poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Rozdział 55.

Zgromiłam blondyna wzrokiem, na co jeden ze stojących z tyłu posłał mi jakiś, głupi, dwuznaczny uśmieszek. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Malika. Dosłownie się w nim gotowało, ale nie dziwiłam się. Nie chciałam, żeby doszło do jakiejś beznadziejnej wymiany zdań, bądź nawet rękoczynów, więc postanowiłam zareagować.
- To jest miejsce publiczne. Każdy ma prawo tu przyjść, więc z łaski swojej zabieraj swoje wielkie cztery litery z rampy – powiedziałam znudzona cała ta sytuacją.
- Ej, dziewczynko nie pozwalaj sobie – zmierzył mnie wzrokiem blondyn.
- Bo co?
- Patrzcie, nie boi się – skomentował zdziwiony brunet.
- To co lalusiu, pozwolisz, żeby panienka cię broniła? – zadrwił blondyn.
- Panienka? – spiorunowałam wzrokiem olbrzyma tym samym nie pozwalając dojść do słowa mulatowi. – Więc panienka wyzywa cię na pojedynek. Jeżeli wygrasz - nigdy więcej się tu nie pojawimy, ale jeżeli wygram to zawsze, gdy tylko się tutaj pojawię ty, ani twoi koledzy nie macie tu wstępu.
- Sądzisz, że mnie pokonasz?
- Jestem tego pewna – powiedziałam wyciągając dłoń w jego stronę. – To co? Pękasz, czy podejmiesz wyzwanie?
- Zaraz będziesz płakała, maleńka – uścisnął moją dłoń, a ja tylko podstępnie się wyszczerzyłam.
- Jesteś pewna, tego co robisz – zapytał Zayn łapiąc mnie za ramię.
- Pewnie. Nigdy więcej ich tu nie zobaczymy – zaśmiałam się i kazałam mulatowi usiąść.
Ustaliliśmy, że ja zaczynam. Nawet mi się to podobało, byłam pewna siebie i wiedziałam, że ten wielkolud nie ma ze mną szans. Jeżeli chodzi o deskorolkę, to chyba jakiś typowy profesjonalista tylko je ze mną ma. No, ale brawo dla nowo poznanego "kolegi" za odwagę. Zaczęłam od początku na jednej z ramp, później zrobiłam 360, bluntslide, hardfilp, ollie, kickflip, a na samym końcu grind. Mina gościa, który miał odwagę ze mną rywalizować oraz miny jego kolegów były bezcenne. Przybiłam piątkę z Malikiem i lekko go przytuliłam, a następnie dałam znać "koledze", że czas na jego ośmieszenie. Koleś od samego początku nie wiedział, co ma zrobić. Był żałosny. Sądził, że jak jestem dziewczyną, to tak łatwo mnie pokona. Zaczął tak samo jak ja, czyli od 360, później było ollie, boardlslide, backside, a zakończył heelflipem. Wyjaśniając, wszystkie triki, które zrobił, były z dużo słabszej rangi niż te wykonane przeze mnie, co oznaczało, że wygrałam. Dostałam gratulację od jego kolegów, a następnie sam wielkolud przyznał, że nie spodziewał się, że będę aż tak dobra.
- Cholera! Kat jest już 14:49! – rozdarł się mulat, gdy ja jeździłam. – Zaraz masz spotkanie!
- Jedziemy Malik! – rozdarłam się i szybko dojechałam w jego stronę, aby razem z nim dojechać na czas, na umówione spotkanie.

*perspektywa Alex*

Siedziałam na kanapie w salonie oglądając jakiś film, który właśnie dobiegł końca. W domu byłam tylko ja, Harold, Danielle oraz Liam. Wszyscy inni gdzieś wyszli. Nagle nasza para również wstała, a ja spojrzałam na nich zdezorientowana.
- Co wy robicie? – zapytałam, gdy Li zakładał bluzę.
- Idziemy. Macie cały dom dla siebie – zaśmiał się chłopak. – Tylko go nie zdemolujcie.
- Co?! Nie! Nie zostawiajcie mnie samej z nim!
- Przykro nam Alex. Niedługo wrócimy.
- Nie! – rozdarłam się i złapałam nóg dziewczyny, która wybuchła śmiechem. – Nie zostanę z nim sama!
- Alex, no błagam! Naprawdę musimy iść – mówił chłopak kręcąc głową.
- Trudno – nadal trzymałam się nogi Dani.
- Dobra Alex, wstawaj – powiedziała, gdy skończyła się śmiać, a ja stanęłam naprzeciwko niej. – Dasz sobie radę. Poza tym Katrin i Zayn powinni niedługo być. Niall i Josh też za jakieś 30 minut będą. Tyle chyba wytrzymasz. Wierzę w ciebie.
- Skoro tak mówisz, ale nie ręczę za siebie, gdy on cokolwiek zrobi.
- Więc my idziemy – chłopak wypuścił Dani w drzwiach, a sam jeszcze spojrzał na mnie. – Tylko go nie zabij.
Pokręciłam głową i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie malinową herbatę, którą piję ostatnio dość często i usiadłam na blacie. Wpatrywałam się w okno popijając gorący napój...
- Widzę, że już nie masz ochoty na film – usłyszałam głos.
- Nie strasz mnie – złapałam się za serce i zmierzyłam chłopaka wzrokiem. – Jak widać nie.
- Może jednak dasz się przekonać?
- Na film pewnie tak, ale na twoje towarzystwo stanowczo... nie!
- Nie potrafię cię zrozumieć.
- Nawet nie próbuj tego robić.
- Za późno...
- Posłuchaj. Dla własnego dobra nie próbuj zrozumieć ani mojego zachowania, ani moich słów, ani całej reszty związanej ze mną.
- Nie boję się ciebie Alex.
- Zacznij Harry – powiedziałam i zrobiłam najgorszy błąd w moim życiu.
Spojrzałam w te przeklęte zielone tęczówki. Wpatrywałam się w nie jak zaczarowana. Swoim spojrzeniem chyba przekazywał mi wszystko, co chciał powiedzieć. Zielona, zaczarowana i jakże cudowna otchłań powoli przyciągała mnie do siebie, a milion iskierek pogłębiało uczucie jego magicznego przyciągania. Nagle loczek zbliżył się lekko do mnie i oparł swoje ręce na blacie tak, że siedziałam pomiędzy nimi. Odległość między nami powoli się zmniejszała...
Alex idiotko! Co ty wyprawiasz?! Otrząśnij się! – krzyczałam na siebie w myślach.
Zadziałało. Szybko oddaliłam się od chłopaka, ale on nie ustępował. Dlaczego, zawsze musze go uszkodzić, żeby dał sobie spokój? Nie chciałam go bić, więc jedynym wyjściem była moja, już ledwo ciepła herbata, która po chwili wylądowała na koszulce chłopaka, przez co ten zmierzył mnie morderczym spojrzeniem.
- Przegięłaś – powiedział z powagą.
- Doprawdy? Ostrzegałam – odparłam i zeskoczyłam z blatu odchodząc od niego.
- Zaczekaj – złapał mnie za nadgarstek i pociągnął tak, że stałam z nim twarzą w twarz. – Dlaczego to zrobiłaś? Przecież...
- Próbuję cię chronić Harry. Pozwól mi na to.
- Przed czym chcesz mnie chronić? Przed sobą?
- Dokładnie tak. Chronię cię przede mną.
- Może wcale nie chcę być chroniony?
- Uwierz, że chcesz. Tylko jeszcze o tym nie wiesz.
- Dlaczego jesteś taka tajemnicza?
- Jestem taka jak ty. Od samego początku próbowałeś mnie uwieść, ale nie udało ci się to. Natomiast ja nawet nie próbując cię zdobyłam, mimo, iż wcale tego nie chciałam.
Wyrwałam się i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie z pilotem w ręku i zaczęłam szukać czegoś interesującego, ale kompletnie nic takiego nie było. Nagle poczułam zimno na całym ciele. Zorientowałam się, że ociekam wodą. Odwróciłam się i zobaczyłam śmiejącego się loczka z pustym, porcelanowym wazonem w ręku. Uśmiechnęłam się słodko i popatrzyłam na chłopaka.
- Haroldzik. To było dobre, a teraz pokaż no mi ten wazon – zdezorientowany chłopak dał mi jak się okazało po chwili "narzędzie zbrodni", które rozbiłam mu na głowie, za którą chłopak od razu się złapał.
- Ała – rozdarł się masując czubek głowy. – To bolało.
- To miało boleć – powiedziałam z uśmiechem i położyłam się wygodnie na kanapie.
- Ach, tak? – zapytał i usiadł na mnie okrakiem łaskocząc mnie.
- Harry! Harry! Przestań – darłam się przez śmiech.
- No niech pomyślę... nie!
- Proszę, już – dalej się darłam, ale nic nie działało.
- Jak przeprosisz.
- Nigdy w życiu.
Piszczałam i darłam się przez śmiech, ale on na nic nie reagował tylko dalej mnie łaskotał. Z jednej strony mi się to podobało, a z drugiej miałam ochotę mu przywalić. Wiedziałam, ze tej pierwszej wcale nie powinno być, ale to nie moja wina, że się pojawiła. Uratował mnie dzwonek do drzwi.
- Masz szczęście – powiedział loczek machając mi palcem przed twarzą. – Ale to jeszcze nie koniec.
Poszedł otworzyć drzwi, a ja zostałam w salonie. Znowu przerzucałam kanały sądząc, że znajdę coś w miarę interesującego. Jednak się myliłam. Hazza długo nie wracał. Postanowiłam sprawdzić kto przyszedł. Lekko wysunęłam się zza futryny, tak żeby nie było mnie widać i ujrzałam...
W życiu nie zgadniecie, co zobaczyłam. Stała tam Taylor Swift i kleiła się do Harrego. Mojego Harrego! STOP! Alex do cholery, co ty wygadujesz?! – darłam się na siebie w myślach. – To nie jest żaden twój Harry, to tylko Harry, ale nie twój. Miejmy nadzieję, że mój głupi mózg już to sobie przyswoił. Jednak zawsze mogę uratować Haroldzika przed niechcianym gościem. Och, tak! Niecne plany Alexandry, czas zacząć.
- Kochanie – rozdarłam się słodkim głosikiem wchodząc do przedpokoju. – Gdzie ty się podziewasz?
- Kochanie? – pierwsza odezwała się blondynka mierząc mnie wzrokiem. – Był zbyt zajęty mną, żeby znaleźć dla ciebie czas.
- Kotku – powiedziałam do wyraźnie zaskoczonego loczka, który nie był w stanie wypowiedzieć chociażby słowa. – Możesz powiedzieć tej dziewczynie, żeby nie odzywała się do mnie takim tonem i nie przeszkadzała nam więcej?
- Ym.. Tak. Znaczy, nie. To jest. Tak, ale... – jąkał się chłopak, co mnie rozbawiło.
- Hazzuś, skarbie. Kto to jest? – zapytała, a we mnie aż się zagotowało.
- Nie mów do niego skarbie – powiedziałam całkiem poważnie.
- Dlaczego? On lubi, gdy tak do niego mówię.
- Raczej bardzo w to wątpię.
- Alex, uspokój się – loczek położył mi rękę na ramieniu.
- Czyli nazywasz się Alex. Nie znam nikogo o takim imieniu, co oznacza, że nie jesteś kimś ważnym. Poza tym Hazzuś woli mnie – wypowiedziała szczerząc się i natrętnie przytuliła chłopaka, który stał zdezorientowany nadal trzymając rękę na moim ramieniu.
- Czyżby? To patrz – odsunęłam blondynkę i wspięłam się na palce, po czym złożyłam na ustach chłopaka delikatny pocałunek, który on po chwili zaczął pogłębiać.
Co ja wyprawiam? Sama nie wiem, ale to był impuls. Przecież nic do niego nie czuję i jestem tego w 100% pewna, bo... jestem pewna, prawda? Czułam jak podczas pocałunku Harry się uśmiecha, co sprawiło mi jeszcze większą radość. Cholera. To nie miało się tak skończyć, to miał być przebiegły plan, żeby pozbyć się Swift z domu, a nie pocałować Stylesa. Co ja najlepszego robię? Ciężko pracuję nad tym, żeby go od siebie odtrącić, żeby przestał mnie lubić, a teraz wszystko tak po prostu zepsułam. Czuję jak jakaś dziwna siła rozdziera mój brzuch, ale jest to przyjemne. Nie jak to, gdy zobaczyłam, że Styles rozmawia ze Swift. Całkowite przeciwieństwo tamtego uczucia. Cos jak stado motyli, które pierwszy raz w życiu się obudziły. Ciepłe dreszcze przebiegły przez całe moje ciało. Wtedy zostałam lekko odepchnięta od chłopaka, co sprawiło, że oderwałam się od jego nieziemskich ust. Chwila... Odepchnięta? Czy Taylor Swift właśnie mnie pchnęła? Niech no ja ją dorwę w swoje ręce.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj Swift – wycedziłam zdenerwowana zaciskając ręce w pięści.
- Bo co mi zrobisz? – zaśmiała się drwiąco i lekko pchnęła moje ramię.
- Zaraz się dowiesz – dałam krok do przodu i została szczelnie zamknięta w ramionach Harrego.
- Taylor lepiej teraz wyjdź na własnych nogach, bo za jakieś 5 minut karetka będzie musiała wynieść twoje martwe ciało z naszego mieszkania, a tego bym nie chciał – powiedział loczek, a blondynka tylko zmierzyła mnie morderczym spojrzeniem i wyszła z mieszkania, natomiast Harry podszedł i zamknął drzwi na zasuwkę. – Chyba powinniśmy porozmawiać.
________________________________________

wiem, że krótki, ale nie mam czasu napisać czegoś dłuższego.
ANGIELSKI WZYWA. za dużo nauki, mam dość. -,-'
miłego czytania. ;3

5 komentarzy:

  1. Taak! Wreszcie się pocałowali! To co Harry powiedział do Taylor na końcu ♥
    Mam nadzieję, że Alex się wreszcie ogarnie i przestanie go tak odtrącać.
    A Kat w skateparku była boska. Ciekawe co Niall na to powie..
    Powodzenia z angielskim. I wiem co czujesz. Też mam za dużo nauki. ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa!! Genialne! Pisz jeszcze dzisiaj next ploooose!! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha,oj Alex.No weź zrób coś Taylor,nie wiem czemu ale ani jej ani Loczka nie lubie,ale bardziej jej.
    A no i ta akcja,z rzuceniem się do stóp Daniell.Znajome..

    OdpowiedzUsuń