w tym samym czasie, co blondyn naprzeciwko, na co obydwoje się zaśmialiśmy. Cóż za wyczucie. Zeszliśmy na dół. Elka i Lou też gdzieś wychodzili, ale oni szli do jakiejś restauracji, a my zdecydowaliśmy się na Nando's. Wyszliśmy z domu i szliśmy w ciszy, nie była to krępująca cisza, po prostu w ciszy cieszyliśmy się sobą. Co chwilę zerkałam na chłopaka, a on w tym samym czasie spoglądał na mnie. Uśmiech nie schodził z naszych twarzy, a gdy nasze spojrzenia się spotykały, kąciki ust zarówno moje jak i chłopaka zdecydowanie wędrowały ku górze.
*perspektywa Louisa*
Przechodziliśmy ruchliwymi ulicami miasta cały czas trzymając się za ręce i rozmawiając. Strasznie za nią tęskniłem i nadal nie mogłem uwierzyć, że jest tuż obok mnie. Nienawidzę się z nią rozdzielać, ale ona nawet nie chce słuchać o tym, że mogłaby u nas zamieszkać. Twierdzi, że nie będzie moją utrzymaną i to jej stała wymówka, a ja tak bardzo chciałbym mieć ją cały czas przy sobie.
- Skarbie, ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała nagle przerywając moje rozmyślania.
- Oczywiście, że tak.
- Jakoś nie widzę.
- No dobrze, przepraszam, zamyśliłem się. To, co mówiłaś?
- Pytałam, czy zawieziesz mnie jutro na lotnisko.
- Jutro?
- Tak.
- Dlaczego? Gdzie wylatujesz?
- Musze wracać do domu. Praca wzywa, ale niedługo się zobaczymy, prawda?
- Mam nadzieję – powiedziałem smutno, na co ona się zatrzymała.
- Ej, damy radę, pamiętasz? Razem możemy osiągnąć szczęście.
- Kotku – przytuliłem ją do siebie. – Strasznie cię kocham. Musisz już wracać?
- Ja ciebie też i dobrze o tym wiesz. Niestety tak.
- Dlaczego nie możesz zamieszkać z nami?
- Rozmawialiśmy już o tym Lou. Kocham cię, ale nie zgodzę się na to.
*perspektywa Katrin*
Siedzieliśmy przy stoliku i czekaliśmy na jedzenie, które przed chwilą zamówiliśmy. Po chwili już je dostaliśmy i wzięliśmy się za konsumowanie go, jednak ani na chwile nie przestaliśmy rozmawiać i rozśmieszać siebie nawzajem. Uwielbiam takie wyjścia, ogólnie uwielbiam chwile spędzone z nim sam na sam z nim. Nagle mój telefon zaczął dzwonić, wyjęłam go, a na ekranie pojawił się napis – zastrzeżony. Nie chciałam psuć sobie humoru, więc odrzuciłam i o dziwo więcej nie dzwonił, więc schowałam komórkę.
- Mam dla ciebie niespodziankę – zaczął Niall z szerokim uśmiechem.
- Powinnam się bać?
- Hm, w sumie to nie. Oczywiście zawsze możesz ją odrzucić, decyzja należy do ciebie.
- Ale najpierw mi powiedz, o co chodzi – zaśmiałam się.
- Więc, razem z Joshem umówiliśmy ci spotkanie z jedną z osób, które pracują w studiu rysunku i mogłabyś zająć się tym na poważnie.
- Jak to?
- Mają zapotrzebowanie na artystów, a ty zdecydowanie nią jesteś.
- Przecież ja się nie nadaje.
- Skarbie widziałem twoje dzieła i jestem innego zdania.
- Na pewno moje bazgroły, by się nie spodobały.
- Twój brat pokazał mu portret, który narysowałaś gdy miałaś 12 lat. Tylko ten rysunek miał, ale mężczyzna był pod ogromnym wrażeniem.
- On nadal go ma? – powiedziałam czując jak moje oczy zaczynają błyszczeć.
- Ma go zawsze przy sobie.
- Pewnie jest już trochę zniszczony, narysowałam go tak dawno w dodatku na zwykłej kartce z zeszytu i to prawie 5 lat temu.
- Trochę jest, ale zawsze ma je w portfelu złożone obok twojego zdjęcia.
- Ma moje zdjęcie w portfelu?
- Tak. Twoje, waszych rodziców i naszego zespołu, ale twoje jest największe.
- To słodkie – uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
Cały czas myślałam teraz o tym, że mimo tych prawie 3 lat rozłąki on cały czas miał w portfelu moje zdjęcie. Przed wyjazdem go nie miał. Ba! On nawet portfela nie miał, a co już mówić o zdjęciach. Porozmawialiśmy jeszcze trochę siedząc przy jednym ze stolików w lokalu, aż zaczęły zlatywać się fanki i zapytałam czy możemy wracać. Nie miałam ochoty dziś słuchać jak one wrzeszczą na jego widok. Wstaliśmy więc i wyszliśmy kierując się dłuższą drogą, by jeszcze trochę czasu spędzić razem. Spacerowaliśmy różnymi ulicami i byliśmy tak pochłonięci rozmową, że nie zwracaliśmy uwagi na fakt, że cały czas ktoś robił nam zdjęcia. Ważne, że byliśmy my. Wpadliśmy jeszcze po drodze do Starbucksa, kawa stamtąd jest naprawdę niesamowita. Wyszliśmy z naszymi napojami i już kierowaliśmy się w stronę domu, gdy poczułam jak ktoś na mnie skoczył. Przestraszyłam się i momentalnie puściłam rękę chłopaka próbując utrzymać równowagę i nie runąć na chodnik, aż w końcu mi się to udało. Odwróciłam się i zobaczyłam rozbawioną Pezz, która razem z Niallem nie mogła opanować śmiechu. Co by było gdybym była w szpilkach, to wolę sobie nie wyobrażać.
- Naprawdę bardzo zabawne! Przestraszyłaś mnie – mówiłam z wyrzutem.
- Przepraszam – mówiła przez śmiech. – Ale jak was spokojnie wołałam to nie reagowaliście!
- To ty nas wołałaś? – tym razem udzielił się blondyn.
- Tak! Cały czas. W końcu zareagowałam inaczej.
- Nigdy więcej tak nie mów – pogroziłam jej palcem, a później rozłożyłam ręce i zaczęłam się śmiać. – A teraz chodź tu, bo się stęskniłam.
Blondynka od razu się do mnie przytuliła i dała buziaka w policzek, a następnie lekko uścisnęła Horana. Okazało się, że idzie do Milkshake City, bo jest umówiona z Zaynem. Porozmawiała z nami jeszcze chwilę, a później skręciła w inną uliczkę. Nie żegnała się z nami, bo twierdziła, ze jeszcze się zobaczymy, co nie ukrywam, że bardzo mnie ucieszyło. Lubiłam ją, nawet bardzo. Gdy nas zostawiła buzie nawet na chwilę nam się nie zamykały. Zmierzaliśmy dalej w stronę domu, gdy przed nami zobaczyłam Dylana. Zobaczył mnie i od razu na jego twarzy pojawił się ten głupi uśmiech, po czym przyśpieszył i po chwili stał naprzeciwko mnie. Widziałam jak gotowało się w blondynie dlatego delikatnie ścisnęłam jego dłoń na znak, żeby znalazł spokój. Postanowiłam zignorować szatyna, więc wyminęłam go, tym samym zbliżając się do Niallera i szliśmy dalej, a on za nami. W dodatku cały czas coś głośno gadał. W końcu stanęłam na środku chodnika podirytowana całą sytuacją i odwróciłam się do szatyna.
- Możesz za nami nie łazić? – zapytałam spokojnie.
- Może idę w tę samą stronę? – uśmiech nie znikał z jego przebrzydłej twarzy.
- W takim razie idź pierwszy.
- Nie, mi się nie śpieszy
Po tych słowach to we mnie się zagotowało. Zacisnęłam ręce w pięści i czym prędzej się odwróciłam, żeby nie patrzeć już na tamtego człowieka, o ile można go tak nazwać. Podeszłam i wtuliłam się w blondyna, żeby opanować gniew, a on delikatnie ucałował mnie w czoło.
- Tak, więc ptaki śpiewają – zaczął swój monolog Dylan. – Ja wszystko widzę, słoneczko świeci, nadal jesteś moja, ciepło dziś i tak do mnie wrócisz, niebo jest bezchmurne, jeszcze cię dorwę...
- Och, no zamknij się – powiedziałam znudzona. – Niall proszę chodź stąd.
- Jasne skarbie, chodźmy – chwycił moją dłoń i ruszyliśmy, a upierdliwy kompan za nami.
- Pamiętam dokładnie tę imprezę, gdyby nie chłopaki to bym się tam nie pojawił, ale mnie namówili. Pamiętam jak wypatrzyłem cię w tłumie, pamiętam jak wylałaś na mnie sok i wtedy cię pocałowałem – słyszałam jego irytujący głos.
- Chcę tylko, żeby się zamknął – mówiłam patrząc w niebo. – Czy ja naprawdę o tak wiele proszę?
- Pamiętam jak wpadliśmy do basenu, bo zbyt dużo ilość alkoholu we krwi nie pozwoliła nam zachować równowagi i...
- Jeżeli zaraz nie zamkniesz tej jadaczki to obiecuję ci, że o własnych siłach do domu nie dotrzesz – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Czułam jak ciśnienie mi podskakuje i bałam się, że zaraz zrobię coś czego mogę żałować, ale nie potrafiłam się opanować. Jego głos, głupi śmiech, sam on tak bardzo mnie denerwował. Nialler najwyraźniej dostrzegł, że cała się gotuję. Na szczęście do naszego mieszkania zostało wyminąć tylko trzy duże domu, by znaleźć się przy bramie i zaczerpnąć stoickiego spokoju. Niestety nie było mi to dane.
- Pamiętam jak pobiłaś się z tamtą dziewczyną, biłaś się o mnie – powiedział najwyraźniej dumny z siebie.
Teraz przesadził. Nie chciałam, żeby Niall znał ten rozdział z mojego życia, był on najgorszy jaki ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić. Skończyłam z nim, bynajmniej starałam się jak mogłam, ale teraz wszystko powracało. Przez niego. Już nie potrafiłam nad sobą panować. Puściłam rękę blondyna i zacisnęłam swoje, małe dłonie w pięści tak mocno, ze poczułam wbijające się paznokcie w skórę. Odwróciłam się i szybkim krokiem kierowałam się w stronę szatyna, który nadal stał z głupim uśmiechem. Widząc to jeszcze bardziej zachciało mi się zmyć go z jego twarzy. Zamachnęłam się i...
___________________________________________
łohoho. to się rozpisałam. xd
sądzicie, że Kat uderzy Dylana?
no ciekawe, co sądzicie. xd
dziena za ponad 3200 wyświetleń. *,*
miłego czytania. ;3
Haha niech mu przywali. Należało mu się ;D
OdpowiedzUsuńZgadzam się ! Należy mu sie :P A rozdział cudowny ♥
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak, niech go uderzy! Należy mu się i to bardzo. :D
OdpowiedzUsuńCudny rozdział :*
Niech przywali!!!
OdpowiedzUsuń>fajny giff z Perrie :p<
Fajnie piszesz, masz całkiem duży talent! (niech El z nimi zamieszka!)
Nominowałam Cię do TVB, więcej na see-my-dreams.blogspot.com
L.
Cudo <3
OdpowiedzUsuńNiech wali :D