niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 47.

- Naprawdę? – zapytałam po chwili milczenia.
- Ale co?
- Jesteś w bieliźnie, mogłaś założyć przynajmniej koszulkę.
- Jeszcze się nie przyzwyczaiłaś?
- Ja tak, ale oni raczej nie.
- To lepiej niech zaczną – zaśmiała się i wzięła kubek ze swoja kawą, a ja nadal patrzyłam na nią poważnym wzrokiem, więc po chwili dodała puszczając mi oczko. – Zjem naleśniki i się ubiorę.
- No dobra, to bierzemy się za śniadanko.
Wyjęłyśmy z szafek potrzebne produkty i wzięłyśmy się za wyrabianie ciasta, a w międzyczasie na dół schodzili chłopcy. Zanim skomentowali fakt, że Alex jest w bieliźnie posyłałam im spojrzenia godne mordercy, więc na ten temat nie mówili kompletnie nic. To znaczy, oczywiście niektórzy nie potrafili się powstrzymać...
- Dzień dobry! No to co dziś mamy na śniada... – przerwał Harry, gdy wpadł do kuchni i jego wzrok spoczął na blondynce, przez co się wyszczerzył. – Chyba polubię wczesne wstawanie.
- Hazz – upominałam go groźnie.
- Ja nic nie mówiłem – podniósł ręce w geście obronnym i cały czas się gapił.
- Wiesz co – zaczęła Alex. – Skoro już tu jesteś, to wyjaśnij mi dlaczego spałeś w moim łóżku.
- Nie chciałaś mnie puścić to spałem tam.
- Jasne, już wierzę. Wbijasz sobie gwoździe do trumny, Styles – mówiła wymachując łyżką, którą akurat trzymała w dłoni i wróciła do nalewania mi na patelnie ciasta.
Harry już się nie odezwał, co było dość dziwne, bo przecież on zawsze gadał do końca. W pomieszczeniu znowu zostałam tylko ja i przyjaciółka. Spojrzałam na nią kątem oka. Widziałam, że cos jest nie tak, ale nie wiedziałam, co.
- Alex – zaczęłam ściszonym głosem, by chłopcy w jadalni mnie nie usłyszeli. – Co się stało?
- Kitty – spojrzała na mnie wzrokiem, którego nie potrafiłam rozszyfrować. – Potrzebuję go.
- Nie – powiedziałam szybko i wyłączyłam na chwilę gaz. – Nie możesz Alex, nie po tym, co zrobił. Jeżeli zrobił to raz, równie dobrze, może zrobić to ponownie.
- Wiem, ale to ponad półtora roku. Nawet nie wiesz jak bardzo się do niego przywiązałam. Był przy mnie, zawsze. W dodatku dziś w nocy śnił mi się nasz weekend na plaży. Cholernie za nim tęsknie.
- Nie był ciebie wart – przytuliłam ją mocno do siebie. – Zawsze to powtarzałam, traciłaś tylko czas przy nieodpowiednim facecie.
- Ale on ma to "coś" w sobie.
- Wydaję mi się, że wątrobę, żołądek, nerki. Bo serca to raczej nie ma.
- Może masz rację, ale wiesz, że zbyt szybko przywiązuję się do ludzi.
- Zobaczysz – mówiłam gładząc jej plecy. – Wszystko się ułoży. To nowy rozdział twojego życia. Zostaną w nim tylko ci, których ty będziesz chciała. Wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję.
- Dziękuję Kitty, za to, że jesteś.
- Zawsze będę.
Gdy wypuściłam ją z objęć zobaczyłam, że na jej twarzy zagościł ten cudowny uśmiech. Zawsze ukazywała mi go gdy była szczęśliwa lub dziękowała mi, za coś. Był naprawdę wyjątkowy, jak ona cała. Dużo w życiu przeszła, a mimo to, jest taka silna. Podziwiam ją za to. Siedziałyśmy jeszcze kilka minut w kuchni, aż w końcu zrobiłyśmy cały stos naleśników. Zgarnęłyśmy jeszcze mnóstwo dodatków i wszystko postawiłyśmy na stole w jadalni. Gdy kończyłam jeść usłyszałam dwój telefon, więc szybko pobiegłam go odebrać.
- Słucham? – powiedziałam niepewnie, bo nie zauważyłam kto dzwoni.
- Hej Kitty.
- Eryk! No cześć.
- Jak u was? Alex doleciała?
- Z trudem. Były jakieś komplikacje i lot był strasznie opóźniony, ale jest już u nas, a ogólnie to jest całkiem nieźle, a jak u ciebie?
- Wszystko w porządku. Siedzę właśnie w domu z Patrykiem i gramy w Fife.
- Z Patrykiem? Pozdrów go – zaśmiałam się. – W którą część?
- 2013.
- Naprawdę? Masz ją?
- No mam, zakupiłem kilka dni temu.
- Jak wrócę to koniecznie musimy zagrać.
- I tak przegrasz.
- Żebyś się nie zdziwił.
- Dobra, ja kończę, bo za chwilę przegram – usłyszałam jego charakterystyczny śmiech. – Patryk też cię pozdrawia. No i ty tam wszystkich pozdrów. Pa.
- Okey. Pa.
Odłożyłam telefon i zeszłam na dół. Ku mojemu zdziwieniu Alex była już ubrana i razem z chłopakami siedziała przed telewizorem. Szybko wcisnęłam się pomiędzy moich kochanych blondasków i razem z nimi patrzyłam w ekran.
- Macie wszyscy pozdrowienia od Eryka – zaśmiałam się nagle, gdy mi się przypomniało.
- Też go pozdrów przy następnej okazji – odpowiedział Josh.
- Gadałaś z idiotą i mnie nie zawołałaś? Jak mogłaś? – mówiła z wyrzutem dziewczyna.
- Przepraszam, ale to i tak tylko chwilę, bo siedział z Patrykiem.
- Patryk – starał się przypomnieć sobie Nialler. – Blondyn z krótkimi włosami postawionymi na żel, tak?
- Dokładnie ten – potwierdziła Alex śmiejąc się.
Rozmowa po chwili ucichła i znowu każdy wgapiał się w jakiś durny serial. Swoją drogą mogliby zacząć puszczać w tej telewizji coś normalnego. Wszędzie ta sama fabuła tylko inni bohaterowie, beznadzieja.
- Będziemy tak cały dzień przy tym siedzieć? – zapytałam znudzona.
- Masz lepsze propozycje? – spojrzał na mnie Malik.
- Chodźmy na melanż – powiedziała z uśmiechem blondynka.
- Popieram – przybiłam z nią piątkę.
- Dochodzi 18:00, czyli za jakąś godzinę wszyscy mają być gotowi – zarządził Styles.
- Zayn, Pezz też idzie? – pytałam.
- Zaraz zadzwonię i się dowiem.
- Super.
Weszłam na górę razem z Alex i zaczęłyśmy szykować siebie nawzajem. Oczywiście stwierdziłam, że najpierw szykuje się moja przyjaciółka, bo jej zawsze dłużej schodziło. Podeszłam do jej szafy i zaczęłam przebierać wszystkie rzeczy. W końcu zdecydowałam się na czarno-żółtą sukienkę, a do niej skórę i czarne szpilki. Ogólnie strasznie jej się podobała stylizacja. Później zrobiłam jej kreski i udałam się za nią do mojego pokoju. Tam ona zaczęła buszować po mojej szafie. Oczywiście przyzwyczaiłam się do narzekania, że mam w szafie same spodnie, że mam za dużo luźnych rzeczy i tego typu spraw. Zawsze gdy szperała w mojej szafie to strasznie marudziła. Na mnie to nie robiło dużego wrażenia, w końcu ona musi sobie pogadać. Siedziała przy mojej szafie tak długo, że w tym czasie ja zrobiłam sobie kreski i umalowałam rzęsy, a następnie jeszcze sprawdziłam facebooka, a ona nadal nic nie wybrała. Chwilami nie mogę jej zrozumieć, ale nieważne. Na facebooku oprócz coraz większej ilości wiadomości nie było nic interesującego. Nawet nie przeglądałam tych wiadomości. Wszystkie były
typu, że mnie nienawidzą, albo chore prośby przyjaźni. Ludzie są beznadziejni. Odłożyłam laptopa i przyglądałam się blondynce, która dosłownie przeklinała moje ubrania. W końcu zdecydowała się na jakąś koszulkę schowaną na dnie szafy, miętową spódnicę i czarne buty z ćwiekami. Oczywiście ja również wyciągnęłam do tego skórzaną kurtkę, gdy się ubrałam już obie byłyśmy gotowe. Obie miałyśmy rozpuszczone włosy. Nie brałyśmy telefonów. Jak zawsze na imprezy. Kilka już przez to zgubiłyśmy, dlatego po jakimś czasie zaczęłyśmy je zostawiać w domu. Zeszłyśmy na dół. Wszyscy byli już gotowi, więc razem ruszyliśmy w stronę klubu, pod którym miała czekać na nas Perrie. Strasznie się cieszyłam. Byli chłopcy i moje dwie przyjaciółki, czego jeszcze chcieć do szczęścia? Odpowiedź była prosta: Eryka. Gdyby on tu był, nic więcej nie byłoby mi potrzebne do szczęścia. Mimo, że niedawno się z nim widziałam to strasznie za nim tęskniłam. Droga do klubu była dość szybka. Przed wejściem czekała na nas Edwards w ślicznej, niebieskiej sukience, do której miała założone czarne szpilki. Prezentowała się dość interesująco. Przywitałam się z nią buziakiem w policzek i przytuleniem, a następnie dziewczyna przywitała się z chłopakami i przyszedł czas na Alexandrę.
- Alex to jest Perrie, Pezz to jest Alex – przedstawiłam je sobie, obydwie się uśmiechnęły.
- Mimo mi cię poznać – powiedziała Pezz przytulając drugą.
- Mi ciebie również – zaśmiała się Alex.
Oczywiście do klubu weszliśmy bez kolejki, bo chłopaki i Pezz są sławni. Wszyscy twierdzą, że ja również, ale moim zdaniem się mylą.

*perspektywa Alex*

Wejście do klubu bez stania w kolejce to dla mnie nowość. Zawsze musiałam czekać albo podrywać jakiegoś frajera na początku, żeby szybciej wejść. Pierwsze, co zrobiliśmy to podeszliśmy do baru i zamówiliśmy trzy kolejki. Później wszyscy poszliśmy tańczyć, kolejne kolejki, kolejne tańce. W końcu byłam już nieźle wstawiona i wpadłam na jakiegoś gościa. Nie powiem, ale przystojny był. Ciemne włosy ułożone w artystycznym nieładzie, rząd idealnie prostych i białych zębów, a do tego ciemnozielone tęczówki. Szeroko uśmiechnęłam się, co on również uczynił.
- Cóż za interesujące spotkanie – zaśmiałam się, patrząc w jego oczy, a w głośnikach rozbrzmiał wolny utwór, na co chłopak popatrzył na mnie pytająco.
- Może zatańczysz?
- Z przyjemnością.
Delikatnie mnie objął i przysunął bliżej siebie. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i nie spuszczając wzroku z jego oczu kołysałam się w rytm muzyki lekko przygryzając dolną wargę. Odpływałam w jego oczach, a on cały czas coś gadał. Nawet nie wiedziałam jaki jest temat. Dosłownie buzia mu się nie zamykała, co śmieszyło mnie jeszcze bardziej.
- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz, ale jesteś przystojny, więc mów dalej – powiedziałam tak głośno, żeby usłyszał, przez co tak uroczo się zaśmiał.
Tańczyłam z nim jeszcze kilka piosenek. W końcu dowiedziałam się, że ma na imię Oliver. Ładne imię, strasznie mi się spodobało. Nagle usłyszałam za sobą jakiś głos, który wypowiedział jedno słowo "odbijany". Odwróciłam się, żeby zobaczyć kto to i zobaczyłam Harrego, popatrzyłam na niego z żądzą mordu w oczach, a on tylko się wyszczerzył.
- Może zatańczysz? – zapytał.
- Chętnie, ale nie z tobą.
- No proszę – wyszczerzył się jeszcze bardziej, a ja wywróciłam oczami.
- No dobra – zgodziłam się i zaczęłam z nim tańczyć, gdy w głośnikach rozbrzmiała wolna muzyka.
To są jakieś żarty. Ten DJ chyba chce młodo zginąć – pomyślałam i zmierzyłam Stylesa wzrokiem.
Ten nie zwracając na to uwagi przyciągnął mnie bliżej siebie i objął w talii.

*perspektywa Louisa*

Tańczyłem właśnie z jakąś, ładną szatynką, gdy kątem oka dostrzegłem tańczącego Harolda. Przyjrzałem się uważnie, żeby zauważyć szczęściarę, którą udało mu się wyrwać i wtedy dostrzegłem Alex. W co on się pakuje? Czy ta dziewczyna nie dała mu wystarczająco dużo ostrzeżeń? Niestety Harry właśnie taki jest, teraz nie odpuści, a nasza nowa współlokatorka chyba wpadła mu w oko, szkoda, że bez wzajemności. Nim się obejrzałem już wszyscy byli mocno wstawieni, z resztą ja nie byłem lepszy. Oczywiście Liam nas opanowywał, ale dziś on również trochę zabalował. Wracaliśmy do domu taksówką, w której było strasznie ciasno, ale tylko dlatego, że chcieliśmy wracać wszyscy razem, zamiast podzielić się na dwie grupy. No cóż. Do najmądrzejszych to my nie należymy. Po kilku minutach byliśmy w domu, a następnie każdy już spał w swoim łóżku... Chyba w swoim. Tego nie zagwarantuje.

*perspektywa Katrin*

Obudziłam się z niesamowitym i rozrywającym moją czaszkę bólem głowy. Leniwie podniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła. Obok spał blondyn, obydwoje byliśmy w ubraniach. Czyli impreza się udała, szkoda, że nic nie pamiętam. Ściągnęłam się z łóżka, wzięłam prysznic, założyłam jakiś ubrania i zeszłam na dół. Chciałam wziąć z szafki tabletki. Wyciągnęłam jedną i szybko ją połknęłam. Miałam już wracać na górę, ale zauważyłam osobę siedzącą przy stole w jadalni. To był Harry, ale nie ten mój, kochany i zawsze wesoły Loczek, który zawsze stara się być zabawny. Głowę miał spuszczoną, a z jego twarzy spływały... łzy?




______________________________________________

ładną zimę mamy tej wiosny, nieprawdaż? xd
WESOŁYCH... <3
jest 47 rozdział. uhuhu. *,*
miłego czytania. ;3

4 komentarze:

  1. Dzisiaj w końcu skończyłam czytać wszystkie rozdziały. Bardzo fajne opowiadanie. Czekam nn. Zapraszam do mnie:
    real-life-sophie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. i co z Harrym :( ? Proszę szybko nn !!:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podejrzewam, że to wina Alex.. No ale pisz dalej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. te opowiadanie stało sie częścią mnie , nie mogę się doczekać następnych rozdziałów uzależniłam sie od czytania tego opowiadania , pisz częściej<3 / natalia .

    OdpowiedzUsuń