czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 58.

Rozejrzałam się po sklepie i zobaczyłam tę burzę czerwonych włosów. Uśmiechnęłam się szeroko i podeszłam bliżej chcąc upewnić się, czy to oby na pewno jest osoba, o której pomyślałam.
- Amanda? – zapytałam stojąc za dziewczyną, a ta z uśmiechem się odwróciła.
- Cześć Kat, a co ty tu robisz? – zapytała lekko mnie przytulając.
- Rozejrzyj się po sklepie. Jak zauważysz trzy biegające jak wariatki dziewczyny to będziesz wiedziała co ja tutaj robię – zaśmiałam się. – Samotne zakupy?
- Nie. Mam odebrać siostrze koszulkę, bo ona ma jakieś zajęcia i nie może, a ma zamówioną.
- Rozumiem...
- Kitty pomóż – usłyszałam obok głos Alex. – Niebieska czy różowa?
- Obie – odpowiedziałam obojętnie.
- Ale...
- Weź obie, bo później będziesz mi się tu kazała wracać, a wierz mi, że nie mam na to najmniejszej ochoty.
- Dobrze, spokojnie. Wezmę obie – powiedziała i spojrzała na dziewczynę obok. – O, cześć.
- No tak. Zapomniałam. Przepraszam – zaśmiałam się. – Alex to jest Amanda, Amanda to jest Alex.
- Miło cię poznać – wyciągnęła do niej rękę blondynka.
- Mi ciebie również – odpowiedziała Am, po czym Johnson zniknęła z naszych oczu. – Widzę, że całkiem interesująco masz.
- A najlepsze, że chciałam z nimi pogadać. Niestety z naszej rozmowy wyszedł... cyrk.
- Powodzenia ci życzę – zaśmiała się dziewczyna. – To ja już będę leciała. Baw się dobrze.
- Skoro musisz. Cześć – przytuliłam ją lekko i poszła.
Dziewczyny kupiły parę rzeczy i wyszłyśmy z kolejnego już sklepu.
- Wiecie co – zaczęła Perrie. – To jest niesprawiedliwe.
- Ale o czym ty mówisz? – zapytałam zdziwiona.
- O tym, że każdy przechodzący chłopak gapi się tylko na ciebie – wytłumaczyła Alex.
- Żartujecie, prawda? – zaśmiałam się.
- Nie. Mówimy całkiem poważnie – oznajmiła Danielle.
- Te zakupy wam zaszkodziły.
- Nigdy nie mów, że zakupy komuś zaszkodziły – pogroziła mi palcem Johnson. – Poza tym to faktycznie ładna ta twoja koleżanka.
- Wiem. Mówiłam.
- Skąd ją znasz? – wtrąciła Pezz.
- Z pracy – zaśmiałam się, a one spojrzały na mnie pytająco. – Ze studia rysunku.
Zahaczyłyśmy jeszcze parę sklepów, bo dziewczyny nie chciały odpuścić i udałyśmy się do Starbucksa. Zamówiłyśmy sobie kawę i usiadłyśmy przy stoliku.

*perspektywa Nialla*

Siedzę w swoim pokoju i przeszukuję internet w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego dla Kat. Za 3 dni jej urodziny, a ja nie mam odpowiedniego prezentu. To jakaś katastrofa. Chciałbym dać jej coś wyjątkowego, co będzie jej przypominało o mnie kiedy już... wyjedzie. Chyba, że uda mi się ją
namówić, żeby została. Nie wiem jak bez niej wytrzymam. W dodatku 10 miesięcy. Przecież to za dużo. Więc, co by jej zawsze o mnie przypominało. Coś, co mogłaby mieć przy sobie bez żadnych przeszkód i coś, co z pewnością bardzo by jej się spodobało... WIEM! Tak to będzie genialne. Musi być. Oby jej się spodobało i oby udało mi się to załatwić. Zaraz. Przecież jest Paul. On na pewno mi pomoże gdy tylko go ładnie poproszę. Każdy ma już coś dla niej załatwione albo kupione tylko nie ja, a jestem pewien, że w trzy dni nie załatwię tego, co właśnie mi wpadło do głowy. Szybko chwyciłem telefon i wybrałem numer do managera.
- Słucham? – usłyszałem jego głos w słuchawce.
- Paul. Mam małą prośbę.
- Powinienem się bać?
- Nie. To jest taka drobna przysługa, ale bardzo ważna dla mnie.
- Zamieniam się w słuch.
- Widzisz w poniedziałek są urodziny Kat i czy mógłbyś w tak krótkim czasie kupić...

*perspektywa Katrin*

- Alex naprawdę nam przykro za tą akcję w Satrbucksie – powtarzała kolejny raz, już pod domem Dani.
- Dajcie spokój, to bez sensu – blondynka stopniowo podnosiła głos wchodząc do domu. – Myślałam, że mnie te całe fanki rozszarpią!
- Co się stało? Nic ci nie jest? – w przedpokoju pojawił się przerażony Styles.
- Luz Haroldzik. Powiedziałam, że myślałam, że mnie rozszarpią, ale na szczęście tego nie zrobiły, więc nie spinaj tak tej swojej gwiazdorskiej dupy – powiedziała ostro dziewczyna.
- Alex – upomniałam ją, a Hazz burknął coś pod nosem.
- No taka prawda. Spina się jakby mnie zabić chciały... Chociaż nie. One właśnie mnie chciały zabić! Rozszarpać żywcem! Będę miała jutro mnóstwo siniaków przez nie!
- To przecież nie nasza wina – próbowała jakoś opanować sytuację Danielle.
- Dani, to nie ma sensu. Gdy ona jest wściekła obwinia wszystkich. Jak ochłonie będzie nas przepraszała, że na nas wrzeszczała. Alex, skarbie, w zamrażalce są lody. Idź, ochłoń – pokierowałam zdenerwowaną blondynkę.
Dziewczyna wyminęła loczka i powędrowała prosto do kuchni. Wyjęła z zamrażalki truskawkowe lody i przełożyła sobie trochę do pucharka. Usiadła na blacie następnie konsumując mrożone cudo. Ja natomiast razem z Peazer poszłam do salonu, gdzie chłopcy grali w FIFE 2013.
- Macie FIFE i nic mi nie powiedzieliście? – zaczęłam oburzona, a wszyscy spojrzeli na mnie jak na wariatkę.
- Nie wiedzieliśmy, że lubisz takie rzeczy – tłumaczył Zayn.
- Wy jeszcze wiele o mnie nie wiecie – zaśmiałam się siadając po turecku na kanapie.
- To może nam opowiesz? – zaczął Dan.
- Wszystko w swoim czasie. To z kim mogę zagrać?
- Nie ze mną – zaczął Louis. – Wiecie jestem profesjonalistą i nie chciałbym jej ograć, bo jeszcze by się popłakała, a jej samoocena by się zmniejszyła i czułbym się winny.
- Dobre – wybuchłam głośnym śmiechem. – Dawaj Lou, ale masz nie płakać jak już przegrasz.
Po chwili już rozpoczynaliśmy mecz. Tomlinson był pewny siebie, ale nie przebijał mnie. Już po 20 minutach naliczanego czasu strzeliłam bramkę przyjacielowi, na co w całym pokoju rozeszło się głośne "uu".
- Spokojnie, dałem jej fory – wytłumaczył się szybko.
- Jasne Tommo, już ci wszyscy uwierzyli – poklepałam go po ramieniu z uśmiechem.
Graliśmy zacięcie do ostatniej minuty czasu w grze. Gdy ja strzelałam wszyscy robili głośne "uu", a gdy Tommo krzyczeli "oo", co wydarzyło się tylko raz. Ostateczny wynik brzmiał 3:1 dla mnie oczywiście. Po marchewkowym potworze chciał zmierzyć się ze mną Zayn. Zgodziłam się. Trzeba przyznać, że mimo iż przegrywał to głośno się śmiał i walczył do samego końca. Z nim wygrałam 5:2.
- Nie umiecie – zaśmiał się loczek puszczając mi oczko. – Ja wam pokażę jak to się robi.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, bo wcale nie wyglądał na pewnego siebie. Wtedy zobaczyłam Alex wchodzącą do salonu i błagalny wzrok loczka kierowany w moją stronę. Zrozumiałam o co mu chodzi i niezauważalnie skinęłam głową, a on szeroko się uśmiechnął. Takim sposobem, jako iż Harry miał szatański plan, w którym nie do końca wiedziałam o co chodzi, ale nie wnikałam, zremisowałam ze Stylesem 2:2. Blondynka widząc ten widok szeroko otworzyła oczy.
- Ty zremisowałeś z Kitty?!Ona nigdy nie remisuje, zazwyczaj przegrywa...
- Cicho! Eryk jest terminatorem! Z nim się nie da wygrać! – broniłam się, a chłopcy zaczęli dziwnie tańczyć na kanpie.
- Cóż trzeba przyznać, że to jedno z niewielu, co idiota potrafi – zaśmiała się Alex. – Jakie mamy plany na jutro?
- Wywiad – odparł Liam.
- Jedziecie z nami? – zapytał Hazz.
- Jasne! – odpowiedziała blondynka uciszając mnie i Dani, która również chciała zaprzeczyć.
- Jestem zmęczona – oznajmiłam ziewając. – Dobranoc!
- Dobranoc – powiedzieli wszyscy.
- Kolorowych – dodała Alex.
Wzięłam prysznic i położyłam się na łóżku. Jeszcze zanim zasnęłam czułam jak ktoś kładzie się obok mnie i przyciąga delikatnie do siebie. Po chwili poczułam uwielbiamy przeze mnie zapach i już wiedziałam kim jest osoba tuż obok mnie.

Wstałam z łóżka, które o dziwo było puste. Z kuchni czułam zapach gofrów, za którym powędrowałam z szerokim uśmiechem na ustach. Rozejrzałam się dookoła. Przy świeżych gofrach stał uśmiechnięty Niall, który po chwili podszedł do mnie i pocałował.
- Głodna? – zapytał z uśmiechem.
- Bardzo – odpowiedziałam, a chłopak pociągnął mnie w stronę śniadania.
- Dziś przyjeżdża moja mama – oznajmił.
- Naprawdę? Kiedy?
- Za godzinę jadę po nią na lotnisko. Chłopcy i Alex pojechali w odwiedziny do swoich miast, a my zostaliśmy tutaj no i ona chce nas odwiedzić. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Pewnie, że nie głuptasie – zaśmiałam się i ubrudziłam go bitą śmietaną.
- O ty! – krzyknął i zaczął mnie gonić, a następnie łaskotać.
- Już, koniec! Musisz jechać – próbowałam coś wymyślić, żeby przerwał.
- Faktycznie. Kocham cię – delikatnie mnie pocałował i wyszedł.
- Ja ciebie też – odpowiedziałam wpatrując się w drzwi, za którymi zniknął.
Pobiegłam na górę i po szybkim prysznicu się ubrałam. Założyłam kremową sukienkę, która była bardzo elegancka. Włosy wyprostowałam i zrobiłam lekki makijaż. Wróciłam na dół i pozmywałam naczynia, następnie wzięłam jabłko i usiadłam przed telewizorem. Martwiłam się. Dzwoniłam cały czas do Niallera, ale ten nie odbierał. Nie było nawet sygnału, tylko od razu poczta. Wyszedł z domu ponad 3 godziny temu i jeszcze go nie było. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi, a ja szybko do nich pobiegłam. Za drzwiami stało dwóch policjantów.
- Czy tutaj mieszka Niall Horan? – zapytał jeden.
- Tak – odpowiedziałam niepewnie.
- A pani jest? Kimś z rodziny? – pytał drugi.
- Katrin Devine, jego dziewczyna.
- Czyli chyba możemy powiedzieć – zapytał pierwszy, a drugi skinął głową. – Pan Niall Horan brał udział w śmiertelnym wypadku kilka godzin temu. Zginął na miejscu, bardzo nam przykro.

- Kat, Kat, słońce obudź się! – usłyszałam krzyk i szybko otworzyłam oczy.
- Niall – wyszeptałam tylko i mocno wtuliłam się w chłopaka, upewniając się, że to był tylko sen.
- Już dobrze, skarbie. Jestem tutaj – mówił gładząc moje włosy.
- Obudziłam cię?
- Tak, ale nic się nie stało.
- Przepraszam. Tak bardzo się bałam.
- Nie masz, o co. To był tylko sen.
- Bardzo realistyczny sen.
- Co ci się śniło?
- Pojechałeś na lotnisko, bo twoja mama miała przyjechać i... Niall ty zginąłeś – rozpłakałam się mocniej wtulając w chłopaka.
- Nie płacz. to tylko zły sen, a ja jestem przy tobie.
- Która godzina?
- 6:03.
- Kładź się spać. Masz dziś wywiad i musisz być wypoczęty. Ja już nie zasnę, nawet nie zamierzam próbować – pocałowałam go w policzek i wstałam.
Wzięłam długi prysznic, po którym poczułam się znacznie lepiej. Następnie ubrałam się w przygotowane wcześniej ubrania, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie miętę, żeby się uspokoić. Ona zawsze potrafi mnie ukoić. Usiadłam na blacie i popijając gorący napój patrzyłam na świat za oknem. Nie było najlepszej pogody, ale też nie można było na nią narzekać.
- O czym tak myślisz? – usłyszałam dobrze znany szept.
- Nic ważnego – uśmiechnęłam się lekko w stronę dziewczyny.
- Kitty, mnie nie oszukasz, więc mów, co się stało – powiedziała wyjmując malinową herbatę z szafki.
- Naprawdę nic mi nie jest. Po prostu musiałam się uspokoić po złym śnie, a teraz ty mi powiedz dlaczego cały czas malinowa?
- Nie wiem. Ostatnio bardzo ją polubiłam.
- Dlaczego go odtrącasz?
- Obiecujesz, że nikomu nie powiesz?
- Pewnie, przecież mnie znasz. Nasze rozmowy nie wychodzą poza nasze kręgi. No dalej, mów.
- Widzisz, bo...
_________________________________________

na dziś to, by było tyle. xd
miłego czytania. ;3

3 komentarze: