sobota, 23 marca 2013

Rozdział 39.

- Chciałem tylko zapytać, czy jak przyjedzie Alex to nie zapomnisz, że masz też mnie – powiedział wbijając wzrok w chodnik.
Patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami, a on cały czas patrzył na ziemię. Nie wiedziałam skąd przyszło mu do głowy coś takiego. Jak mogłabym o nim zapomnieć? Jest moim przyjacielem i uwielbiam z nim rozmawiać i ogólnie spędzać czas w jego towarzystwie. O przyjaciołach się przecież nie zapomina. Złapałam jego podbródek i zmusiłam, żeby spojrzał na mnie tymi swoimi, pięknymi, zielonymi tęczówkami. STOP. Katrin, opanuj się.
- Nigdy Hazz – powiedział i przytuliłam go. – Nigdy. Wystarczy, że powiesz słowo i będę. Jesteś dla mnie naprawdę ważną osobą. Nie mogłabym tak po prostu o tobie zapomnieć.
- Dobrze, że jesteś, Kat.
Zaśmiałam się i wypuściłam chłopaka z objęć posyłając mu cudowny uśmiech. Szliśmy dalej w stronę domu, już w znacznie lepszych humorach. Cały czas żartowaliśmy i śmialiśmy się wniebogłosy. Ludzie tylko patrzyli na nas i coś szeptali pod nosami, ale nas to nie interesowało. Lubiłam takie spacery z nim, a wręcz je kochałam. Zmierzaliśmy właśnie w stronę domu, z którego akurat wybiegał wkurzony Zayn.
- Ej, co się stało? – w ostatniej chwili złapałam go za nadgarstek.
- Nic takiego – powiedział i szybko się wyrwał.
Byłam pewna, że w jego oczach były łzy, widziałam je. Powiedziałam Harremu, że niedługo wrócę i pobiegłam za oddalającym się w bardzo szybkim tempie mulatem. Szedł cały czas przed siebie, miałam wrażenie, że on sam nie wie gdzie dokładnie idzie. W końcu w jakiejś pustej uliczce udało mi się go dogonić i zmusić, żeby na mnie spojrzał.
- Zayn – zaczęłam ocierając jego mokry policzek. – Co się stało?
- Nie mów chłopakom, że płakałem.
- Dobrze, nie powiem.
- Perrie...
- Co z nią? – przerwałam wystraszona.
- Nic, tylko – zawahał się. – Boję się, że ona chce mnie zostawić, że już mnie nie kocha.
- Dlaczego tak sądzisz?
- Nie jest tak jak kiedyś. Cały czas odwołuje nasze spotkania, w dodatku moi fani ją krytykują.
- Co mówi gdy odwołuje spotkanie?
- Że ma próby do trasy.
- Nie wierzysz jej? Przecież dobrze wiesz jak to jest z próbami.
- Nie to, że jej nie wierzę, ale boję się, że ją stracę. Kocham ją Kat, tak bardzo ją kocham.
- Ona ciebie też Zayn, jestem tego pewna. Nie stracisz jej.
Po moich słowach popatrzył na mnie jeszcze chwilę tymi, czekoladowymi tęczówkami, z których cały czas spływały pojedyncze łzy i mocno mnie do siebie przytulił.
- Dziękuję – wyszeptał.
- Nie ma, za co – odpowiedziałam z uśmiechem i otarłam jego ostatnią łzę.
- O nie! – nagle złapał mnie za rękę i zaczął szybko biec przed siebie.
- Ej, co jest? – biegłam za nim zdezorientowana.
- Paparazzi – powiedział ze złością, a ja się odwróciłam.
Biegło za nami kilku fotografów, którzy powoli nas doganiali, bez wahania ruszyłam szybciej i po chwili biegłam już tuż obok mulata.
- Rusz się – krzyknęłam, gdy zostawał w tyle. – Zaraz nas dogonią.
Chłopak tylko pociągnął mnie w stronę stojącej taksówki i po chwili już w niej siedzieliśmy ciężko dysząc i śmiejąc się. Podaliśmy kierowcy adres i całą drogę głośno się śmialiśmy, na co starszy mężczyzna tylko kiwał bezradnie głową. Zapłaciliśmy mu i wysiedliśmy z auta idąc w stronę drzwi od domu. Wpadliśmy szybko do mieszkania, a już po chwili blondyn się na mnie rzucił.

*perspektywa Nialla*

Harry przyszedł do domu, ale był sam. Patrzyłem na niego wyczekująco, aż w końcu wyjaśni mi, gdzie zgubił moją dziewczynę. Zaśmiał się tylko widząc mój wzrok i szybko wszystko wyjaśnił. Siedziałem na kanapie, w salonie razem z chłopakami, aż w końcu usłyszałem upragniony skrzyp otwieranych drzwi. Szybko pobiegłem w tamtą stronę i rzuciłem się na swoją ukochaną, na co ona słodko się zaśmiała.
- Kat, słonko, gdzieś ty się podziewała? – zapytałem nadal wtulony w nią.
- Na spacerze, aż tak się stęskniłeś?
- Jeszcze pytasz? Czas spędzony bez ciebie był okropny.
- Jak ty sobie poradzisz te 10 miesięcy? – znowu się zaśmiała.
- Jakie 10 miesięcy, o czym ty mówisz? – spojrzałem na nią zdziwiony tak jak wszyscy oprócz Josha i Harrego.
- No co wy? Został ostatni miesiąc mojego pobytu, a później muszę wracać na 10 miesięcy do domu.
- Dlaczego?! – zapytaliśmy chórem.
- Przecież muszę skończyć szkołę.
- Zostawisz nas? – pytał zaskoczony Zayn.
- Niestety tak. Zostały mi 2 lata liceum, bo studia i tak chciałam skończyć w Londynie.
Jak to? – pytałem sam siebie w myślach. – Jak ja wytrzymam bez niej 10 miesięcy, przecież to zbyt długo. Nie potrafię wytrzymać bez niej kilku godzin, a teraz mam wytrzymać, aż 280 dni? To przecież jest nierealne.

*perspektywa Katrin*

- Nie chcę cię stracić – spojrzał na mnie Niall ze łzami w oczach.
- Nie stracisz, damy radę. Przetrwamy, prawda? – spojrzałam w jego zaszklone tęczówki.
- Oczywiście, że tak.
Przytulił mnie do siebie tak mocno jak jeszcze nigdy, a ja bez wahania wtuliłam się w niego jeszcze bardziej. Zastanawiałam się, kto będzie mnie tulił, gdy już wyjadę. Wiem, że będzie ciężko, ale nie mogę rzucić szkoły, a już na pewno nie mogę rzucić Nialla. Jakoś damy radę. Pokażemy światu, że związek na odległość jednak ma swoją przyszłość. Zasiedliśmy wszyscy przed telewizorem i oglądaliśmy jakiś film objadając się popcornem. Oczywiście, jako, że cały dzień mnie wykończył to gdzieś w połowie dramatu o nazwie "Requiem for a Dream" zasnęłam... Szkoda, bo film wydawał się być naprawdę interesujący. Obudziłam się w swoim pokoju, ale byłam sama, co było dość dziwne biorąc pod uwagę fakt, że była dopiero 10:16. Podniosłam głowę i zobaczyłam na poduszce obok małą, niebieską karteczkę.

Przepraszamy, że tak bez uprzedzenia, ale menager zadzwonił, żebyśmy przyszli, bo ma jakieś ważne informacje. Nie chcieliśmy cię budzić z samego rana, tak słodko spałaś. Niedługo powinniśmy być.
                                                                                                                               Twoi chłopcy.
PS. Kocham cię - Niall. xx

- Słodko – skomentowałam z uśmiechem.
Poszłam wziąć szybki prysznic, następnie ubrałam się w przygotowany wcześniej zestaw, czyli szorty, bluza oraz czarne vansy, następnie wysuszyłam i związałam włosy w kucyka. Umalowałam jeszcze rzęsy i zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie, zdecydowałam się na tradycyjne płatki z mlekiem, najlepsze śniadanie pod słońcem. Chciałam się wziąć za jedzenie, ale usłyszałam dźwięk swojego telefonu, więc szybko pobiegłam na górę.
- Słucham? – powiedziałam niepewnie, bo nie zwróciłam uwagi na dzwoniącą osobę.
- Hej Kitty – przywitał mnie dobrze znany głos.
- Hej Alex. Spakowana już? – zaśmiałam się.
- Zaraz się będę za to zabierała. Już nie mogę się doczekać. Odbierzesz mnie z lotniska, prawda?
- Tak. Oczywiście, że tak.
- Sama?
- Nie, będę z jakimś ochroniarzem.
- Ochroniarzem – zapytała zdziwiona.
- Tak, długa historia, opowiem ci jak przyjedziesz.
- No dobrze.
- Alex, kończę. Umieram z głodu.
- Jakoś mnie to nie dziwi – usłyszałam śmiech w słuchawce. – W takim razie do zobaczenia niedługo.
- No pa.
Rozłączyłam się i z telefonem zeszłam na dół do swoich, ukochanych płatków. Włączyłam telewizor w salonie i usiadłam przed nim z wielką miską pyszności. Zaczęłam jeść i oglądać jakiś denny teleturniej, który przerwał mi dźwięk mojego dzwonka w telefonie. Numer zastrzeżony, ciekawe o co chodzi.
- Słucham? – odebrałam telefon, ale zastałam tylko ciszę.
Pewnie pomyłka – pomyślałam i odłożyłam telefon, który po chwili zadzwonił kolejny raz.
- Halo? – powiedziałam odbierając i znowu nic.
Powtórzyło się to jeszcze kilka razu, po którymś razie usłyszałam tylko głupi śmiech, który wydawał się być znajomy, ale nie wiedziałam, gdzie go już słyszałam. Po kilku minutach zaczęły mnie irytować te głuche telefony.
- Czego chcesz? – rzuciłam zdenerwowana odbierając po raz, chyba 20, telefon.
- Kotku? – usłyszałam Nialla.
- Skarbie, przepraszam. Nie zauważyłam, że to ty.
- Wszystko dobrze?
- Tak – powiedziałam niepewnie, co najwyraźniej wyczuł mój rozmówca.
- Co się dzieje?
- Nic, tylko cały czas ktoś do mnie wydzwania, a gdy odbieram zastaje tylko ciszę.
- Przyjedź.
- Gdzie?
- Do nas. Zaraz wyślę po ciebie jednego z ochroniarzy, nie otwieraj nikomu drzwi, Bob będzie miał klucz.
- Nie będę przeszkadzała?
- Nawet tak nie mów.
- No dobrze, więc do zobaczenia.
- Czekam słonko – usłyszałam i rozłączyłam się.
Zaniosłam pustą miskę po śniadaniu do kuchni i wróciłam, by wyłączyć telewizor. Wbiegłam na górę po buty i znowu zadzwonił mój telefon.
- Słucham? – powiedziałam dość poważnie ukrywając nerwy, ale zastałam tylko ciszę.
Rozłączyłam się. Gdy zbiegałam na dół usłyszałam dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wejściowych. Z uśmiechem do nich podeszłam. Przed nimi stał mężczyzna, który już nie raz wnosił moje walizki do samochodu, albo stał za kulisami na koncertach. Doskonale go kojarzyłam. Stanęłam przy drzwiach i usłyszałam po raz kolejny mój dzwonek.
- Słucham?!
- Nie uciekniesz.
To jedyne co usłyszałam, jakiś przeklęty szept, który po tych dwóch słowach rozłączył naszą "rozmowę". Spojrzałam na mężczyznę, nie dając po sobie niczego poznać.
- Cześć. Jestem Bob i mam cię zabrać do studia – powiedział widząc moją niepewność. – Gotowa?
- Tak – ocknęłam się i wyszłam na zewnątrz.
Zamknął drzwi i weszliśmy do samochodu. Jechaliśmy w ciszy, którą przerwał po raz kolejny mój telefon. Znowu numer zastrzeżony.
- Czego chcesz? – rzuciłam oschle.
- Ciebie.
Znowu, tylko szept i dźwięk zakończonego połączenia. Kierowca spojrzał na mnie pytająco, ale ja tylko odwróciłam wzrok. Zaczął ogarniać mnie strach. Był silny.
- Wszystko w porządku? – zapytał Bob.
- Powiedzmy – rzuciłam krótko i chciałam wymusić uśmiech, ale wyszedł mi tylko jakiś grymas.
Po chwili byliśmy już pod studiem, którego wejście było zapchane fanami. Interesująco się zapowiada, nie ma co. Bob otworzył mi drzwi, abym wysiadła, co też zrobiłam, a następnie mężczyzna torował drogę, żebym mogła dostać się bezpiecznie do środka. W końcu się udało. Kilka metrów ode mnie ujrzałam blondyna, który niecierpliwie patrzył w drzwi, a gdy mnie zobaczył od razu szeroko się uśmiechnął, na co ja podbiegłam do niego i rzuciłam się w jego otwarte ramiona, w których czułam się bezpiecznie.
- Niall – wyszeptałam wtulając się w niego.
________________________________________

i jest ponad 3000 wyświetleń. jaram się jak pochodnia. *,*
miłego czytania. ;3

6 komentarzy:

  1. I nie zgadłam co się stanie. :<
    Ale i tak genialny rozdział. I te telefony. Już się nie mogę doczekać, co wymyślisz z Dylanem. :D
    Przestraszony Niall ♥

    http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha Nialller....
    Chciałabym cię zachęcić do przeczytania mojego nowego opowiadania. Mam nadzieje, ze wpadniesz, przeczytasz, skomentujesz i zostaniesz na dłużej. To bardzo dla mnie ważna.
    Z góry dziękuję <3
    me-onedirection-and-my-sister.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Obserwuję Twój blog już od trzeciego rozdziału. Bardzo się cieszę, że przywróciłaś możliwość anonimowego komentarza, bo na razie nie mam ochoty na zakładanie sobie konta. Także Dzięki! :). Piszesz ciekawie, co daje Ci ode mnie dużego plusa, ponadto rozdziały ukazują się codziennie (niekiedy tylko co dwa dni), co mnie bardzo cieszy. Szata graficzna prosta - odcień szarego i czarnego - jest spoko. Dla mnie najważniejsza jest treść, która na Twoim blogu jest ciekawa :). Zapewne wpadnę tu nie raz, życzę weny i coraz więcej czytelników! Pozdrawiam :) / M.

    OdpowiedzUsuń