~około 4:30 - noc~
Dom Katriny.
Wszyscy siedzieli w salonie. Eryk włączył jakiś film, którego nikt nie oglądał. Każdy był pochłonięty swoimi myślami. Myślami o bezpieczeństwie bliskiej im brunetki. Gdy film przerwały reklamy oraz kolejne ogłoszenie, w którym pokazane było zdjęcie szatyna - wszyscy wpatrywali się w ekran z obrzydzeniem, a także ogromnymi nerwami. Dylan nie był dla nich człowiekiem, był Nagle w całym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Nikogo się nie spodziewali, więc nie ukrywali, że lekko ich to przestraszyło. Niall wstał z miejsca i poszedł do drzwi, by je otworzyć. Był bardzo zdziwiony, gdy zobaczył w progu dwóch policjantów, jednak bez wahania wpuścił ich do środka, po czym zawołał przyjaciół. Już po chwili wszyscy stali w przedpokoju i patrzyli wyczekująco na mundurowych.
- Przepraszamy za tak późne najście. Zgłosił się do nas mężczyzna, który twierdzi, że widział niejakiego Dylana Blacka w towarzystwie jakiegoś chłopaka oraz dziewczyny na obrzeżach miasta. Gdy pokazaliśmy mu zdjęcie Katriny od razu ją rozpoznał. Stwierdziliśmy, że powinniście to wiedzieć – poinformował jeden z policjantów.
- Wiecie, gdzie dokładnie? – zapytała szybko Alex.
- Tak. Służby właśnie szykują się do wyjazdu.
- Jedziemy z wami – zareagował blondyn. – Możemy, prawda?
- Oczywiście. W takim razie proszę się zbierać. Jada państwo swoim samochodem, czy radiowozem?
- Pojedziemy busem – powiedział Liam trzymając w ręku kluczyki.
- Dobrze. Jednak jadą państwo na samym końcu i nie wchodzą do pomieszczenia dopóki antyterroryści nie poinformują, że w środku jest bezpiecznie. Zrozumiano?
- Oczywiście – potwierdzili razem.
Wszyscy zebrali się i wpakowali do czarnego busa dziękując w duchu Paulowi za to, że postawił go pod dom. Wszyscy się w nim zmieścili i nawet zostało trochę miejsca. Ruszyli za radiowozem i dojechali pod sam komisariat, gdzie zostali poinformowani o środkach bezpieczeństwa i wszystkim innym, po czym ruszyli za wszystkimi radiowozami. Przed nimi długa droga...
~około 5:05 - noc~
Miejsce pobytu Katriny.
Słońce. Największy wróg dziewczyny powoli się podnosił. Przerażenie wzrosło. Czuła, że za chwilę on się zjawi i znowu jej to zrobi. Nie chciała go widzieć, nie chciała, żeby ją dotykał. Wszystko, co robił przyprawiało ją o mdłości. Z niepokojem obserwowała jak olbrzymia, oświetlająca wszystko gwiazda wschodzi. Zdecydowała się na desperacki krok. Wiedziała, że nie uda jej się stąd wydostać. Przeszukała wszystkie kąty w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc. Pod łóżkiem znalazła szkiełko. Bała się, ale wiedziała, że ból będzie lepszy niż to, co oni z nią zrobią. Zacisnęła mocno szkiełko w ręce i przyłożyła do lewego nadgarstka. Ze łzami w oczach zrobiła pierwszą linię. Ból był okropny, ale lepszy niż to, co przeżyła w trakcie pobytu w tym miejscu. Nagle usłyszała hałasy dobiegające z góry. Wiedziała, że za chwilę się pojawią w jej "pokoju". Zacisnęła mocno oczy i z całej siły przycisnęła szkiełko do skóry, po czym mocno po niej przejechała. Krew lała się z nadgarstka, a przed jej oczami pojawiły się małe plamki oznaczające zanikanie. Wszystko zaczęło wirować. Usłyszała okropny skrzyp drzwi i szybko odwróciła się w ich stronę. Nie zobaczyła tam żadnego z nich,
ale zobaczyła osobę, za którą niesamowicie tęskniła i której potrzebowała w ostatnie dni. Chłopak patrzył na nią z przerażeniem. W sumie chyba nikt nie powinien się dziwić jego reakcji. Całe jej ciało pokryte było siniakami, porwane ubrania i rozcięty szkłem nadgarstek. W dodatku jej twarz... Rozcięta warga, zadrapania oraz ogromnej wielkości ślad po uderzeniu na policzku. Z jej oczu łzy wypływały teraz potokami.
- Niall – wyszeptała bardziej do siebie.
Czuła, że długo nie ustoi, że za chwilę padnie na ziemie i może już nigdy więcej się nie obudzi. Obydwoje wpatrywali się w siebie i płakali. Płakali jak jeszcze nigdy w życiu.
- Przepraszam – szepnęła nagle, po czym straciła przytomność i opadła na ziemię.
Chłopak zaszlochał głośno i szybko do niej podbiegł. Uklęknął przed nią i dzwoniąc po karetkę oberwał dół swojej bluzki robiąc z niego opaskę uciskową tuż nad raną brunetki.
- Proszę, nie. Obudź się. Nie zostawiaj mnie – błagał, ale jego prośby były na marne.
Ona nic nie słyszała. Tracił ją, właśnie teraz i było to bardziej bolesne niż całe dziesięć dni bez niej. Umierała na jego oczach, a to najgorsze, co może być. Nagle do pomieszczenia wpadli sanitariusze. Odciągnęli blondyna i zaczęli reanimować dziewczynę. Patrzył na to, patrzył jak starają się przywrócić jej życie. Kolejni lekarze przybiegli i na noszach wywieźli dziewczynę, a on biegł za nimi błagając, by ją ratowali, by nie pozwolili jej zginąć. Nie pozwolili mu jechać z nimi. Zatrzasnęli drzwiczki karetki przed płaczącym chłopakiem i odjechali na sygnale. Harry z pomocą Zayn'a zabrali Horan'a do busa, a Louis z Liam'em zrobili to samo z Joshem, po czym wszyscy ruszyli za karetką.
~około 7:10 - rano~
Szpital w Warszawie.
Wszyscy siedzieli na niewygodnych, plastikowych krzesełkach tuż przed salą
operacyjną. Minęła już godzina, a oni nadal niczego się nie dowiedzieli. Nikt nie opuścił sali. Nerwy rosły z każdą sekundą, tak samo jak strach. Każdy starał się wytrzymać. Jedynie Niall nie siedział na krześle. Siedział pod ścianą i płakał. Widział ją i obawiał się najgorszego. Nie chciał jej stracić. Śmiem sądzić, że nikt, z zebranych na szpitalnym korytarzu osób, nie potrafiłby pozbierać się po tak wielkiej stracie, jaką byłoby odejście brunetki. Wierzyli jednak, że ona przeżyje. Mieli nadzieję, a jak wiadomo - nadzieja umiera ostatnia.
~około 8:55 - rano~
Szpital.
Salę opuścili lekarze i jeden z nich zbliżył się do zebranych przyjaciół. Horan szybko podniósł się z zimnej podłogi, a pozostali wstali ze swoich miejsc. Każdy patrzył na lekarza, który miał kamienny wyraz twarzy.
- Josh – zwrócił się lekarz do chłopaka. – Mam mówić przy wszystkich, czy...
- Przy wszystkich – odpowiedział szybko. – I po angielsku jeżeli pan może.
- Dobrze. Jej stan nie jest najlepszy. Musiała wiele przeżyć i jest to naprawdę straszne. Udało nam się przywrócić pracę serca, ale Katrin jest w śpiączce.
- Kiedy się z niej wybudzi?
- Nie chcę dawać wam nadziei, więc powiem wam prawdę. Są małe szanse, że się wybudzi, a jeżeli już tak się stanie to możliwe, że niczego nie będzie pamiętała. Jednak szansa na jej wybudzenie jest jak jeden do miliona. Przykro mi.
- Możemy do niej wejść? – zapytał Josh.
- Jedna osoba. Dziesięć minut.
Szybko zakończył to, co miał do powiedzenia i odszedł, by nie patrzeć jak bliscy dziewczyny się załamują. Musiał powiadomić jeszcze jej rodziców, bo był świadomy, że w obecnym stanie młodzi ludzie pewnie o tym zapomnieli. Doktor Kowalski był lekarzem rodzinnym Devine'ów, więc znał Katrin oraz Josha bardzo długo, między innymi dlatego nie chciał patrzeć jak po tej wiadomości starszy brat się załamuje. Z ich rodzicami bardzo dobrze się znali, ponieważ jest on znajomym taty Josha oraz Katriny i często u nich bywał. Osobiście bardzo ich wszystkich lubił, dlatego właśnie sam miał nadzieję, że dziewczyna się wybudzi. Gdy lekarz zmierzał do swojego gabinetu, przyjaciele zastanawiali się, kto wejdzie do dziewczyny i chyba udało im się to uzgodnić.
- Niall – zaczął Josh. – Idź. My wytrzymamy.
- Jesteście pewni?
- Tak. Ona na pewno chciałaby, żebyś to ty tam poszedł – powiedziała szybko Alex, a wszyscy przyznali jej rację.
Blondyn uśmiechnął się do wszystkich blado, po czym ruszył. Wszedł na salę i zobaczył ją. Bardziej bladą niż, gdy ujrzał ją w tamtym pomieszczeniu. W jego oczach zebrały się łzy, łzy szczęścia. Żyła. Wierzył, że skoro tyle jej się udało to teraz też nie umrze. Jego wiara była tak silna jak jego miłość. Sądził, że to ta wielka siła miłości jaką ją darzył nie pozwoli jej odejść. Czy oby na pewno?
_____________________________
wybaczcie za opóźnienie. <3
no i za to, ze jest taki krótki.
ale jeżeli byłby dłuższy to byłoby mniej rozdziałów, a chcę dobić setki.
lepiej w trzecioosobowej, czy w pierwszoosobowej narracji? :)
miłego czytania. ;3
OMG!
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale przy poprzednich dwóch rozdziałach miałam jakieś przeczucie, że to nie skończy się tak miło. I chyba się sprawdziło to.
Ale proszę Cię, niech jednak będzie happy end. Kitty nie może umrzeć. To by było straszne. I nie może zapomnieć wszystkiego. Jak można zapomnieć takie piękne chwile, Horana, 1D? Dobra, wiem coś o utracie pamięci z własnych doświadczeń, ale lepiej nie.
Czekam na następny, z wielką niecierpliwością. Wczoraj się nie doczekałam tego, ale mam nadzieję że już 94 pojawi się wcześniej. I teraz muszę sobie czymś zająć głowę przez 2 dni, żeby o tym nie myśleć.
Kocham to opowiadanie ♥ :*
niesamowity < 333
OdpowiedzUsuńwole w pierwszoosobowej < 33
Boże !! ja nie wiem co ja ci za raz zrobię !!
OdpowiedzUsuńJak wgl mozesz..on sie z tego nie pozbiera !
oNa nie moze umrzeć !
No wiesz rozdział boooski ! Ale jak ja sie załamałam ! :(
Przecież...ja sama nie wiem ;/
ok..to ja w tym załamaniu czekam dalej...oby do wtorku :(
Jezu, Jezu... Magda oddychaj spokojnie.. Opanuj się...
OdpowiedzUsuńDLACZEGO?! DLACZEGO?! Błagam cię, zrób jednak happy end! Bez Kitty nie ma życia normalnie!
ja wolę w pierwszoosobowej.
czekam na next <3
Rozdział jest cudowny. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://all-you-need4.blogspot.com/
Skomentuj, zaobserwuj.