wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 91.

*perspektywa Nialla*

- Jak dorwę tego śmiecia to nie ręczę za siebie! – mówił zdenerwowany Josh, gdy przemierzaliśmy kolejną ulicę.
- Najpierw musisz go znaleźć – skomentowałem.
Cholernie się o nią bałem, ale wystarczyło, że z naszej dwójki poniosło Josha. Gdybym ja również dał upust emocjom nie byłoby najlepiej, dlatego starałem się nad sobą panować. O dziwo mi się to udawało. Przeklinającego przyjaciela zagłuszył dźwięk mojego telefonu. Wyciągnąłem go z kieszeni i odebrałem.
- Słucham? – powiedziałem uciszając gestem ręki towarzysza.
- Niall? – usłyszałem głos Perrie. – Gdzie wy jesteście? Wracajcie już.
- Znaleźliście ją? – zapytałem ignorując jej słowa.
- Nie. Zaczekamy do jutra. Sprawdzimy, czy jej telefon odpowie, a jeżeli nie to pójdziemy na policję. Jest prawie 3:00 w nocy. Wszyscy już są w domu, wracajcie.
- Dobrze, niedługo będziemy – westchnąłem, rozłączyłem się i schowałem telefon.
- Znaleźli ją? – zapytał od razu Josh.
Jego stan nie należał do najlepszych. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałem. W jego oczach błyszczała rozpacz, strach, smutek i zdesperowanie. Bał się o nią, tak samo jak ja. W sumie pewnie wyglądam tak samo jak on. Gdyby ktoś dał mi wybór polegający na oddaniu swojego życia, za jej spokojny powrót do domu i szczęście, na które zasługuje to bez wahania oddałbym swoje życie. Bez niej ono i tak nie ma sensu.
- Nie – szepnąłem wbijając wzrok w ziemię.
Nie miałem już siły dłużej się kontrolować. Zacisnąłem mocno powieki, ale nie zdążyłem zahamować łez i teraz spływały one po moich policzkach, by po chwili roztrzaskać się na chłodnej powierzchni chodnika. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem w zapłakane oczy przyjaciela.
- Wracajmy – szepnąłem, na co on skinął głową.

*perspektywa Eleanor*

- Może nie powinniśmy puszczać akurat ich razem? – zapytała Danielle.
- W pełni się z tobą zgadzam – poprała ją Perrie. – Puściliśmy razem dwójkę najbardziej przywiązanych do niej osób.
- Spokojnie, zaraz wrócą – zareagował Eryk.
Tylko on z nas wszystkich nie dał się ponieść. Widać było, że się boi, ale nie okazywał tego. Starał się opanować nas wszystkich i wmówić nam, że Kat wróci, ale widać było, że sam w to nie wierzył. Ustaliliśmy, że z samego rana idziemy na policję i zgłaszamy jej zaginięcie. Mam tylko nadzieję, że wezmą się za jej poszukiwanie od razu, a nie odstawią to na kolejny dzień. Wszyscy czekaliśmy na powrót Josha z Niallem. Alex wykończona płaczem zasnęła, z resztą ja też już padałam, a lekkie kołysanie Louisa wcale nie pomagało mi w walce ze snem. Perrie zdecydowanie najbardziej panikowała, przewidywała same najgorsze scenariusze jak na przykład to, że Katrin może leżeć już gdzieś w rowie - zamordowana, za co dostała niezły opieprz od Harrego, który również nie najlepiej radzi sobie z panowaniem nad sobą. Danielle razem z Erykiem próbowała wmówić wszystkim, że ją znajdziemy albo sama wróci, jednak sami nie byli do końca przekonani. Już prawie zasypiałam, ale obudził mnie trzask drzwi, a po chwili w pokoju pojawił się Horan, a za nim Devine. Wszyscy spojrzeliśmy na przerażonego blondyna, który trzymał w ręku telefon. Telefon Katriny.
- Skąd go masz? – zareagowałam, bo chyba nikt nie zorientował się, co ma chłopak.
- Leżał w parku – odpowiedział. – Próbowałem się dodzwonić, jak wracaliśmy do domu przez ten park i usłyszałem dźwięk. Musiał jej wypaść.
- Zaczekajcie – odezwał się Eryk. – Zanim Kitty wyszła, dostała SMS'a. Niall, sprawdzałeś?
- Nie. Już sprawdzam.
Blondyn zaczął przeszukiwać SMS'y, żeby znaleźć coś, co mogłoby być jakąś wskazówką. Chyba w końcu się na coś natknął. Zaczął czytać różne groźby i niepokojące SMS'y, a na jego twarzy malowało się zdenerwowanie i strach.
- Eryk, czy ona wam mówiła, że ktoś do niej wypisuje? – zapytał Horan.
- Nie. Ja nic o tym nie wiedziałem.
- Ja też nie – odezwała się Alex.
- Myślałam, że śpisz – odezwałam się patrząc na blondynkę, która miała zamknięte oczy.
- Spałam, ale jak wparowali do domu, to mnie obudzili.
- Przepraszamy – udzielił się Josh. – Te SMS'y mogą być dowodem na policji. Jasno widać, że ktoś jej groził. W dodatku bezpieczeństwem Harrego.
Johnson słysząc wypowiedź Josha podniosła się i podeszła do okna, po czym otworzyła je i wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów. Nie zwracając na nic uwagi wyciągnęła jednego i odpaliła. Każdy w wielkim szoku patrzył na jej poczynania.
- Alex, nie pal znowu – marudził Eryk.
- Znowu? – zapytał Harry. – To ona w ogóle pali?!
- Już od dawna.
- Nieważne – wtrąciła Alex. – Teraz to wiem, że to na pewno Dylan.
- Skąd? – zapytał zdezorientowany Styles.
- Ponieważ on jest idiotą i zawsze groził Kitty mną. Jak spotykałam się z Adamem napisał jej kiedyś to samo, że jeżeli ona się z nim nie spotka to ja nigdy więcej nie zobaczę mojego chłopaka. Tak było zawsze. Dylan zawsze próbował szantażować ją moim bezpieczeństwem albo moim szczęściem.
- On powinien się leczyć – skomentował Louis.
- Nie ma, co siedzieć – powiedział Eryk ziewając. – Prześpimy się i jutro idziemy na policję.
- Popieram, chodźcie spać – podniosła się Johnson i spojrzała na Josha, obok którego stał Niall. – Nie martwcie się. Znajdziemy ją.
- Alex? A ty jeszcze jesteś w X Factorze? – zapytał nagle Zayn.
- Tak, a co?
- Wiesz, że jutro jest sobota? Czyli kolejny odcinek.
- Trudno. Nie dam rady przecież jutro wystąpić. Nie mam nawet piosenki, poza tym nie mogę was zostawić i po prostu jechać sobie na jakiś występ.
- Nie – przerwał jej Liam. – To dla ciebie wielka szansa. Nie przejmuj się, najwyżej złożysz zeznania pierwsza i pojedziesz na występ. Harry pojedzie z tobą, a my zajmiemy się wszystkim. Musisz wystąpić.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale – wtrąciłam. – Li, ma racje. Nie możesz zmarnować swojego talentu. Poradzimy sobie.
Odetchnęła głośno kiwając z politowaniem głową i odpuściła. W sumie to dobrze, bo i tak by nie wygrała. Rozeszliśmy się do różnych pokoi i poszliśmy spać.

*perspektywa Katrin*

Ból głowy, tak intensywny, tak silny. Otworzyłam szybko oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Szybko tego pożałowałam, ponieważ ból się nasilił. Chwyciłam się za tył głowy. Zdziwiłam się czując pod palcami lepką substancję. Cofnęłam rękę, by na nią spojrzeć. Przerażenie wzrosło, gdy zobaczyłam krew na swojej ręce. Rozejrzałam się. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było... dziwne. Jedno małe okienko, na górze obskurnej ściany. W dodatku w mini oknie były kraty. Podniosłam się z ziemi. Oczywiście powoli, by nie narazić się na kolejny nasilony ból głowy. Pokój był w
kolorze bieli, za którą kryła się szarość. Biel farby prawie w każdym miejscu była wydrapana, przez to wiem, że pod bielą był kolor szary. W całym "pokoju" nie było nic oprócz łóżka z wystającymi sprężynami, po drugiej stronie pokoju. Zmarszczyłam brwi i próbowałam przypomnieć sobie jak się tu znalazłam, ale nie szło mi to zbyt dobrze. Zacisnęłam mocno powieki i próbowałam sobie przypomnieć wszystkie wydarzenia. W końcu mi się to udało. SMS, wyjście, park, Dylan, Ashton, próba ucieczki, mój krzyk, ból głowy. Chwyciłam za przednią kieszeń spodni z nadzieją, że znajdę tam mój telefon, ale nie było go. Musiał mi wypaść, gdy Ashton mnie złapał i gdzieś niósł. Cholera! Usłyszałam jakieś głosy dobiegające zza drzwi i po chwili ten charakterystyczny śmiech, który wywołał u mnie falę wspomnień. Po chwili dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Rozejrzałam się z nadzieją, że będę mogła się gdzieś schować, ale to było niemożliwe. Niestety. Przekręcony klucz, przekręcana klamka, skrzyp drzwi. Już po mnie...
_________________________________________

Hej, hej. Mamy już wtorek i kolejny rozdział.
Widzę, że niektórych zaskoczyłam zwrotem akcji w poprzednim rozdziale. :)
Co do anonimowego komentarza, to już się do niego odniosłam. Ciekawe, czy autor to widział. Czytanie ze zrozumieniem się kłania. :)
Na dziś to tyle.
Miłego czytania. ;3

5 komentarzy:

  1. OMG!
    Przez Ciebie, będę teraz myśleć, co się stanie. A że nie chodzi się już do szkoły, to mam baaardzo dużo czasu na myślenie! Aż za dużo..
    Boże, proszę, żeby z Kitty wszystko było dobrze. Żeby ja znaleźli i nic się nie stało.
    A tak w ogóle, to zaczęłam czytać Twoje opowiadania od początku. tak mnie zasmuciła wieść o tym, że to już prawie koniec.
    Czekam na następny. Z WIELKĄ niecierpliwością. :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Kingo, wiesz jaka jestem z ciebie dumna?
    nie? to ci mówie. jestem z ciebie tak dumna, jak ty pewnie ze mnie wtedy, gdy "wzięłam" do ręki TĄ płytę, ale jej nie dotknęłam. Ha!
    rozdział bardzo interesujący, gdyż dzieje się. Duzo się dzieje.
    I to mi odpowiada, wiesz?
    Kocham sceny z krwią, morderstwa, porwania, AKCJA !
    mam upodobania jak facet. trudno, sama wiesz,że wole takie rzeczy od przesłodzonych momentów, chociaaaaż lubie je czytać.
    ale bez przesady, nie?
    taa, już zaraz się skończy opowiadanko.
    ale ja ci przypominam, że musimy coś zrobić z naszym wspólnym blogiem, który jest w fazie tworzenia.
    musimy wkrótce zacząć.
    także wiesz, bardzo, bardzo proszę weź niech ktoś tam wkroczy z karate lub kung-fu i rozjebie morde Dylanowi lub Ashtonowi.
    bede wtedy tak bardzo szczesliwa. ;*
    pozdrawia tak bardzo nienormalna " Directionerka " ( czujesz, ten sarkazm, nie? )
    tyle.
    the end. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne! Ostatnio miałam małe zaległości w czytaniu, ale nadrabiam, nadrabiam ;D Pisz dalej kochanie, bo nie mogę się doczekać! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże boże ! oby jej sie nic nie stało !
    ale co ja mówię...ten dylan to zjeb !!
    jeju jak się o nią boje !! :(:(:(
    pisz pisz szybko nn ;D

    OdpowiedzUsuń