~środa~
Stałam przed lusterkiem wiążąc włosy w eleganckiego koka, po czym wypuściłam z niego
kilka bocznych pasemek. Efekt nawet mnie zadziwił. Jednak mój wygląd nie pozwolił zapomnieć mi o tym, co za chwilę się wydarzy. Mam stanąć twarzą w twarz z koszmarem, a raczej dwoma koszmarami, które więziły mnie jeszcze kilkanaście dni temu. Niesamowicie się denerwowałam. Fakt, że mają jednego z najlepszych adwokatów w całym mieście wcale mi nie pomagał. Kobieta podobno przegrała tylko dwie rozprawy, a w pozostałych oskarżeni byli uniewinnieni, bądź wypuszczeni na warunkowe. Jednego byłam pewna - Dylan nie może dostać warunkowego, gdyż już je ma. Za ostatnie przetrzymywanie mnie dostał dwa lata w zawieszeniu na pięć. Odetchnęłam z nadzieją, że w jakiś sposób wylecą ze mnie wszystkie negatywne emocje, ale to nie pomogło. Mój oddech był zdecydowanie zbyt przyśpieszony, a wizje wypuszczanych na wolność Ashtona i Dylana cały czas mnie zadręczały. Jedno wiem na pewno - za nic w świecie nie chcę, żeby oni wyszli stamtąd wolni, to byłby mój koniec.
- Kitty, musimy już iść – oznajmiła Alex wchodząc do mojego pokoju.
- Wiem – szepnęłam, a blondynka weszła do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Ej, nie stresuj się. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
- Mam taką nadzieję.
- Przesadzasz. Chodź, wszyscy już czekają. Twoi rodzice pojechali już do sądu, bo musieli coś jeszcze załatwić.
- Alex – zatrzymałam wypowiedź dziewczyny, a ona spojrzała na mnie pytająco. – Rozprawa będzie po angielsku, czy po polsku?
- Angielski. Przecież, gdyby była po polsku, to Ashton nic by nie zrozumiał.
- No tak. Całkowicie zapomniałam, że on jest z Anglii.
- Spakowałaś się już?
- Tak. Wszystko już zrobiłam. Chodźmy.
- Jasne – uśmiechnęła się pokrzepiająco i ruszyła do drzwi.
***
Serce waliło mi jak oszalałe. Stałam pod drzwiami sali sądowej i mocno wtulałam się w ramiona blondyna, który przytulał mnie od tyłu. Na korytarzu było pełno reporterów, którzy cały czas robili zdjęcia. Na szczęście dookoła nas było pełno ochroniarzy, których ściągnął Paul. Po chwili zauważyłam wielki szum po prawej stronie. Spojrzałam tam, żeby dowiedzieć się, co się dzieje i wtedy zobaczyłam ich. Byli prowadzeni przez czterech policjantów, a przed nimi szła kobieta w średnim wieku. Ubrana w ołówkową spódnicę za kolano, białą, idealnie wyprasowaną koszulę oraz marynarkę w kolorze spódnicy blondynka szła z uniesioną głową. Wyglądała na pewną siebie. Stanęła przed wejście, po czym zmierzyła mnie wzrokiem i weszła na salę, a tuż za nią wprowadzeni byli oskarżeni. Jeden z policjantów poinformował mnie, że muszę być obecna na sali od samego początku oraz, że za równe pięć minut wszystko się zacznie. Zadrżałam słysząc tak krótki czas.
- Spokojnie – wyszeptał Horan, gdy patrzyłam jak reporterzy zajmują miejsca na sali. – Oni robią za widownię. My będziemy mogli tam wejść dopiero, gdy nas wywołają. Dasz sobie radę.
Kończąc swoją wypowiedź pocałował mnie w czubek głowy, po czym weszłam na wielką salę. Wszystko było tak przerażające. Starałam się nie patrzeć w prawą stronę, by nie napotkać wzroku któregokolwiek z nich. Jakimś cudem mi się to udało. Szybko zajęłam miejsce na ławce i wbiłam wzrok w splecione na kolanach dłonie.
- Panna Devine? – usłyszałam nad sobą męski głos.
Szybko podniosłam wzrok i napotkałam pełne troski spojrzenie mężczyzny, który wczoraj zbierał moje ostateczne zeznania. Jest to starszy, wysoki blondyn, o krótko ściętych włosach i dużych okularach na nosie. Prokurator Tomasz Urbański jest odpowiedzialna za skazanie Ashtona oraz Dylana.
- Tak? – zapytałam otrząsając się.
- Powinnaś zając miejsce obok mnie. Jesteś osobą pokrzywdzoną w całej sprawie, czyli jesteś po tej samej stronie, co ja ponieważ chcesz, aby tamci ludzie zapłacili za to, co ci zrobili – mówił, a ja pokiwałam twierdząco głową. – Proszę, zajmij miejsce, a ja za chwilę do ciebie dołączę.
Wstałam z ławki i usiadłam na dostawionym krześle obok prokuratora. Zauważyłam wielką teczkę podpisaną jako #12964, co chyba oznaczało numer rozprawy, a pod nim moje nazwisko oraz nazwiska oskarżonych. Siedziałam przez chwilę, która dla mnie zdawała się być wiecznością. Wgapiałam się w blat biurka, byleby nie podnieść wzroku i nie widzieć ich twarzy. Nagle wszystko się zaczęło. Wszyscy wstali, a na salę wszedł sędzia Michał Artur Klonowski razem z ławą przysięgłych, po czym wszystko nabrało tępa.
- Witam wszystkich. Sąd okręgowy rozpoczyna rozprawę. Stawili się oskarżeni Dylan Black oraz Ashton Kirst doprowadzeni z aresztu śledczego wraz z adwokatem...
- Izabelą Howard – kobieta wstała i skinęła głową w kierunku sędziego.
- Oraz prokurator...
- Michał Klonowski – tym razem to mężczyzna wstał i skinął głową.
- Na sali obecna jest również nieletnia pokrzywdzona Katrina Devine – czytał sąd, na co ja przytaknęłam. – W takim razie otwieram rozprawę sądową i udzielam głosu panu prokuratorowi.
- Oskarżam Dylana Blacka oraz Ashtona Kirsta o to, że dnia dwunastego listopada dwa tysiące dwunastego roku uprowadzili nieletnią Katrinę Devine oraz przez jedenaście dni przetrzymywali ją w domku letniskowym na obrzeżach miasta. Oskarżam ich również o wielokrotną przemoc fizyczną jak i psychiczną na nieletniej – dokończył, po czym zajął miejsce.
- Dziękuję. Oskarżeni wysłuchali treści oskarżenia, czy przyznajcie się do zarzucanego wam czynu?
Jedno pytanie. Na ogół proste, tak samo jak prosta jest na nie odpowiedź. Jednak nigdy nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.
- Nie – odpowiedzieli równo, na co ja pierwszy raz skierowałam na nich swój wzrok.
Od razu nawiązali ze mną kontakt wzrokowy i widząc moją reakcję na twarzach obu pojawił się zwycięski uśmiech. Jednak wszystko, co zadziwiające, odrażające i złe, miało wydarzyć się później. Po krótkiej przemowie sądu i upomnieniu o mówieniu prawdy na pierwszy ogień poszedł Dylan. Zaczął zeznawać, że tego dnia, kiedy zaszantażował mnie bym się z nim spotkała w ogóle się nie widzieliśmy. Nie mogłam uwierzyć, w to, że tak dobrze szło mu kłamanie. Następnie przesłuchiwali Ashtona, który cały czas się jąkał i nie potrafił poprawnie skleić zdania, ale trzymał wersję swojego poprzednika. Gdy on skończył, nadeszła moja kolej. Wiedziałam, że tuż po mnie będzie Niall, który ogląda wszystko na ekranie małego telewizora na zewnątrz i wyobrażam sobie jak zaciska pięści w geście irytacji.
- Nazywasz się Katrin Joanna Devine, masz 17 lat i mieszkasz z rodzicami w Warszawie – czytał sędzia, gdy stałam przy barierce dla świadków.
- Tak – przytaknęłam.
- Dobrze. Na sali jest obecna również psycholog.
- Jestem wysoki sądzie – usłyszałam łagodny, kobiecy głos za sobą.
- W takim razie możemy zaczynać. Katrin opowiedz nam, co się stało dnia dwunastego listopada około godziny dwudziestej czterdzieści?
- Wyszłam z domu, żeby pójść do parku.
- Po co tam szłaś? – zapytała adwokat.
- Ponieważ dostałam wiadomość, w której zostałam zaszantażowana, że jeżeli nie pojawię się o danej godzinie w parku, to ucierpią moi znajomi.
- Pragnę przypomnieć, że komórka z ową wiadomością została dołączona do rozprawy i jest to dowód numer jeden – wtrącił prokurator.
- Co się później stało?
- W parku... Ja... Oni... – nie mogłam wydobyć z siebie normalnego zdania i cały czas się jąkałam.
Czułam na sobie ich palące spojrzenie, przez które nie mogłam się opanować. Ręce zaczęły mi się trząść i nie mogłam wydobyć z siebie żadnego zdania, tylko pojedyncze wyrazy, które nie miały żadnego ładu ani składu.
- Wysoki sądzie wnoszę o wyprowadzenie oskarżonych z sali na czas zeznań pokrzywdzonej – udzielił się prokurator.
- Panie Jurnes, panie Burn proszę o wyprowadzenie oskarżonych – zarządził sąd, po czym obydwaj zostali wyprowadzeni. – Katrn? Czy teraz dasz radę zeznawać?
- Ja... Chyba tak.
- Więc opowiedz nam, co się wtedy stało.
- Pamiętam, że w parku było bardzo ciemno. Nikogo nie widziałam. Szłam cały czas przed siebie i wtedy usłyszałam jego głos za sobą.
- Czyj głos?
- Dylana.
- Tak po prostu rozpoznałaś jego głos? – zakpiła adwokat.
- Po wydarzeniach, które miały miejsce rok temu? Jego głos rozpoznam na końcu świata – powiedziałam pewnie, po czym zauważyłam jak sędzia pokazuje mi, abym kontynuowała. – Jak się odwróciłam to on stał niedaleko mnie. Przestraszyłam się i chciałam się cofnąć, by stał dalej, ale wtedy wpadłam na Ashtona. Bałam się. Wiedziałam, że jeżeli czegoś nie zrobię, to wszystko nie skończy się dobrze, więc próbowałam uciekać. Biegłam przed siebie po mokrej trawie, ale chwilę później któryś z nich mnie złapał. Piszczałam i próbowałam się wyrwać. Krzyczałam tak głośno, że aż bolało mnie gardło, ale oni nie zwracali na to uwagi. Jeden z nich mnie niósł. Później pamiętam tylko mocny ból głowy i to jak powoli zapadała ciemność. Gdy się obudziłam, to byłam w jakimś pomieszczeniu, a moja głowa krwawiła. Nie wiem jak długo tam byłam. Wiem, że to było straszne. Oni cały czas przychodzili. Bili mnie, krzyczeli, że jestem nikim, że już zawsze będę z nimi – wyrzucałam z siebie nie zwracając uwagi na łzy, które płynęły po moich policzkach. – Mówili, że nie ucieknę, że stamtąd nie ma ucieczki. Gwałcili mnie, cały czas. Wiem, że tam było bardzo zimno i głośno. Cały czas zza ścian słyszałam ich krzyki, bardzo głośne. Prawie wcale nie byli cicho. Czasami nawet, gdy już zaszło słońce i cały pokój był taki ciemny, to oni krzyczeli jeszcze głośniej, a później było już jasno i wtedy oni przychodzili i wszystko zaczynało się na nowo...
Przerwałam, gdy usłyszałam jak drzwi sali z impetem się otworzyły. Nie odwróciłam się. Trwałam w takiej samej pozycji cicho łkając. Po chwili poczułam jak czyjeś ramiona oplatają moje ciało i przyciągają do siebie, po czym poczułam znane mi perfumy. Mocno wtuliłam się w chłopaka i płakałam w jego koszulkę, nie zwracając uwagi na to, że wszyscy się na nas gapią.
- Może zróbmy chwilę przerwy – poprosił prokurator.
- Dziesięć minut przerwy – zarządził sędzia pukając młotkiem, po czym wyszedł z sali.
Poczułam jak Horan mnie unosi i w jakimś kierunku, po czum usiadł i posadził mnie na swoich kolanach, po czym mocniej mnie objął i kołysał w ramionach, aż zaczęłam się powoli uspokajać. Panika powoli uchodziła ze mnie, zapewne dzięki obecności blondyna.
- Cii... Jestem tu. Już jest dobrze – szeptał.
- Dziękuję – odszepnęłam.
- Za co?
- Za to, żer jesteś tutaj. Ze mną.
- Nie dziękuj, skarbie. Już nigdy cię nie opuszczę.
Po chwili z powrotem byliśmy na sali. Niall nie musiał już jej opuszczać, a ochrona dostawiła mu krzesło tuż obok mnie, więc przez dalszą część cały czas trzymał mnie za rękę. Pomijając chwilę, gdy musiałam dokończyć swoje zeznania i oczywiście, gdy to on został poproszony. Później po kolei byli wzywani nasi przyjaciele. Wszystko minęło w ekspresowym tempie i w końcu nadeszła pora na wyrok.
- Wyrok w imieniu Rzeczypospolitej polskiej, sąd okręgowy po rozpoznaniu sprawy Dylana Blacka oraz Ashtona Kirsta uznaje ich za winnych porwania nieletniej Katriny Devine, przetrzymywania jej oraz znęcania się zarówno psychicznego jak i fizycznego na nieletniej i skazuje Dylana Blacka na 10 lat więzienia, a Ashtona Kirsta na umieszczenie nieletniego w zakładzie poprawczym do ukończenia dwudziestego pierwszego roku życia. Proszę usiąść – dokończył sędzia, po czym wszyscy zajęli swoje miejsca. – Na początku nie mogłem uwierzyć w to, że tak młodzi ludzie dopuścili się tak poważnego czynu. Gdy dostałem opinię od psychologa na temat nieletniej, byłem w szoku. Jak mogliście wyrządzić taką krzywdę tej dziewczynie, że była zdolna popełnić samobójstwo, byleby od was uciec? Wasza kara powinna być jeszcze większa, jednak wierzę w to, że zarówno w więzieniu jak i w zakładzie poprawczym zrozumiecie, jak złe było to, co zrobiliście. To wszystko w tej sprawie. Dziękuję państwu, zamykam rozprawę.
Po wyjściu sędziego Ashton i Dylan zostali wyprowadzeni z sali, po czym po kolei opuszczała ją publiczność, a na końcu ja z przyjaciółmi oraz ojcem Dylana, który piorunował mnie wzrokiem, przez co jeszcze mocniej ścisnęłam dłoń Nialla. Spojrzał na mnie pytająco, na co ja pokręciłam przecząco głową i wyszłam za wszystkimi z sali.
- Ty! – usłyszałam za sobą męski głos i szybko się odwróciłam, po czym ujrzałam tatę Dylana, który dosłownie mordował mnie wzrokiem. – To wszystko twoja wina! Jak tylko się pojawiłaś, to zaczął pakować się w kłopoty! To ty powinnaś być zamknięta, nie on! Wszystko twoja wina i...
- Chwileczkę – warknęła Alex stając przede mną. – Gdyby pan pilnował swojego nienormalnego synalka to nic, by się nie stało, ale pan wolał stać pod sklepem z innymi "kolegami" i pić, bo to jest najłatwiejsze! Katrin nie jest winna temu, co się stało!
- On wreszcie trafił tam, gdzie powinien być już dawno – dodała Perrie stając tuż obok Johnson.
Mężczyzna nie odezwał się, ani słowem tylko wyminął nas wszystkich i wyszedł z budynku. Uśmiechnęłam się do dziewczyn dziękując im, za to, że mnie obroniły, po czym wszyscy wyszliśmy z budynku i skierowaliśmy się do mojego mieszkania.
- Wszyscy są już spakowani? – zapytał Liam.
- No nie do końca – powiedział Eryk drapiąc się po karku.
- Nie rozmawiałeś z rodzicami?! – wydarłam się równo z Alex, na co chłopak nerwowo się uśmiechnął.
- No to się zbieramy – klasnęła w dłonie Danielle.
- Gdzie? – zapytał Zayn.
- Do rodziców Eryka – wyjaśniła Eleanor. – Trzeba załatwić mu wyjazd.
Wszyscy zebraliśmy się z powrotem do auta i ruszyliśmy pod dom przyjaciela. Po krótkiej rozmowie z jego rodzicami udało nam się wybłagać ich, by się zgodzili. Najgorzej było z małą Sam, która nie chciała go nigdzie puścić i mocno trzymała się jego nogi. Jednak ja z Alex szybko ją zagadałyśmy, żeby chłopak mógł wynieść swoje walizki. Harry chciał z nią porozmawiać, ale dziewczynka nie rozumiała, co on do niej mówił, przez co Loczek udawał,
że płacze, czym rozbawiał małą. Gdy już wyszliśmy z domu Eryka, który szybko pożegnał się ze wszystkimi, wróciliśmy do mnie i zabraliśmy wszystkie walizki. Niesamowicie dziwnie się czułam widząc jak mój pokój stoi pusty, a przy jednej ze ścian stoją cztery walizki. Westchnęłam głośno i wyciągnęłam walizki na korytarz, po czym ostatni raz spojrzałam na pusty pokój, ten rozdział jest już za mną - pomyślałam z uśmiechem i zamknęłam drzwi. Na dole szybko pożegnałam się z rodzicami długim uściskiem i wybiegliśmy z domu, ponieważ zostało nam mało czasu do odlotu.
***
Wylądowaliśmy. Tu, w Londynie, znowu. Z uśmiechem spojrzeliśmy na dużego, czarnego busa, przy którym stał Paul i zaczęliśmy przeciskać się z bagażami przez tłum fanów, co wcale nie było łatwe.
- Dzięki Paul – powiedzieliśmy wszyscy, gdy mężczyzna podawał kluczyki Liamowi.
Skinął głową i udał się do swojego, czarnego Porsche, po czym odjechał, natomiast my szybko zapakowaliśmy bagaże i wsiedliśmy do busa. Po chwili byliśmy już w drodze do mieszkania chłopaków, ale coś mi nie pasowało, ponieważ minęliśmy ich dom, a Li jechał dalej.
- Li, my przecież już minęliśmy wasz dom – powiedziałam zdziwiona.
- Wcale nie – oznajmił i wyszczerzył ząbki.
Zdezorientowana spojrzałam na blondyna, który tylko się do mnie uśmiechnął. Oni coś kombinowali. Po drodze wysadzili Dana pod wielkim domem, przed którym stała uśmiechnięta, niska blondynka. Chłopak mocno ją do siebie przytulił, po czym wyjął z bagażnika swoje walizki. Wszyscy wysiedliśmy i wyściskaliśmy Dana, po czym chłopaki przytulili również Jade, z którą razem z dziewczynami się zapoznałam. Okazała się bardzo sympatyczna. Porozmawialiśmy z nimi chwilę, po czym pomachali nam, a my odjechaliśmy. Po jakichś pięciu minutach Liam zatrzymał się przed trzy razy większą willą niż ta chłopaków i kazał wszystkim wysiąść. Spojrzałam zdezorientowana na dziewczyny, a one na mnie. Wszyscy wyszliśmy z auta. Razem z dziewczynami i Erykiem cały czas wymienialiśmy się pytającymi spojrzeniami, natomiast pozostała szóstka stanęła obok nas.
- Witajcie w nowym domu! – krzyknęli razem, a my wytrzeszczyliśmy na nich oczy.
_________________________________
WRÓCIŁAM! *o*
wreszcie jestem. mam dla was taki dłuuuugi rozdział w ramach rekompensaty za długą nieobecność. To teraz możecie mnie ładnie przywitać komentarzami. Nie obrażę się, naprawdę. xd
Boże. Wiecie ile musiałam się seriali naoglądać, żeby opisać scenę w sądzie?! Tragedia. ;_;
Na moim, drugim blogu (one-direction-back-off-camera.blogspot.com) pojawił się już pierwszy rozdział. Jeżeli nie wiecie, o co chodzi to cała historia została udoskonalona i wprowadziłam tam wiele zmian, więc zaczyna się od nowa. ^^
miłego czytania, kochani! ;3
oooo jestem pierwsza xxd ;D
OdpowiedzUsuńI dobrze im tak !! Oni to w ogóle powinni do końca życia tam siedzieć !
Cieszę się, ze tak sie to jednak skończyło...mam tylko nadzieję, że tylko z tamtąd nie ucieknie !!
Zazdroszczę im tego wielkiego domu ! ;D Sama bym taki chciała :)
Ja nie wiem jak ja wytrzymam bez tego opowiadania ! będzie tak smutno :(
CZekam do wtorku ! ;D Oby szybko mineło :)
zapraszam na mojego nowego bloga ;)
http://justgivemeafreelove.blogspot.com/
Nie mogłam się już doczekać tego rozdziału. Modliłam się żeby pojawił się przed moim wyjazdem i udało się. ♥
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: tak, wreszcie ta dwójka idiotów dostała to na co zasłużyła, chodź boję się, że jeszcze coś zrobią, jak już wyjdą albo coś.
Po drugie: wszyscy są znów w Londynie już na stałe? Jeśli tak to super. Kat i Niall wreszcie będą mieli siebie cały czas blisko.
Po trzecie: nowy dom... Czyżby wszyscy, łącznie z dziewczynami chłopaków, mieli zamieszkać razem? Ahh.. to by było piękne. Wtedy to już ich pomysły przerosłyby wszystko.
Rozdział cudowny. :D
Za tydzień będzie już ostatni. Niestety nie będę miała wtedy dostępu do internetu więc przeczytam wszystko do końca jak wrócę. Ale z góry już wiem, że będzie dobre. :D Nie mogę doczekać się zakończenia.
Twój blog jest genialny! I ciesze się, że założyłaś nowe, bo po zakończeniu tego byłoby smutno.
Więc powodzenia w pisaniu ostatnich 3 rozdziałów! :*
Zapraszam też do siebie: http://theway-i-feel.blogspot.com/ i liczę na komentarz. :>
Jejku, czytam ten rozdział 3 raz a nawet komentarza nie dodałam o.O
OdpowiedzUsuńNaprawdę nie mogłam doczekać się tego rozdziału! Boję się, że ci dwaj idioci uciekną z tego więzienia lub wyjdą jeszcze coś zrobią Katrinie lub chłopcom. Ale mam nadzieję że tak nie będzie. Wszyscy w Londynie? Na stałe? Fajnie by było, a Kat i Niall byliby siebie blisko. Hahah, czyżby nowy dom? I wszyscy mają w nim zamieszkać łącznie z dziewczynami, Alex i Erykiem? To ja już sobie to wyobrażam.. xD
To by było fajne! :P Rozdział jest naprawdę boski i tak długo czekałam na to, że masakra..
nie będę przedłużać.. ciekawi mnie jedno dlaczego nie ma rozdziałów, w wtorek i dzisiaj.. w sumie to dzisiaj może się pojawić i mam na to wielką nadzieję. Jestem aktualnie na wakacjach i nudzi mi się! nie mam co czytać xD
czekam na next <3
pozdrawiam ♥