- Przeginasz Devine! – rozdarłam się i szybko pożałowałam wypowiedzianych słów.
- Patrzcie! To Katrin Devine! – krzyknęła jakaś dziewczyna i w naszą stronę zaczął biec tłum ludzi.
Kitty cały czas była w full capie, na którym miała jeszcze kaptur z założonej, szarej bluzy, więc nikt jej nie rozpoznał, ale gdy wykrzyczałam jej nazwisko od razu wszyscy ją rozpoznali. Rzucili się na moją przyjaciółkę i prosili ją o autografy, zdjęcia oraz inne tego typu rzeczy, a ja stałam obok i patrząc na morderczy wzrok dziewczyny kierowany w moją stronę wybuchłam śmiechem.
- No cóż Kitty, widzimy się w domu – powiedziałam z uśmiechem i wyszłam z parku.
- Alex! Policzymy się! – usłyszałam jeszcze w tle.
Szybko przemierzyłam odległość z parku do domu i spokojnie weszłam do willi. Wszyscy od razu spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem, a ja ignorując ich spojrzenia poszłam do kuchni i nalałam sobie soku, by się napić. Nagle do kuchni wpadli wszyscy pozostali domownicy.
- Dobra. Gdzie zakopałaś Kat? – pierwszy odezwał się Louis, a ja aż zakrztusiłam się sokiem.
- Spokojnie – powiedział Josh klepiąc mnie po plecach.
- Co zrobiłaś z Kat? – zapytał loczek. – Nie zabiłaś jej, prawda?
- Dlaczego miałabym zabić moją przyjaciółkę?
- Bo to ty – wyjaśnił Dan, na co zgromiłam go wzrokiem. – Znaczy, nieważne.
- Alex, ale poważnie. Gdzie ona jest? – pytał Zayn.
- W parku – odpowiedziałam, a oni wytrzeszczyli oczy.
- W parku?! Sama?! – zapytali równo, a właściwie to się wydarli.
- No przecież nie ze mną skoro jestem tutaj.
- Alex, zwariowałaś?! – rozdarł się Niall, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. – Dylan jest wszędzie, a ty zostawiasz ją samą w parku?! Ten psychol łazi za nią krok w krok!
- Dylan? – wyplułam sok, którego przed chwilą się napiłam.
- Tak! – rozdarli się, a ja tylko jeszcze usłyszałam trzask drzwi, Niall po nią poszedł, a ja szybko wybiegłam i dogoniłam chłopaka.
*perspektywa Katrin*
Już powoli zaczynałam mieć dość podpisywania tych kartek i sztucznych uśmiechów do zdjęć, ale czego się nie robi dla tak słodkich ludzi. Byli tacy mili i mówili tak dużo słodkich rzeczy.
- To kto następny? – zapytałam oddając ostatnią karteczkę małej dziewczynce.
- Może ja? – usłyszałam ten charakterystyczny głos, prze który zadrżałam.
Nic nie odpowiedziałam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Dylana, a obok niebo stał Ashton. Dziwne... Ten chłopak powoli stawał się wierną kopią szatyna. Sam się na to godził. Jakże mi go szkoda. Wydawał się być w porządku, a tu takie rozczarowanie. Dookoła mnie już nie było nikogo, bo ostatnia mała dziewczynka pobiegła do mamy pokazując jej karteczkę. Była słodka, a mała kartka z moim imieniem i nazwiskiem tak bardzo ją uszczęśliwiła. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Dylana, na co ten tylko się wyszczerzył, a ja zrobiłam jakiś grymas.
- To jak dasz mi autograf? Moja gwiazdeczko? – szczerzył się szatyn.
- Jakże mi przykro, spóźniłeś się – powiedziałam z udawanym smutkiem.
- Co robisz tu sama Kitty? Znajomi cię zostawili?
- Nie twój interes Dylan – udawałam twardą, a w środku piszczałam ze strachu.
- Ashton – zaczął chłopak. – Może się zabawimy, co ty na to?
- Jasne, czemu nie – wyszczerzył się blondyn i zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie zbliżaj się do mnie – zareagowałam, gdy szatyn zrobił krok w moją stronę.
- Widzę, że chcesz się bawić tak jak kiedyś – zaśmiał się głupio.
- Czego ty chcesz?
- Ciebie Kitty.
- Dlaczego akurat ja?
- Nie wiem. Po prostu na ciebie wypadło. Ashton, bierz ją.
Blondyn posłusznie dał kilka kroków w moją stronę, a ja odruchowo cofałam się o taką samą liczbę. Coraz bardziej się bałam. Był zbyt blisko. Poza tym ich było dwóch, a ja sama. Nie miałam szans.
- Ashton, dlaczego dajesz sobą pomiatać? – zapytałam dalej się cofając.
- To nie pomiatanie. Mamy umowę.
- Jaką?
- Nie mogę ci powiedzieć, ale jesteś jej częścią – uśmiechnął się złowrogo i przyśpieszył.
- Zostaw mnie! – krzyknęłam, gdy trzymał mnie za ramiona.
- Zostaw ją idioto! – usłyszałam krzyk kilka metrów ode mnie.
Spojrzałam w stronę, z której dobiegał i zobaczyłam Alex w towarzystwie Nialla. Na twarzy Dylana wymalował się wielki szok, wymieszany z... przerażeniem? Natomiast na twarzy Ashtona dezorientacja.
- Johnson?! – pytał Dylan.
- Jak widzisz Black. W całej okazałości. Teraz nakaż temu idiocie puścić Kitty i to natychmiast.
- Ash, puść ją.
- Co?! Zwariowałeś?! – spojrzał na niego chłopak.
- Puść ją do cholery, bo nie przeżyjesz.
- Jasne, bo ja się boję takiej małej blondyneczki. Co ona mi niby zrobi?
- Ashton idioto! Ta mała blondyneczka ma czarny pas w karate i może cię jednym ruchem zabić, więc puść Kitty i zabieraj stąd swoją dupę. Nie chcę cię mieć na sumieniu!
- To ty masz sumienie? – wtrąciła Alex mierząc szatyna wzrokiem.
- Jeszcze się policzymy – szepnął blondyn i mnie puścił, a następnie szybkim krokiem stanął obok swojego "kolegi".
- Johnson, zaraz może nie być tak przyjemnie – przemawiał szatyn, a w tym czasie do mnie podszedł Niall.
- Co mi zrobisz Black? – zaśmiała się dziewczyna.
- Mógłbym wiele zrobić...
- Ale się mnie boisz – przerwała mu śmiejąc się. – To jaki pas ostatnio zdobyłeś Black? Masz wreszcie ten upragniony, pomarańczowy czy oblałeś?
W tym momencie zacisnął dłonie w pięści i podszedł bliżej blondynki. Wiedziałam, że teraz się nie powstrzyma i będzie chciał ją uderzyć, ale ona wie co robi. Najpierw chciał ją uderzyć, ale dziewczyna skutecznie się odsunęła i spróbowała go kopnąć, niestety uniknął ruchu o teraz była jego kolej. Spróbował uderzyć, ale kolejny unik. Alex szybkimi ruchami obaliła przeciwnika i wstała spoglądając na niego z kpiną.
- Pamiętasz jaka jest pierwsza zasada karateki? – zapytała, ale chłopak tylko masował obolałe miejsca nie trudząc się odpowiedzią. – Tylko w obronie własnej, bądź osoby, która jest w niebezpieczeństwie. Jesteś niczym Black, dlatego cię wywalili.
Wszystkiemu przyglądałam się razem z Niallem, który widocznie był w szoku, ale jego szok w porównaniu do miny Ashtona był niczym. Chyba jeszcze nie dotarło do niego to, co przed chwilą się stało. Alex podeszła do mnie i Horana, ale po chwili została odwrócona do nas tyłem. Dylan. Odwrócił ją twarzą do siebie, ale dziewczyna szybko zrzuciła jego rękę z ramienia i nie dała mu dojść do słowa.
- Posłuchaj mnie uważnie. Jeszcze raz spróbuj mnie tknąć, a będziesz miał tę rękę złamaną w trzech miejscach. Trzech! Rozumiesz! – pokiwał twierdząco głową. – A teraz zbieraj się stąd, bo nie mam ochoty patrzeć na twoją mordę.
Chłopak odwrócił się na pięcie i oddalił się w stronę wyjścia z parku. Nialler dalej stał obok mnie z otwartą buzią natomiast ja przybiłam z Alex piątkę i przytuliłam ją mocno z szerokim uśmiechem.
- Przepraszam, że cię samą zostawiłam – powiedziała robiąc smutną minkę.
- Nie gniewam się – zaśmiałam się i zamknęłam buzię Niallera śmiejąc się. – Skarbie, bo ci mucha wleci.
- Alex – wydukał nagle blondyn. – Czy ty właśnie? Co? Jak to się stało? Ty i on... Skopałaś właśnie dupę Dylanowi. Wymiatasz!
- Dzięki Niall – zaśmiała się.
*perspektywa Alex*
Szybkim krokiem wracaliśmy do domu. Niall cały czas śmiał się z miny Dylana, gdy leżał na ziemi. No cóż nie powiem, że ja nie, bo naprawdę to wspomnienie mnie rozwalało. Między innymi dlatego zaczęłam trenować, żeby nie nazywali mnie "małą blondyneczką, której nikt się nie boi". Gdy tylko weszliśmy do domu, wszyscy rzucili się na Kitty. Wyglądało to przekomicznie. Weszłam do kuchni, a właściwie to chciałam wejść, ale na kogoś wpadłam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam te przeklęte zielone tęczówki. Cholera! Bo akurat teraz zachciało mi się iść do kuchni. Wpatrywałam się w nie jak zaczarowana, to samo robił on. Jak gdyby utonął w moich oczach, a ja w jego. Nie wiem ile tak staliśmy. Minutę, pięć, a może nawet dwadzieścia. Nie wiedziałam, utonęłam, byłam gdzieś na dnie. Mój brzuch rozsadzała jakaś dziwna siła, której jeszcze nigdy nie czułam, a moje dłonie zaczęły drżeć. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Najgorsze jest to, że dzieje się tak, gdy on jest w pobliżu... Oderwaliśmy od siebie wzrok dopiero, gdy usłyszeliśmy głośne "uu..." od reszty mieszkańców.
- I z czego tak wyjecie? – zapytałam spoglądając na nich.
- My nic nie chcemy sugerować, czy coś – przemówiła Kitty robiąc serce z rąk, a ja zmierzyłam ją morderczym spojrzeniem.
- Kat, chowaj się! Ona morduje cię wzrokiem – wrzeszczał Lou, a ja pokiwałam tylko głową i wyminęłam loczka w przejściu.
Oparłam się tyłem o blat i piłam sok, który wcześniej zostawiłam na szafce. Wpatrywałam się w ścianę i przypominałam sobie te cudowne iskierki w zielonych, wypełnionych szczęściem tęczówkach. Tak mi się wydawało, że szczęściem. Nie umiem czytać z oczu, a tym bardziej osobom, z którymi nie mam dobrego kontaktu. To Kitty zawsze wiedziała, co ktoś czuje poprzez jedno spojrzenie w jego oczy. Wystarczyło tylko tyle. Nie dało się nic przed nią ukryć, co czasami strasznie mnie irytowało, ale i tak ją kochałam. Jest dla mnie jak siostra. Tacy sami są teraz dla mnie chłopcy. Szybko się z nimi zżyłam. Nie licząc Harrego. On nadal dość często podziwia moją szafę od środka. Ostatnio nawet prawie wyrzuciłam go prze okno, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam i opanowałam swoje nerwy. Chwilami mam go ochotę złapać i udusić gołymi rękami. W dodatku na szykowanie przyjęcia urodzinowego Kitty chłopaki specjalnie kazali mi razem z nim odebrać Eryka z lotniska. Przynajmniej tyle dobrego, że będę z nim sama tylko w jedną stronę i na pewno nie dam mu prowadzić. Widziałam jak jeździ i za żadne skarby nie wsiądę do jego auta, gdy on będzie za kierownicą. Na szczęście mam zrobione prawo jazdy. Został tylko tydzień, a na razie wykonana jest dopiero połowa zadań z naszej wielkiej listy. To przyjęcie będzie niezapomniane. Siedziałam zamyślona, gdy nagle usłyszałam jak ktoś odchrząka zwracając na siebie uwagę. W progu stał loczek i wpatrywał się we mnie. Wywróciłam oczami nie chcąc łapać z nim kontaktu wzrokowego, bo to mogłoby się źle skończyć.
- O czym tak myślisz? – zapytałam, gdy jego wyraz twarzy zaczął się dziwnie zmieniać, wtedy spojrzał mi prosto w oczy i chyba to, co w nich zobaczył go nie usatysfakcjonowało. – Mówiłam ci już, żebyś tak na mnie nie patrzył.
- Nie łudzę się. Wiem, że mnie nie kochasz.
- Nie kocham – potwierdziłam, chociaż sama nie byłam pewna swoich słów, a on skutecznie zmniejszył odległość między nami i teraz stał na wyciągnięcie ręki ode mnie.
- Ale będę o to walczył. W życiu bowiem istnieją rzeczy lub osoby, o które warto walczyć do samego końca. Ty jesteś tego warta.
Wpatrywał się we mnie, cały czas. Przeszywał mnie wzrokiem podkreślając dokładnie każde słowo. Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie potrafiłam. Natomiast jakiś cichy głosik w głowie, kazał mi się do niego przytulić. Gdy skończył przemawiać wyszłam z pomieszczenia i pobiegłam na górę. Weszłam do swojego pokoju i od razu otworzyłam okno, a następnie usiadłam na nim wpatrując się w zachmurzone niebo. Jest już 22:07, a ja siedzę i gapię się w gwiazdy, a moje myśli krążą wokół niego. Co się ze mną dzieje?
*perspektywa Katrin*
Siedziałam z chłopakami w salonie i śmiałam się z żartów Louisa. Nagle przyszedł Hazz i usiadł na jednym z wolnych miejsc. Głośno westchnął i oparł się o kanapę udając, że słucha swojego przyjaciela. Przyglądałam mu się uważnie.
- Hazz, co jest? – zapytałam spokojnie i wszystkie oczy skierowały się na chłopaka.
- Znasz to uczucie? – zapytał z dziwnym grymasem na twarzy?
- Jakie?
- Kiedy patrzysz na kogoś i wiesz, że on nie czuje tego, co ty – zamilkł i spuścił wzrok nerwowo bawiąc się rękawem swetra. – Pójdę już spać. Bredzę. Zmęczony jestem.
Odprowadziłam zdołowanego chłopaka wzrokiem i dalej oglądałam telewizję. Trzyma go na dystans, bo się boi. Po tym, co zrobił Adam, boi się znowu pokochać. To dlatego go odtrąca.
- Kat? – szturchnął mnie Lou.
- Tak? zapytałam spoglądając na niego?
- Wszystko dobrze? – zapytał Liam.
- Tak, jestem tylko trochę zmęczona. Idę spać – ziewnęłam i wstałam z łóżka.
- Jesteś pewna, że wszystko w porządku? Dopiero 23:00 – kontynuował Zayn.
- Miałam ciężki dzień – uśmiechnęłam się lekko i poszłam do schodów.
- Czekaj, też idę – powiedział Niall podnosząc się z kanapy.
- To chodź – uśmiechnęłam się szeroko i weszłam na górę.
Wzięłam szybki prysznic, a później czekając na blondyna przeglądałam facebooka. Poodpisywałam znajomym, a resztę wiadomości oczywiście ignorowałam. Zaproszeń do znajomych również przybywało. Przyznam, że zaczęło mnie to denerwować. Oni chyba nie sądzą, że się z nimi zaprzyjaźnię przez Internet. Bez przesady. Wyłączyłam laptopa i wtuliłam się w poduszkę. Po chwili przyszedł Horan i wtulona w niego, zasnęłam... Nie było mi dane się wyspać, bo obudziły mnie krzyki i skakanie po łóżku.
- Jedziemy na wywiad! Wstawaj! – wrzeszczała Alex skacząc po łóżku.
- Daj mi spokój! Ja śpię! Nigdzie nie jadę!
- Kitty! W tej chwili się podnieś, albo dziś w nocy będziesz spała na mokrym łóżku!
- Nie odważysz się – powiedziałam otwierając jedno oko.
- Tak sądzisz? Wiesz wiadro mam już naszykowane – odpowiedziała cwaniacko się uśmiechając.
- Wstawaj! Masz 30 minut, bo jedziemy z chłopakami na wywiad – piszczała podekscytowana.
- Dobra, już wstaję – wymamrotałam i zsunęłam się z łóżka. – Alex. Jakbym weszła w to wiadro to już byś nie żyła.
- Ups. Już je zabieram.
- Czyli naprawdę chciałaś to zrobić?!
- Wiesz... Niełatwo cię dobudzić – zaśmiała się i z wiaderkiem pełnym wody wyszła z pokoju.
- Jak jaz nią wytrzymuję? – zapytałam sama siebie i wybrałam szybko strój. Nie przygotowywałam go zbyt długo, przecież to nie ja będę siedziała przed kamerą, prawda? Poszłam do łazienki i ubrałam się. Wróciłam do pokoju i zaczęłam suszyć włosy, gdy usłyszałam krzyk...
______________________________________________
no to mamy trochę inną stronę Alex. xd
spodziewalibyście się?
miłego czytania. ;3
"On nadal dość często podziwia moją szafę od środka. Ostatnio nawet prawie wyrzuciłam go prze okno, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam i opanowałam swoje nerwy. Chwilami mam go ochotę złapać i udusić gołymi rękami."-to mnie rozwaliło!
OdpowiedzUsuńhahahaha! dobra jesteś XD!
ciekawe kto krzyczy? pewnie Louis bo nie ma marchewek :)
czekam na kolejny :D
Pisz kolejne. Alex jest niezła.. ;D I idealnie pasuje do Kat. Dopełniają się w 100 % ;*
OdpowiedzUsuńJeju! Ja bym faceta do szafy nie wpuściła...
OdpowiedzUsuńRozdział boski <3
Mmmm.. :D Alex i Harry :D Extra rozdział ! Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuń