niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 61.

- Nie wiem – dziewczyna wzruszyła ramionami i spojrzała na Tomlinsona.
- Żartujesz sobie, prawda? – oburzał się Lou. – Jak możesz nie wiedzieć?!
- No normalnie. Po prostu nie wiem.
- To może inaczej: jak się czujesz przy Harrym?
- Dobrze.
- Nie no, nie ma tak! Masz odpowiedzieć całymi zdaniami, co czujesz będąc przy nim – chłopak wyszczerzył się najwyraźniej dumny ze swojego pytania.
- To jest tak, że jednocześnie mam go ochotę udusić i pocałować. Nie wiem, co dokładnie do niego czuję, po prostu tego nie wiem, ale gdy jest blisko nie potrafię się nie uśmiechnąć. Później zaczyna z tymi swoimi tekstami, które niesamowicie mnie irytują. Jednak, gdy stoję naprzeciwko niego i patrzę w te jego cudowne oczy, które potrafią mnie niesamowicie oczarować to jakaś dziwna fala ciepła i lekkie dreszcze przebiegają przez moje ciało i kumulują się w brzuchu powodując, że czuję jak gdyby było tam wielkie stado motyli. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dziwnie jak przy nim. Tyle ci wystarczy?
Wszyscy zaniemówili słuchając wypowiedzi blondynki. Sam byłem pod wrażeniem. Jednak nie jestem jej obojętny. To naprawdę cudowna wiadomości. Gdy blondynka skończyła mówić Tommo pokiwał twierdząco głową i jednocześnie dał jej znak, że teraz jej kolej na kręcenie. Wypadło na mnie. Chwilę tępo wpatrywałem się w butelkę i podniosłem głowę patrząc w niebieskie oczy dziewczyny, która delikatnie przygryzała wargę.
- Wyzwanie – powiedziałem nie odrywając wzroku od jej tęczówek.
- Pocałuj mnie – wypowiedziała pewnie, a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.
- Jesteś pewna?
- Po prostu to zrób.
Jako, że siedziałem naprzeciwko dziewczyny musiałem się podnieść. Na czworaka zbliżyłem się do niej i jeszcze raz spojrzałem w jej oczy, aby upewnić się, że ona mówi poważnie. Sama wybrała takie zadanie. Dostrzegłem w jej oczach coś typu milionów tańczących iskierek. Uśmiechnąłem się i delikatnie pocałowałem, co ona zaczęła pogłębiać. Nie ukrywam, że ciepła fala przyjemności oblała moje ciało. Czułem jak dziewczyna się uśmiecha. Wszystko byłoby cudowne, gdyby nie fakt, że ona jest pijana i jestem pewny, że jutro nic nie będzie pamiętała i powie tak jak ostatnio, że to nic dla niej nie znaczyło. Niechętnie odkleiłem się od Alex i wróciłem na swoje miejsce. Z powrotem wypadło na Alex, co było dość dziwne, ale nieważne. Spojrzałem na nią, a ona na mnie.
- Prawda – wypowiedziała.
- Gdy rozmawialiśmy przy wolnej piosence powiedziałaś, że się boisz. Czego się boisz?
- Boję się, że ci zaufam, że się w tobie zakocham, że cię zranię albo, że ty zranisz mnie. To chciałam wtedy powiedzieć.
- Co jeżeli ci powiem, że cię nie zranię? Uwierzysz mi?
- Uwierzę, ale nie mogę ci obiecać, że ja tego nie zrobię. Ranię ludzi, którzy są blisko mnie, dlatego nie chcę byś był blisko, nie chcę cię zranić.
Gdy skończyła mówić, unikała mojego wzroku i zakręciła butelką. Graliśmy jeszcze około godziny. O 4:00, gdy wszyscy już choć trochę wytrzeźwieli rozchodzili się do swoich pokoi. Ja również już szedłem do swojego, ale wtedy zobaczyłem, że w salonie nadal jest Alex. No tak, razem z Liamem i Danielle pomogliśmy wczołgać się wszystkim do pokoi, ale została jeszcze ona. Słodko spała na miękkim, kremowym dywanie. Uśmiechnąłem się na ten widok i podszedłem do niej. Wziąłem ją na ręce i wniosłem na górę. Położyłem na łóżku i okryłem kołdrą. Już miałem wychodzić, gdy usłyszałem jej słodki głos.
- Harry – powiedziała otwierając oczy. – Zostań tutaj.
- Alex, jutro i tak niczego nie będziesz pamiętała – odpowiedziałem z wyczuwalnym smutkiem w głosie. – Śpij.
- Nieważne, że jutro nie będę pamiętała. Najważniejsze, że będę miała pewność, że teraz jesteś przy mnie. Proszę, zostań.
- Jeżeli naprawdę tego chcesz, to zostanę.
- Chcę.
Usiadłem na jej łóżku opierając się o ścianę, a ona wtuliła się we mnie delikatnie i po chwili zasnęła na moich kolanach, a ja przyglądałem się dokładnie jej twarzy.

*perspektywa Katrin*

Obudziłam się i szybko podniosłam głowę, ale już po chwili bardzo tego żałowałam. Kac morderca mnie dopadł. Czułam jak ból rozsadza mi głowę, dlatego uważałam na każdy swój ruch. Zeszłam na
dół po jakieś tabletki. Ku mojemu zdziwieniu nie było w niej kompletnie nikogo, a już 12:36. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam z szafki tabletki. Były ostatnie dwie. Będę tak miła i pójdę do apteki, by dokupić, bo pewnie wszyscy mają dziś kaca. Szybko połknęłam tabletkę i pobiegłam na górę, żeby się przebrać. Na dworze było słonecznie, co jest dość dziwne na Londyn. Wzięłam szybko ubrania i poszłam do łazienki. Po skończonym prysznicu ubrałam się i wysuszyłam włosy, które zostawiłam rozpuszczone. Wróciłam do pokoju po trampki, które szybko założyłam i zbiegłam na dół, gdzie nadal nikogo nie było. Wyszłam z domu i kierowałam się w stronę apteki. Droga nie była długa, więc po jakichś 10 minutach wchodziłam już do niewielkiego sklepiku. Poprosiłam tabletki, za które zapłaciłam i opuściłam aptekę. Wróciłam do domu mniej więcej w takim samym tempie jak poprzednio. Nacisnęłam klamkę i pchnęłam duże drzwi.
- O nie! – usłyszałam zrozpaczony głos Zayna. – Tabletki się skończyły.
- Jak to?! – teraz Tomlinson.
Zaczęłam cicho chichotać i weszłam do pomieszczenia, gdzie siedzieli zmarnowani wymienieni wcześniej chłopcy.
- Macie – podałam im pudełeczko, a oni się na mnie rzucili.
- Dzięki – odpowiedzieli razem i wzięli ode mnie lek.
Szybko pochłonęli po jednej tabletce i pobiegli na górę, najwyraźniej żeby się umyć. Ja natomiast usiadłam na kanapie w salonie i przypomniałam sobie i moich rzeczach, które najprawdopodobniej są w limuzynie razem ze Sky'em. Bob miał je przywieźć do domu, ale pewnie stwierdził, że najbezpieczniej będzie, gdy zostaną one w limuzynie. Pobiegłam do garażu, po którym biegała puchata kuleczka. Zaśmiałam się widząc to i otworzyłam limuzynę. Na siedzeniu leżała moja torba. Zarzuciłam ją na ramie i próbowałam złapać pieska, który zwinnie biegał między samochodami.
- No chodź tutaj – mówiłam zrezygnowana. – Przecież musisz coś zjeść.
Po chwili piesek próbował zwinnie mnie ominąć, ale byłam szybsza i złapałam go. Wzięłam go na ręce, a on zaczął mnie lizać po dłoni, na co ja się zaśmiałam. Pogłaskałam go i weszłam z nim do domu. Po schodach akurat schodził Niall.
- Hej skarbie – powiedział widząc mnie. – Czyli prezent się spodobał?
- Tak, jest cudowny – pocałowałam go w policzek. – Tylko, że nie mamy dla niego ani jedzenia, ani smyczy z obrożą.
- Wezmę tabletkę i pójdziemy je kupić. Dobrze?
- Jasne, nie musisz się śpieszyć – puściłam mu oczko i weszłam po schodach na górę.
- Moja głowa – usłyszałam głos Alex wychodzącej z pokoju. – O, cześć Kitty. Co ty masz na rękach?
- Witaj Alex – zaśmiałam się. – Na dole są tabletki, a to jest Sky.
- Wiem, właśnie po nie idę. Ale skąd ty masz to białe coś?
- To jest pies. Dostałam go wczoraj od Nialla.
- Och, przesłodko – wywróciła oczami i po chwili zapytała z nadzieją. – Pamiętasz cokolwiek z wczoraj?
- Niestety, ale pamiętam tylko połowę, o ile to była połowa imprezy. Coś się stało, że pytasz?
- Ym, nie.
- Alex?
- Harry śpi u mnie w pokoju. Spałam na jego kolanach, no i miałam nadzieję, że pamiętasz i powiesz mi, że nic głupiego nie zrobiłam.
- Idź po te tabletki, a ja zaraz się wszystkiego dowiem – powiedziałam i weszłam do pokoju.
Rzuciłam torbę na łóżko i puściłam psa, który zaczął biegać po całym pomieszczeniu. Był przeuroczy. To teraz pomyślmy. Kto nie był wczoraj pijany... LIAM! No to idziemy. Skierowałam się do jego pokoju i delikatnie zapukałam, a po chwili usłyszałam ciche "proszę". Otworzyłam drzwi i zobaczyłam śpiącą Dani i zakładającego koszulkę chłopaka.
- Li – zaczęłam spokojnie. – Możemy pogadać?
- Jasne, ale nie tu, bo ją obudzimy, a jest zmęczona.
- Chodźmy do mnie.
Weszliśmy do mojego pokoju gdzie biała kuleczka od razu rzuciła się na nogi chłopaka, który popatrzył na mnie pytającym wzrokiem i musiałam wyjaśniać skąd Sky wziął się w domu. Czyżby Niall im nic nie powiedział o planowanym prezencie? Najwyraźniej tak. Usiedliśmy na łóżku i Liam opowiedział mi przebieg imprezy kończąc na grze w butelce, w której to Alex powiedziała chyba zbyt wiele. Teraz już wiedziałam bardzo dobrze dlaczego nie chce z nim być. Ona się po prostu boi. Nie tylko tej całej miłości, ale boi się najbardziej tego, że go zrani, a najwyraźniej bardzo jej na nim zależy. Wiele razy potrafiła jednym słowem zranić mnie, czy nawet Eryka. Blondynka jest naprawdę specyficzną osobą. Niby kocha i jej zależy, ale czasami nie panuje nad sobą i zadaje cios prosto w serce, którego nie da się zapomnieć.
- Harry był pijany? – zapytałam z nadzieją w głosie.
- Przykro mi, ale nie. On wczoraj wypił tylko dwa piwa i jestem pewny, że doskonale wszystko pamięta. Od jej słów, aż do pocałunku, a później prośby, żeby został z nią w pokoju.
- Pocałunku?!
- Alex kręciła butelką, wypadło na Hazze no i ona kazała mu siebie pocałować.
- Cholera – szepnęłam.
- Czyli to źle, że on wie? Przecież skoro ona odwzajemnia jego uczucie to...
- Nic nie rozumiesz Li. Ona nie będzie chciała z nim być.
- Dla...
- Skarbie idziemy? – przerwał mu blondyn wpadając do pokoju.
- Tak idziemy. Zastanów się Liam, wtedy zrozumiesz.
Poklepałam go po ramieniu, wzięłam psa na ręce i wyszłam z Niallem. Oczywiście nie mogłam puścić kuleczki, bo by gdzieś uciekła, więc cały czas niosłam przytrzymując jedną ręką, a drugą miałam splecioną z blondynem. Szliśmy powoli ulicami Londynu kierując się do sklepu.

*perspektywa Harrego*

Otworzyłem oczy i rozejrzałem się po pomieszczeniu. To nie jest mój pokój. No tak! To przecież pokój Alex, ale gdzie ona jest? Ostatnie, co pamiętam to widok słodko śpiącej na moich kolanach blondynki. Spojrzałem na zegarek, który miała obok łóżka. 14:06. I ja się dziwię, że jej nie ma? Leniwie się podniosłem i skierowałem do wyjścia z pokoju. Ziewnąłem i otworzyłem drzwi kierując się w stronę moich. Powoli szedłem, gdy usłyszałem za sobą słodki głosik.
- A ty nie masz kaca? – zapytała podejrzliwie dziewczyna.
- Ja wczoraj nie piłem – uśmiechnąłem się do niej, na co ona szeroko otworzyła oczy. – Więc nie mam po czym mieć kaca.
- Ale...
- Alex błagam pomóż – usłyszeliśmy głos Eryka i po chwili wymieniony wcześniej chłopak stał w progu jednego z wolnych pokoi.
- Jasne idioto, już ci pomagam – powiedziała blondynka i wywróciła oczami.
- Też cię kocham – powiedział do niej i zniknął za drzwiami pokoju.
Czy on właśnie powiedział, że ją kocha? To są jakieś żarty, prawda? On musiał żartować. On jej nie kocha, nie! Ja się na to nie zgadzam! Cholera. Patrzyłem z szeroko otworzonymi oczami na drzwi, za którymi zniknął chłopak i po chwili przeniosłem swój wzrok na blondynkę, która najwyraźniej była nadal wstrząśnięta tym, że wczoraj nie piłem. Pewnie nic nie pamięta i boi się, że zrobiła lub powiedziała coś czego nie powinna. Nie mam zamiaru ją informować, ale skoro wiem, że jednak coś dla niej znaczę to mogę zacząć działać.

*perspektywa Alex*

Patrzyłam jak jego wyraz twarzy cały czas się zmienia. Gdy usłyszał słowa Eryka stał w miejscu z zaciśniętymi w pięści rękoma, które po chwili zaczęły się rozluźniać, a jego twarz z jakiejś dziwnej złości zmieniała się powoli w coraz szerszy uśmiech. Postanowiłam się wycofać, bo mogłoby się to źle skończyć, ale wtedy spojrzał na mnie. Te jego intensywnie zielone tęczówki zawładnęły moim umysłem. Miałam ochotę podejść i bez słowa się w niego wtulić, ale w ostatniej chwili się otrząsnęłam tym samym przypominając sobie o tabletkach dla przyjaciela. Odwróciłam się, by nie dać się ponownie zaczarować i szybko zbiegłam po schodach do kuchni, w której siedział Zayn i Lou, na którego przez przypadek wpadłam.
- Przepraszam, nie chciałam – powiedziałam odsuwając się od chłopaka, a na jego twarzy pojawił się jakiś dziwny uśmiech.
- O czym tak myślałaś?
- Ja? Nie, o niczym, znaczy o niczym, aż tak ważnym. To znaczy ważnym, ale dla mnie i niekoniecznie... Cholera. Dajcie mi te tabletki zanim za dużo powiem – jąkałam się i mulat z szerokim uśmiechem rzucił mi pudełko. – Dzięki.
- Co ty? Może by powiedziała – usłyszałam jeszcze głos Louisa, gdy byłam przy schodach.
- Przecież ona ci już wczoraj coś mówiła – głos Zayna, przez który stanęłam jak wryta i słuchałam dalej.
- Jak to? Co? Nie pamiętam.
- Nie pamiętasz jak graliśmy w butelkę? Ja tylko urywki, ale coś kojarzę.
Graliśmy w butelkę?! O cholera! Niedobrze! – pomyślałam dalej podsłuchując.
- Czekaj, czekaj. To było później, no nie? Jak już powoli trzeźwieliśmy? Wiem! Nie, jednak nie.
- To może przypomnimy sobie razem, co ty na to?
- Jasne. To pamiętam, że powoli wypadali wszyscy oprócz Alex i Harrego, co dalej?
- Ostatni byleś ty i wtedy wypadło na Alex.
Zamarłam. Jak to na mnie? Cholera i to od Louisa. Po nim można się spodziewać wszystkiego i to akurat on musiał trafić na mnie? Po prostu świetnie. Teraz to jestem pewna, że powiedziałam coś czego nie powinnam.
- Zapytałem ją o Harrego, tak? Nie pamiętam dokładnie – plątał się Lou.
- Zapytałeś...
- Alex, co ty tu robisz? – szepnęła Dani, a ja mało nie spadłam ze schodków, na których siedziałam.
- Cii – uciszyłam ją szeptem. – Próbuję się dowiedzieć, co głupiego wczoraj zrobiłam.
- Nie wiem czy to było głupie, ale jak chcesz to mogę ci powiedzieć.
- Pamiętasz? – zapytałam z nadzieją.
- Wszystko. Tak odchodząc od tematu to twój przyjaciel cierpi na górze – zaśmiała się cicho.
- Zapomniałam o nim. Dam mu tabletki i pogadamy, ok?
- Jasne, będę w pokoju Liama.

*perspektywa Harrego*

Zdążyłem założyć na siebie koszulkę, a do mojego pokoju wszedł Li. Popatrzył na mnie ze smutkiem i jakby współczuciem w oczach, a ja spojrzałem na niego pytająco. Nic nie powiedział tylko usiadł na
łóżku. Chwilę na niego patrzyłem i postanowiłem również usiąść. Wdrapałem się na łóżko i usiadłem na nim po turecku patrząc wyczekująco na chłopaka.
- Nie pamięta – wymówił powoli.
- Kto i czego Li?
- Alex.
- Spodziewałem się tego, była przecież mocno pijana.
- Co z tym zrobisz Harry?
- Nic.
- Nic?! Jak to nic?!
- A co ja mam z tym zrobić Li? – zapytałem bezradnie.

*perspektywa Alex*

- Co ja do cholery powiedziałam?! – pytałam przerażona, gdy Dani mi wszystko opowiedziała.
- Co tutaj takie krzyki? – zapytała El z Pezz wchodząc do pokoju.
- Powiedziałam Alex, że wczoraj w dość nietypowy sposób powiedziała Hazzie, że go kocha – wyjaśniła w skrócie Danielle, a dziewczyny skierowały dziwne spojrzenia prosto na mnie.
- To ty go kochasz? – zapytała Perrie.
- Pewnie, że nie – machnęłam ręką.
- Mhm, jasne – tym razem El.
Takim sposobem zaczęły się wszystkie wyjaśnienia w trakcie których wpadła też Kitty. Przynajmniej nie musiałam kilka razy powtarzać wszystko, bo wszystkie byłyśmy w jednym pokoju. Dziewczyny patrzyły na mnie spojrzeniem, którego nie potrafiłam odczytać.
- Dlaczego nie dasz mu szansy? – zapytała blondynka.
- Bo nie chcę go zranić – mówiłam znudzona. – Ile razy mam wam to powtarzać?
- Dużo – odpowiedziała Kitty. – A co jakby cię gdzieś zaprosił? Zgodziłabyś się?
- Szczerze to...
- Dziewczyny widziałyście – w drzwiach stanął Harry, który przerwał, gdy mnie zobaczył i delikatnie się uśmiechnął przez co ja zrobiłam to samo.
- Kogo szukałeś? – zapytała z szerokim uśmiechem Eleanor.
- Alex – odpowiedział ledwo słyszalnie, ale jednak gdy to usłyszałam moje kąciki uniosły się nieco wyżej.
- A czego chciałeś? – rzuciłam moim obojętnym tonem dając mu do zrozumienia, że nie mam ochoty na rozmowę z nim.
- A możemy na osobności? – zapytał, a dziewczyny momentalnie się podniosły.
- To my was zostawimy – powiedziała Pezz rzucając mi dziwne spojrzenie.
- Tak, damy wam trochę prywatności – dodała Kitty, która wychodząc posłała mi ostrzegawcze spojrzenie i gdy Harry nie patrzył pokazała znak ręką, że mnie obserwuje.
- Miłej rozmowy – krzyknęła Dani z El i zamknęły drzwi.
Swoją drogą to jestem pewna, że właśnie pod nimi stoją i podsłuchują. Co potwierdził po chwili Li.
- ŻARTUJECIE SOBIE?! BĘDZIECIE ICH PODSŁUCHIWAŁY?! – usłyszeliśmy głos Liama i wybuchliśmy głośnym śmiechem.
Patrzyliśmy na siebie przez chwilę ciszy, która nie była krępująca. Dawała nam obydwojgu dużo do myślenia. Hazz chyba próbował się przełamać i powiedzieć to po co przyszedł, ale nie wychodziło mu to. Cały czas otwierał i zamykał buzię przez co chichotałam, bo wyglądało to komicznie.
- No dawaj – zaśmiałam się dając chłopakowi odwagi.
- Chciałem zapytać czy nie miałabyś ochoty gdzieś ze mną wyjść?
- W sensie, że po przyjacielsku czy raczej randka? – wolałam się upewnić.
- Randka – powiedział niepewnie patrząc na mnie tymi czarującymi tęczówkami. – To zgadzasz się?
___________________________________________

BUM! mamy już 61 rozdziałów. łohoho. <3
normalnie uwielbiam was. i kocham jak się denerwujecie, gdy przerywam w takim momencie! ha!
no cóż. myślicie, że się zgodzi czy nie? xd
a tak w ogóle to podeślę wam link. zdecydowanie polecam!
http://besty.pl/2270306 - ryczę. ;_;
miłego czytania. ;3

6 komentarzy:

  1. Cudo♥♥♥
    Niech Alex się zgodzi :))

    OdpowiedzUsuń
  2. No niech się do niego przekona ;D nie może być aż taka straszna xdd

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie ! :D Niech sie zgodzi ;P

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział i odpowiednia dla mnie długość :3 Alex ma się zgadzać i to S.Z.Y.B.K.O ♥
    Czekam na CD i przepraszam,że tak krótko ale czas goni :)
    P.s
    Mam informację o nowym bogu http://secretly-love-1dstory.blogspot.com/ , na którym na razie pojawiła się fabuła oraz bohaterowie. Mam nadzieję,że zapoznasz się z tymi podstronami i zaobserwujesz,bo już niedługo pojawi się 1 rozdział <3
    Czemu założyłam tego bloga, wyjaśnione jest w najnowszej krótkiej notce na blogu turnback-time.blogspot.com
    Zapraszam♥

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie na http://secretly-love-1dstory.blogspot.com/ pojaiwł się rozdział 1 :) Mam nadzieję, że zaobserwujesz i wyrazisz szczerą opinię w komentarzu ♥
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłyśmy proszone o powiadamianie, więc zapraszam na mojego bloga, gdzie właśnie pojawił się nowy rozdział. :)
    Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz komentarz.

    http://blaise-georgia.blogspot.com/

    Zapraszmy :)

    OdpowiedzUsuń