poniedziałek, 11 marca 2013

Rozdział 27.


- Naprawdę chce? – zapytał, a w jego oczach błysnęła iskierka nadziei.
- Tak – powiedziała podając mu telefon. – Też chcesz?
- Pewnie – wziął ode mnie telefon i zaczął rozmawiać wychodząc z pomieszczenia.
Wyjaśniłam chłopakom kto dzwoni i o co chodziło, bo przez cały czas mówiłam po polsku, więc nic nie zrozumieli. Gdy już wszystko im powiedziałam pobiegłam na górę. Założyłam buty i marynarkę i zeszłam do czekającego już na mnie chłopaka. Po chwili już byliśmy w drodze do kina. Opowiedziałam mu o tym, że mama chciałaby go poznać, na co jego twarz się rozpromieniła.
- Mam pomysł – powiedział nagle, a ja spojrzałam na niego pytająco. – W poniedziałek rano wyjedziemy najpierw do moich rodziców, na 3 dni, a później do twoich i sobotę wieczorem wrócimy do Londynu, tak, żebym mógł zdążyć na wywiad w niedzielę.
- Naprawdę sądzisz, że to może się udać? – zapytałam pełna euforii.
- Oczywiście, że tak. Jeżeli tylko się zgodzisz.
- Pewnie, że się zgadzam, jesteś najlepszy – powiedziałam i mocno go przytuliłam, a on pocałował mnie w czubek głowy.
- Jak uroczo – powiedział jakiś reporter, zrobił nam zdjęcie i uciekł, a my wybuchliśmy śmiechem.
Byliśmy akurat przed wejściem do kina, ale nagle podbiegło do nas kilka dziewczyn prosząc o autografy i zdjęcia. Zrobiliśmy to o co nas prosili i w spokoju udaliśmy się na seans. Blondasek wybrał mój ulubiony rodzaj, czyli horror i mimo, że się go wcale nie bałam to cały film siedziałam wtulona w niego. Po filmie poszliśmy na shake i wracaliśmy spacerkiem do domu. Dzień był wspaniały, jak każdy spędzony w jego towarzystwie. Weszliśmy do domu, gdzie przywitała nas wielka fala śmiechu. Od razu wszystkie  spojrzenia spoczęły na nas. Byli wszyscy, oprócz Louisa. Poduszki były porozrzucane po całym domu, a oni tarzali się po kanapie.
- A gdzie Lou? – zapytałam unosząc jedną brew.
- Wyszedł do Eleanor – mówił przez śmiech Zayn.
- Zapytałabym z czego się tak śmiejecie, ale chyba wolę nie wiedzieć. Jestem zmęczona, idę się położyć.
- Jest dopiero 23:00 – spojrzał na mnie Josh. – Tak wcześnie idziesz spać?
- Braciszku, spędziłam pół dnia na szpilkach, jestem wykończona.
- Dobranoc – krzyknęli chórkiem.
- Wezmę prysznic i przyjdę – szepnął ledwo słyszalnie blondyn i złożył pocałunek na moich ustach.
- Czy tylko mnie tak trochę zemdliło? – oczywiście to Harry.
- Bardzo zabawne Styles – rzuciłam go poduszką leżącą na podłodze i z szerokim uśmiechem wchodziłam po schodach. – Dobranoc!
Rzuciłam szpilki obok szafy i od razu poszłam do łazienki. Odprężyłam się i przebrałam w koszulkę do spania. Położyłam się pod kołdrą i wzięłam laptopa, aby sprawdzić, czy ktoś nie napisał. Była wiadomość od Alex, przez co od razu się uśmiechnęłam.

„Jesteś kochana, dziękuję za wszystko. Powiedz mi dokładnie kiedy mam tam być, tylko poinformuj mnie wcześniej, bo muszę się spakować. Już nie mogę się doczekać naszego spotkania. xx”

Ja również już chciałam, żeby była obok. Strasznie za nią tęskniłam. Poza tym mam przecież być z blondynem w Warszawie, więc  zobaczymy się wcześniej niż planowałyśmy. Szybko jej odpisałam.

„Wszystko załatwione! Lot masz 1 sierpnia o 13:00. Poza tym będę z Niallem w Polsce w przyszłym tygodniu. Zorganizujesz coś, żebym się z każdym przywitała? xx”

Była dostępna, więc chwilę popisałyśmy.

*perspektywa Nialla*

Po skończonym prysznicu zszedłem jeszcze na dół, bo strasznie chciało mi się pić. Nalałem sobie soku, który duszkiem wypiłem i wbiegłem po schodach do pokoju Kat. Wszedłem i zobaczyłem śpiącą na łóżku dziewczynę. Wyglądała przesłodko. Uwielbiałem takie widoki jak ten. Odgarnąłem jej kosmyk włosów z twarzy i położyłem się obok niej, delikatnie się w nią wtulając. Tak bardzo lubiłem mieć ją przy sobie…

*perspektywa Harrego*

Leżałem na łóżku i rozmyślałem, co mogę zrobić. Nic nie przychodziło mi do głowy, a to było dość dziwne. Musiałem coś wymyślić… Może jakaś zdrada? Ale jak mam to upozorować skoro on nie wychodzi bez niej z domu?! W dodatku dziś spędził z nią cały dzień. Nawet nie mam jak z nią pogadać i jakoś nastawić przeciwko niemu. Może to jednak nie ma sensu? Może są ze sobą szczęśliwi? Kto wie. Jednak, może będzie szczęśliwsza ze mną? Przecież zawsze trzeba próbować, prawda? Tak bardzo chciałbym, żeby wszystko było tak jak to sobie wyobrażałem, żeby była tylko moja i żeby to we mnie wtulała się zawsze we śnie. Chciałem mieć ją obok. Nie poddam się, muszę walczyć!

*perspektywa Katrin*

Obudziłam się w samo południe. Chłopak nie spał tylko bawił się moimi włosami. Podniosłam głowę i ujrzałam jego błękitne, pełne euforii tęczówki. Dostałam buziaka na przywitanie i leniwie ściągnęliśmy się z łóżka, by zejść na śniadanie.
- Długo nie śpisz? – zapytałam podnosząc się.
- Jakieś pół godziny.
- Mogłeś mnie obudzić.
- Nie. Tak ślicznie wyglądałaś.
- Oo – powiedziałam i przytuliłam go. – A teraz chodź. Pewnie umierasz z głodu.
Zeszliśmy na dół, w kuchni siedział Josh, Dan i Zayn. Liam i Louis siedzieli w salonie. Blondyn zrobił nam tosty i siedliśmy zajadając się nimi.
- Kat, możemy pogadać? – zapytał nagle brat, a ja miałam złe przeczucia.
- Jasne, tylko zjem i pójdę się ubrać.
- Okey, to ja będę czekał tutaj – powiedział i dalej pił coś z kubka.
Dokończyłam posiłek i pobiegłam na górę. Było dość chłodno, więc zdecydowałam się na rurki i bluzę. Wzięłam przygotowany zestaw i ruszyłam do łazienki. Po skończonym prysznicu, wysuszyłam włosy, które po długim namyśle zostawiłam rozpuszczone i założyłam czarną czapkę. Przeszukiwałam pokój w poszukiwaniu moich czarnych vansów. Jeden leżał przy szafie, a drugie znalazłam… pod łóżkiem. Tak to już jest jak się rzuca butami, gdzie popadnie. Gotowa zeszłam na dół. Josh na mnie czekał z poważnym wyrazem twarzy. Poinformowaliśmy chłopaków, że wychodzimy i udaliśmy się na spacer. Brat odezwał się dopiero, gdy minęliśmy bramę naszego domu.
- Nie musisz się obawiać – spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. – Chciałem po prostu pogadać, jak za dawnych lat.
- Nie takich dawnych. Pamiętam te nasze rozmowy. Mogliśmy przegadać całe noce, a nigdy nie brakowało nam tematów – rozmarzyłam się.
- Ściągnąłem cię tutaj, bo mi tego brakowało, ciebie mi brakowało, a odkąd tu jesteś to nasza pierwsza rozmowa.
- Dziękuję, że mnie tu zaprosiłeś. Ten wyjazd naprawdę odmienił moje życie.
- Zauważyłem. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i że to Niall jest twoim chłopakiem. Mam pewność, że on cię nie zrani.
- Nawet nie wyobrażasz sobie jak ważna jest dla mnie twoja akceptacja.
- Masz racje, nie wyobrażam – zaśmiał się. – Ale nadal chwilami nie mogę się pogodzić z tym, że już nie jesteś tą małą dziewczynką, którą mama, co wieczór siłą zabierała z piaskownicy do domu na noc.
- Pamiętam jak zawsze krzyczałam, że chcę tam zostać na noc – patrzyłam w niebo. – Albo gdy ulepiliśmy wielki zamek.
- Tez to pamiętam, a pamiętasz jak prawie zakopaliśmy kota pani Monroe?
- Pewnie, że tak. Ewentualnie jak wykopaliśmy mamie wszystkie kwiaty, bo potrzebny był nam czarny piasek – zaśmiałam się, a on zareagował tak samo.
- Wspaniałe wspomnienia.
- Ale chyba nie o to chodzi w naszej rozmowie, prawda?
- Nie. Mama zapytała, czy do nich pojadę i chciałem zapytać, czy masz ochotę pojechać tam ze mną?
- Kiedy? – zapytałam ucieszona.
- W poniedziałek.
- Josh, przykro mi, ale ja w poniedziałek jadę z Niallem do Mullingar.
- Naprawdę? – spojrzał na mnie zaskoczony.
- Tak, na 3 dni, a następnie jedziemy na 3 dni do Warszawy.
- To cudownie!
- Naprawdę? Skąd ta zmiana nastroju?
- Chodzi o to, że Niall zawsze mówił, że nie przedstawi dziewczyny swoim rodzicom dopóki nie będzie miał pewności, że to ta jedyna. On cię traktuje naprawdę poważnie, kocha cię.
- To dobrze, bo ja jego również.
- Cieszę się, że znalazłaś sobie kogoś odpowiedniego.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Na ile jedziesz do rodziców?
- W czwartek po południu będę od nich wyjeżdżał.
- My w czwartek rano do nich przyjedziemy, więc jeszcze się zobaczymy.
- Rodzice wiedzą?
- Nie. To ma być niespodzianka. Zrób coś, żeby załatwili sobie cały tydzień urlopu, ale nie mów, że przyjeżdżam. Chcę ich zaskoczyć.
Rozmawialiśmy bardzo długo cały czas spacerując po okolicach. Poczułam się tak, jak te kilka lat temu, gdy spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu. Brakowało mi ich, ale teraz wszystko nadrobiliśmy. Wpadliśmy jeszcze do Starbucksa na kawę i dalej spacerowaliśmy.
- Patrz, czy to nie Katrin? – usłyszałam głos za sobą.
- Boże, to rodzeństwo Devine – wrzasnęła jakaś dziewczynka na całą ulicę.
Na te słowa zbiegło się kilka dziewczyn. Tylko kilka z nich chciało autografy, więc Josh je rozdawał.
- Chciałabym mieć takiego brata – powiedziała do mnie niższa o głowę blondynka.
- Jest cudowny, każdy by takiego chciał.
- Miałam kiedyś brata, ale miał wypadek i umarł – po jej twarzy spłynęła łza.
- Nie płacz – przytuliłam ją do siebie i otarłam łzę. – Pewnie nad tobą czuwa.
- Bardzo mi go brakuje.
- On cały czas jest obok ciebie i jest z ciebie dumny.
- Tak sądzisz? – zapytała i spojrzała w moje oczy.
- Ja to wiem. Jesteś dzielna, widzę to.
- Jesteś niesamowita.
Przytuliła mnie i odeszła z koleżanką zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Dzielna dziewczynka, jej brat nie żyje, a ona się nie załamuje, nie wiem czy poradziłabym sobie na jej miejscu. Z rozmyślań wyrwał mnie głos brata, który stwierdził, że chyba czas już wracać, bo robi się ciemno. Robiło się już chłodno, więc wracaliśmy szybkim krokiem do mieszkania. Zobaczyliśmy uchylone lekko drzwi, a gdy wychodziliśmy na pewno je zamykaliśmy. Lekko zaniepokojeni zbliżyliśmy się do nich. Josh wszedł pierwszy i…
_______________________________________

hej, hej. przepraszam, że tak późno, ale przepisywanie rozdziału na komputer trochę mi zajęło, a mój "zdolny" braciszek usunął mi te gotowe do dodania. -,-'
no cóż. miłego czytania. ;3

5 komentarzy:

  1. I co dalej ? o.O next next ! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej ;d Zaczyna prowadzić drugiego bloga. Zapraszam ;) http://insideoffame.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohhh god,zaczelam dzisiaj czytac i nie moglam sie oderwac od twojego opowiadanie.
    Błaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaagam pisz jak najszybciej ,bo chyba zwaruje<3

    OdpowiedzUsuń