czwartek, 2 maja 2013

Rozdział 70.

- Pewnie, że nie! Kochana baw się dobrze! – usłyszałam śmiech w słuchawce.
- Dzięki Chris! Jesteś cudowny.
- No wiem, wiem.
- No i jaki skromny – wybuchłam śmiechem, a Christopher mi zawtórował.
- Już tak nie słódź – znowu śmiech. – A w czwartek będziesz?
- Pewnie. Tylko w środę nie.
- No to w czwartek omówimy dalszą współpracę, o ile jesteś nią zainteresowana.
- Oczywiście, że jestem.
- Świetnie! W takim razie baw się dobrze na wyjeździe. Muszę kończyć. Pa Kat!
- Pa Chris!
Rozłączyłam się i dosiadłam do przyjaciół. Wyjaśniłam im rozmowę, którą przed chwilą usłyszeli. Okazało się, że Niall już trochę wtajemniczył ich w naszą, małą wycieczkę. To w sumie dobrze. Zjadłam kilka gofrów z bitą śmietaną oraz toffi cały czas rozmawiając ze zgromadzonymi.
- To jak? Wszyscy gotowi? – zapytała nagle Alex, a wszyscy potwierdzili. – Więc zbieramy się.
- Ale dopiero 16:40 – powiedział Li.
- Więcej czasu na zabawę. No chodźcie!
- Stop! – wrzasnęłam widząc, że wszyscy wstają od stołu. – Nie chce nic mówić, ale mamy mały problem.
- Kitty, o czym ty mówisz?
- Przecież nie weźmiemy ze sobą psa, a samego w domu go raczej nie zostawimy.
- Dlaczego...
- Alex! Nie zostawię go samego w domu!
- Dobra, już dobra. To faktycznie jest problem.
- Wcale nie – zareagował Liam lekko się uśmiechając. – Zadzwonię do Paula i zaraz coś załatwię.
- Świetny pomysł Li! – uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- No to ja dzwonię, a wszyscy zabierać swoje rzeczy.
- A twoje rzeczy?
- Są już na dole.
- Niall! Dan! weźcie gitary! – usłyszeliśmy jeszcze krzyk Alex.
- Ok! – odpowiedzieli równo.
Każdy pobiegł do pokoju po swoje rzeczy i już po chwili staliśmy na dole czekając na Zayna. Gorzej niż z dziewczyną! Nasz czarny van stał już pod domem, a pogoda była cudowna. Postanowiliśmy poczekać na naszą "panienkę" na zewnątrz. Wpakowaliśmy do bagażnika wszystkie torb, gdy pakowaliśmy ostatnią ze wszystkich swoją obecnością zaszczycił nas szanowny pan Malik. Jego torba również wylądowała w bagażniku i po chwili wszyscy siedzieliśmy w samochodzie. Liam włączył radio, więc całą drogę śpiewaliśmy piosenki lecące w nim. Po drodze musieliśmy jeszcze podjechać do domu Paula, ponieważ stwierdził, że sam zajmie się Sky'em, co szczerze mówiąc
bardzo mnie ucieszyło, bo znam menagera chłopaków i nie musze się obawiać o moją kochaną kuleczkę. Co do plaży, to musieliśmy podjechać na opuszczoną cześć (chyba z wiadomych powodów). Przebycie całej trasy zajęło nam prawie 45 minut. Wszyscy zaczęliśmy rozkładać swoje rzeczy. Po kilku minutach wszyscy byli już w strojach kąpielowych. Chłopaki po chwili byli już w wodzie, a ja z dziewczynami siedziałam na kocu i rozmawiałam.
- Kat, kiedy dokładnie wyjeżdżacie? – zapytała Dani.
- W poniedziałek, rano.
- Tej to dobrze – zaśmiała się El.
- W czwartek wracacie? – upewniała się Alex.
- Nie. W środę, jakoś wieczorem.
- A kiedy wracacie do Polski? – zapytała Pezz.
- W piątek.
- Dlaczego tak szybko? – dopytywała Eleanor.
- Szkoła wzywa – zaśmiałam się.
- Kitty, o której mamy samolot? – odezwała się zapominalska Johnson.
- O 12:00. Trzeba pogadać z chłopakami to ktoś nas podrzuci.
- Pewnie i tak pojedziemy wszyscy – uśmiechnęła się Peazer.
- Musimy was wyściskać przed odlotem – dodała Edwards.
- Na ile jedziecie? – udzieliła się Calder.
- Na 10 miesięcy – odpowiedziałam.
Dziewczyny zaczęły marudzić, że to za długo. Nie obyło się również bez komentarzy typu "nie
puścimy was, zostajecie z nami". Gdyby nie chłopcy, którzy do nas przybiegli to pewnie musiałabym jeszcze długo ich wysłuchiwać. Po chwili jednak przestałam się cieszyć z przybycia chłopaków, ponieważ razem z dziewczynami zostałam brutalnie wrzucona do wody i podtapiana przez... oczywiście Niallera. Słodko, prawda? (Wyczuwacie ten sarkazm?) Po godzinie chlapania siebie nawzajem, podtapiania i różnych takich, chłopcy rozpalili ognisko. Usiedliśmy dookoła niego (już wysuszeni i ubrani, bo było ciemno i robiło się chłodno). Alex, Dan i Niall zaczęli grać. Zaśpiewaliśmy ich What Makes You Beautiful, następnie Ed'a Sheerana - Give Me Love, jeszcze było Little Mix - Cannonball, a później Christina Aguilera - Beautiful. Po tych utworach padła dość dobra propozycja.
- Alex – zaczął Harry. – Teraz ty coś zaśpiewaj?
- Ja? – zapytała zdziwiona blondynka. – Ja nie potrafię.
- No nie daj się prosić, umiesz – uśmiechnął się zachęcająco Hazz.
To on ją słyszał?! – pomyślałam trochę zdziwiona całą sytuacją.
- Wcale, że nie – upierała się.
- No weź Alex. Proooosimy – wszyscy próbowaliśmy ją zachęcić.
_________________________________________________

no to mamy 70 rozdziałów. :)
kolejny już w sobotę.
dodatkowo w sobotę zapraszam na mojego, drugiego bloga.
pojawi się tak opis oraz przedstawienie bohaterów.
tamta historia diametralnie różni się od tej. ;)
miłego czytania. ;3

1 komentarz:

  1. Jaki króciutki.. Ale fajny. :>
    Hazza chyba chce jeszcze bardziej podpaść Alex, wyjawiając wszystkim, że umie śpiewać. xD
    Czekam do soboty na następny i mam nadzieje, że będzie dłużysz. :>


    http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń